czwartek, 14 kwietnia 2016

Rozdział 16

KIN
Maksa znalazła w pokoju Aleca, a dokładnie pod łóżkiem. Uśmiechnęła się, gdy chłopczyk pokazał swoją umazaną buzie.  Pokój niebieskookiego nie różnił się od innych pokoi gościnnych. Wszystko pochowane, łóżko idealnie rozścielone, jedynie dwa łuki powieszone na ścianie mówiły, że ktoś tutaj mieszka.
Okularnik wyszedł z łóżka i podbiegł do dziewczyny. Przytulił się i wrócił do poszukiwań. Zaskoczona usiadła na łóżku. Poczuła znajome perfumy, które chłopak używa na co  dzień. Duża ilość zapachu drażniła jej bardzo dobrze rozwinięcie zmysłu węchu (można porównać ją do wilkołaków, kolejny plus demonicznej mocy. )
-Co ty tam robisz?- spytała.
Odpowiedział dopiero po chwili. Jego twarz była  coraz bardziej brudna od czekolady. Przewróciła oczami. Strzeliła palcami. Złapała w locie wilgotną chusteczkę i przyłożyła Maksowi do twarzy.
Wytarła mu twarz i rzuciła szmatkę do góry, która zapłonęła żywym ogniem.  Był pod wrażeniem. Jak zawsze gdy pokazywała swoje umiejętności czarownika.
-Jutro mamy lekcje.-oświadczyła po czym skierowała się wyjścia.
W drzwiach pojawił się niebieskooki, zilustrował pomieszczenie.  Po czym zawiesił wzrok na Kin.  Maks przeczuwał nachodząca burze, usunął się z pomieszczenia. Alec złapał ją za łokieć i zmusił do wejścia w głąb pokoju.
-Czego chcesz?- warknęła.
Wyrwała się. Nie podobają się jej zachowania chłopaka.  Wzięła głęboki oddech.
-Pogadać.- przegryzła policzek, musiała się opanować.
-Słucham.
-Przepraszam- szepnął, ta odpowiedz całkowicie zaskoczyła dziewczynę, spodziewała wyrzutów, kłótni ale nie tego!
Może dlatego, że zawsze była tak traktowana? Na jej ustach zagościł chytry uśmieszek. Walnęła go w pierś.
-Dobra wybaczam ci. Jeśli chodzi o te treningi to piątej zaczynamy.- uśmiechnęła się dumnie.
-Czemu tak wcześnie?- jęknął niezadowolony.
-Bo ja już o tej porze nie śpię!
-Kin!- uniósł ręce do góry.
-Alec!- drażniła go.
-Za wcześnie! No weź!- przeczesał włosy.
-Co mam wziąć?!- udała zaskoczoną
-Ugh. – burknął.
-Jeszcze coś? Głodna jestem!
-A to dobrze się składa! Też jestem głodny- przewróciła oczami.
Wiedziała co to oznacza. Niebieskooki pociągnął dziewczynę w stronę kuchni.  Po drodze spotkali Maksa, wchodzącego do pokoju Jace.  Czarownica nie mogła się powstrzymać. Strzeliła palcami.  Czerwone iskry wydobyły się z jej dłoni, tworząc postać kaczki, która wskoczyła do pokoju blondyna.  Po chwili można było usłyszeć wrzaski Jace.  Alec otworzył buzie zaskoczony,  położyła palec na ustach  i przyspieszyła.    Z kuchni wydobyły się nieprzyjemne zapachy.
-Fu. Co to tak pachnie?
-Izzy gotuje.
Kin niepewnie podeszła do bulgoczącego garnka.  Przekrzywiła głowę.  Nie wiedziała, z której strony ma patrzeć. Wyłączyła gaz. Zmarszczyła nos.
-Czemu…- zaczęła.
-Nie pytaj.- wzruszyła ramionami.
-Mogę…?- wskazała kosz.
-Wręcz nalegam.
Otworzyła pojemnik i wylała do niego zawartość. Połowa mazi nie chciała odpaść. Czarownica musiała użyć magii do oczyszczenia garnka. Kilka razy miała odruch wymiotny, na szczęście w ostatniej przełykała nieprzyjemną substancje.  Postukała się po brodzie.
-Co bym…
-Naleśniki!
-Człowiek nie może jeść cały czas naleśników! Alec! Rosół będzie odpowiedni.
-No Kin!
-Alec!
-Kin!
-Maksymilian!- do kuchni wbiegł okularnik.
Dwójka wybuchnęła śmiechem.  Dziewczyna zajęła się gotowaniem obiady, a chłopcy jak to chłopcy rozmawiali o broni bądź komiksach.
-Kinga!- zacisnęła dłonie.
Obróciła się.  W drzwiach pojawił się wściekły Jace.  Alec wstał i podszedł do parabatai. Położył mu dłoń na ramieniu.
-Słucham?- spytała z dużą ilością słodyczy.
-Ty wrzuciłaś mi kaczkę do pokoju?
-Nie- spojrzała mu prosto w oczy.
-Nie kłam!- wrzasnął.
-Jace- niebieskooki stanął za czarownicą- Ona nie mogła tego zrobić, była cały czas ze mną.  Nie zbliżaliśmy się do twojego pokoju.- blondyn  zmrużył powieki, obrócił się na pięcie i wyszedł.
Dziewczyna obróciła się w stronę niebieskookiego. W tym samym czasie schylił, przez co uderzyli się nosami.  Nie zwrócili uwagi, przez bolące nosy pocałunku, którym się obdarowali.
-Mój nos!- jęknął.
-Mam ten nos! Mam ten nos! – wybuchnęli śmiechem.
-Co tak ładnie pachnie!?- spytał Simon.
-Dwa metry ma gar, kto  będzie to żarł!- Maks nucił sobie znaną piosenkę.
-Rosół. Wlać ci?- podeszła do garnka.
-A jest jadalny?- spytał  niepewnie, zmrużyła gniewnie oczy.
-Jest.
  * * *
Kin weszła do gabinetu Maryse.  Z tego co pamięta była tu kilka razy, ale nie wiedziała po co.  Właścicielka wskazała jej krzesło, posłusznie usiadła  czekała aż kobieta zacznie mówić.
-Co jakiś czas przyjeżdża do nas konsul w celu wywnioskowania jak radzę sobie z instytutem.- kiwnęła głową- Gdy on tu będzie musisz się ulotnić. Clave nie wie o twojej obecni, w ogóle nikt nie wie, że Kunegunda Bane...
-Kin Bane- poprawiła ją.
-Kin Bane istnieje.  Twoje moce są bardzo cenne, niestety Clave łapie się wszystko co mogło odbudować ich dawną potęgę.  Jesteś w ich dłoniach niebezpieczną bronią, komuś…. Obiecałam, że będę cie chronić i to właśnie będę robić. Przygotowując się na najgorsze- spojrzała na nią smutno.
-Nie rozumiem.
-Alec będzie  nadzorował twoje treningi.  Każde wyjście z instytutu musisz  mu meldować tak samo jak powrót.
-Moja osobista niańka? –zadrwiła się.
-Musisz zrozumieć, że jesteś poważnym niebezpieczeństwie.
Zdenerwowana anielica zerwała się, krzesło z trzaskiem spadło. Oparła się rękami o biurko i spojrzała  prosto w ciemne oczy właścicielki instytutu.
-To… akurat jest moje zadania- wydusiła.
Ukłoniła się i wyszła z pomieszczenia trzaskając drzwiami, które niebezpiecznie zadrżały. Maryse westchnęła. Myślała, że gorzej to przyjmie.  Magnus na wstępie powiedział jaki dziewczyna ma charakter. Przetarła oczy ze zmęczenia i poprosiła Maksa, który akurat wszedł do gabinety o zawołanie najstarszego z rodzeństwa Lightwood.
GODZINA  PIĄTA RANO
Wyłączyła mała bestie, która wkurwiała połowę ludzkości z samego rana.  Zabrała ubrania  z krzesła i weszła do łazienki.  Ściągnęła pidżamę i ubrała na siebie wcześniej przygotowane ubrania ( spodenki, bluzkę na ramiączkach, bieliznę ). Rozczesała długie brązowe włosy, która lekko się skręciły (miała przez noc mokrą głowę). Włożyła na nadgarstek gumkę włosów i wyszła z pokoju. 
 Wszystkie duchy smacznie spały sobie w swoim łóżkach, rozkoszując się krainą Morfeusza.  Nacisnęła klamkę i delikatnie popchnęła drzwi. Tak jak myślała, Alec jeszcze smacznie spał. Zamknęła za sobą drzwi. Leżał w połowie zakryty kołdrą, przez co pokazywał umięśniony tors z licznymi bliznami.  Normalna dziewczyna zaczęłaby piszczeć ze szczęścia, lecz ona tylko wzniosła oczy ku górze. Usiadła na wysokości jego klatki piersiowej.  Placem wskazującym stuknęła jego czoło. Jęknął niezadowolony. Złapał  za poduszkę i obrócił na brzuch. Kołdra sunęła się niżej, pokazując spodenki niebieskookiego.
-Aleksander, wstawaj mamy trening.
-Jeszcze pięć minut mamo!
-Ja ci dam zaraz mamę!- warknęła.- Aleksander wstawaj!
-Nie!
-Alec!
-Kin!
Wzniosła oczy ku niebu.  Chłopak nie odpuszczał, kłótnia nie miała tutaj najmniejszego sensu. Westchnęła.
-Dobra, wygrałeś. Możesz jeszcze pospać- oparł się na łokciach i uśmiechnął się szeroko. Wstała.
-Gdzie idziesz?- spytał.
-Do swojego pokoju.- wzruszyła ramionami.
-Zostań.
-Po co?
-Proszę?- przewróciła oczami, położyła się koło chłopaka, który znów obdarzył ją uśmiechem.
-Zaraz zedrę ci ten uśmieszek z twarzy- warknęła.- Ogolę cie na łyso od razu.
-Ej!- burknął, gdy zabrała mu poduszkę z pod głowy.- Ja na niej spałem!
-Jakby mnie to w ogóle obchodziło- podłożyła sobie poduszkę i przykryła się kołdrą.
-Nie za dobrze ci?- teraz to ona się uśmiechnęła.
Alec przeczesał włosy i ziewnął.  Oczy same mu się zamykały. Przybliżył się do przyjaciółki i położył głowę na brzuchu.  Zasnął od razu.   Przewróciła oczami.  Co ja jestem? Jego osobista poduszka? Idiota.
-Zwariuje z nim- mruknęła.
Sięgnęła po jego telefon. Niebieskooki nie miał hasła,  więc mogła buszować ile wlezie, lecz czarownica jedynie włączyła Candy Crush Saga. Nabijała levele dopóki telefon nie rozładował się.  Po jakimś czasie zasnęła z dłoni we włosach przyjaciela.
***

Obudziła się trzy godziny później, w tej samej pozycji.  Jedynie niebieskooki zwinął się w kłębek i wtulił się bardziej w dziewczynę. Nie mogła ukryć zdziwienia, że ktoś taki wielki jak on zajmuje tak mało miejsca. Po jakimiś czasie zrobił się jej strasznie gorąco. A chłopak nie pomagał jej. Ciało miała sztywne od leżenia.
-Na Razjela, co ja jestem poduszka? – wyciągnęła dłonie z włosów chłopaka, który mruknął nie zadowolony z tego powodu.
Przewróciła oczami.  Sprawdziła godzinę. Było grubo po ósmej.  Przekręciła głowę.  Na dworze słoneczko grzało, ptaszki śpiewały, idealny dzień na spacer, bądź na trening.
-Aleksander. Wstawaj.- dotknęła jego ramienia.
-Jeszcze pięć minut mamo.- mruknął.
-Zaczyna się- burknęła- Aleksander jestem głodna!
Od razu się przebudził.  Spojrzał na nią swoimi błękitnymi oczami i opadł na poduszki.  Wszystkie wulgarne słowa cisnęła się  jej na usta, jedynie westchnęła zirytowana.
-W ciągu trzech sekund masz wstać albo przyniosę szklankę zimnej wody.
-No dobra.- niechętnie  wstał z łóżka.
Podszedł do telefony, chcąc sprawdzić godzinę.  Kin zdusiła chichot. Zaskoczony chłopak spojrzał na dziewczynie, nie rozumiejąc jej zachowania.
-Wydawało mi się, że podłączałem w nocy- przeczesał włosy.
-A mi się wydawało, że miałeś się ubrać.
-Nie podobam ci się?- rozłożył szeroko ramiona.
-A może jestem lesbijką? Brałeś to pod uwagę?- dziewczyna wybuchnęła śmiechem widząc zaskoczoną minę chłopaka.- Idź ty lepiej do tej łazienki.
Kiwnął głową.  Zabrał ubrania z szafy i ruszył do łazienki. W tym samym czasie dziewczyna poprawiła pościel i  ułożyła poduszki. Podeszła do lusterka i pożyczyła grzebień Aleca. Doprowadzając swoje włosy do normalnego stanu. Związała włosy gumką  i usiadła na fotelu. Wyczarowała śniadanie z Itaki ( mina bezcenna kelnera, gdy taca z jedzeniem nagle znika).  Po paru minutach niebieskooki wychodzi ubrany w strój bojowy. Przyjaciółka podaje mu jedzenie i zaczynają razem jeść. Rozmawiając beztrosko. O wszystkim i o niczym.
ALEKSANDER
-Kin!
-No czo chcesz!? Dobrze robie !- krzyknęła.
-Właśnie, że nie!- wrzasnął.
-To niby jak !?- rzuciła mu miecz.
Kłótnie tej dwójki trwały do końca treningu,  w sumie… każdy ich trening  wyglądał tak samo.    Żadna strona nie chciała odpuścić.   Po treningu, gdy ochłonęli, przepraszali  się. Jaka tu jest logika?  Kłótnia, przeprosiny, kłótnia, przeprosiny.
-Musisz poprawić obronę- powiedział zmęczony, gdy wygrał długą walkę z czarownicą.
Bardzo długi czas zajęło mu, odgadnięcie ruchów zielonookiej w czasie walki.  Miała bardzo specyficzny styl walki. Opierała się na szybkości ataku niż na obronie, która była jej słabym punktem.  Jak niebieskooki niwelował jej obronę stawała się bezbronna.
-Czyli jak trenerze?- spytała sarkastyczne.
-Poczekaj aż przeciwnik zrobi pierwszy krok. – kiwnęła głową.- Jeśli skieruje miecz w górę to zablokuj mój ruch. Jasne?
-Jak słońce szefie.
-Zaczynajmy.
***
-Dobra, koniec!- powiedziała padnięta.
Rzuciła miecz, który odbił się kilkakrotnie od podłoża. Padła na najbliższy materac. Alec wybuchnął śmiechem. Prychnęła.
-Z czego się śmiejesz pacanie?- obróciła się na brzuch.
-Z ciebie.- usiadł koło niej.
-Idź do diabła.- mruknęła.
-Już nie muszę. Mam go przed sobą.
-Jestem córką diabła, miło mi pana poznać.
-Przyjemność po mojej stronie.
-Aleeeeeeec!
-Co?
-Zanieś mnie do pokoju!- jęknęła zmęczona.
-Panicz się zmęczył?- zmrużyła gniewnie oczy.
-Byłam twoją poduszką!- poczuł jak palą go policzki, na szczęście dziewczyna nie zauważyła tego.
-Nikt ci nie  kazał- skrzyżował ręce.
W duchu dziękował za bycie parabatai Jace, mógł się nauczyć kilku tekstów.  Jednak czasem brakowało mu wyczucia do takich spraw.  Głupie rumieńce zdradzały jego zakłopotanie.  Nienawidził tego. Chociaż Magnus to uwielbiał. Zawsze uniósł jego podbródek i całował zaczerwienia.  Nagle poczucie winy oblało jego ciało.   Nie zastanawiał się co robi ukochany.  Tęskni? Pije?   Dostał zadanie pilnowanie czarownicy. Czy dobrze wykonuje swoje zadanie? Niech Razjel wskaże mu drogę, bo chyba zbłądził.
-Aleksander. Słuchasz mnie?
Boże, kobieto nie mów tak do mnie.
Tylko Magnus może do niego mówić.
Magnus.
Magnus.
Magnus.
Kocham cię.
Gdzie jesteś?
-Tak, słucham cię. Jasne.
-To o czym mówiłam?
-Aleksander. Słuchasz mnie?- zacytował.
-Nie ważne. – zerwała się nogi.- To pa.
-Gdzie idziesz?!- zaraz znalazł się za nią.
-Mam pewną sprawę do załatwienia.- powiedziała poważnie, jej twarz miała nieodgadnięty wyraz twarzy.
-Nie powiesz mi, prawda?- westchnął, w głowie zabrzmiał głos rodzicielki.
Chroń ją. Ona jest do czegoś potrzebna.
-Po co pytasz, jak i tak znasz odpowiedz? –wzruszył ramionami.
KIN
Zabrała bluzę z drabinek. Pożegnała się z przyjacielem  i ruszyła do pokoju. Po drodze spotkała Clary, która patrzyła na nią dziwnie. Po jej plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz.  Przywitała się i przyspieszyła kroku.
Wykąpana i przebrana w świeże ubrania poszła szukać Maksa, który był w bibliotece.  Biblioteka zawsze zabierała jej dech w piersiach od najmłodszych lat uwielbiała czytać.  To było jej główne zajęcie przez nudne wieczory, które spędzała w samotności, gdy mistrz musiał wyjechać. Czasem jego podróże trwały tygodniami, a na pomoc nie mogła liczyć mieszkańców.
-Maks czas na lekcje!- klasnęła uradowana.
 * Tłumaczenie biednej autorki*
Malec pojawi się. Nie bić mnie XD
Każdy kto czytał Dary Anioła i oglądał  serial (bądź film) wie, że  Alec był w cieniu Jace.  To właśnie blondyn dostawał najwięcej miłości i czułości od Lightwood. Isabella próbowała to wypełnić swoją miłością, lecz ona sama tego potrzebowała. A Maks po rozwodzie rodziców potrzebował tego najwięcej.  Dlatego Aleksander jest taką  przylepą ;)
Alixe wszystkie rozdziały poprawi po testach, które są już w ten poniedziałek ;-;
Będzie jeszcze jakaś draka XD  Napisałam długi rozdział heueheueh.
Niedługo pojawi się nowy szablon od Maggie ^^ Jej twórczość można zobaczyć na moim blogu Girl Witch Four Wands.  J Tak z czystej ciekawości jak wam się podoba Kin jako Chrissy Costanza?




2 komentarze: