KIN
Maksa
znalazła w pokoju Aleca, a dokładnie pod łóżkiem. Uśmiechnęła się, gdy
chłopczyk pokazał swoją umazaną buzie. Pokój
niebieskookiego nie różnił się od innych pokoi gościnnych. Wszystko pochowane,
łóżko idealnie rozścielone, jedynie dwa łuki powieszone na ścianie mówiły, że
ktoś tutaj mieszka.
Okularnik
wyszedł z łóżka i podbiegł do dziewczyny. Przytulił się i wrócił do poszukiwań.
Zaskoczona usiadła na łóżku. Poczuła znajome perfumy, które chłopak używa na
co dzień. Duża ilość zapachu drażniła
jej bardzo dobrze rozwinięcie zmysłu węchu (można porównać ją do wilkołaków,
kolejny plus demonicznej mocy. )
-Co ty tam robisz?-
spytała.
Odpowiedział
dopiero po chwili. Jego twarz była coraz
bardziej brudna od czekolady. Przewróciła oczami. Strzeliła palcami. Złapała w
locie wilgotną chusteczkę i przyłożyła Maksowi do twarzy.
Wytarła mu
twarz i rzuciła szmatkę do góry, która zapłonęła żywym ogniem. Był pod wrażeniem. Jak zawsze gdy pokazywała
swoje umiejętności czarownika.
-Jutro mamy
lekcje.-oświadczyła po czym skierowała się wyjścia.
W drzwiach
pojawił się niebieskooki, zilustrował pomieszczenie. Po czym zawiesił wzrok na Kin. Maks przeczuwał nachodząca burze, usunął się
z pomieszczenia. Alec złapał ją za łokieć i zmusił do wejścia w głąb pokoju.
-Czego
chcesz?- warknęła.
Wyrwała się.
Nie podobają się jej zachowania chłopaka.
Wzięła głęboki oddech.
-Pogadać.-
przegryzła policzek, musiała się opanować.
-Słucham.
-Przepraszam-
szepnął, ta odpowiedz całkowicie zaskoczyła dziewczynę, spodziewała wyrzutów,
kłótni ale nie tego!
Może
dlatego, że zawsze była tak traktowana? Na jej ustach zagościł chytry
uśmieszek. Walnęła go w pierś.
-Dobra
wybaczam ci. Jeśli chodzi o te treningi to piątej zaczynamy.- uśmiechnęła się
dumnie.
-Czemu tak
wcześnie?- jęknął niezadowolony.
-Bo ja już o
tej porze nie śpię!
-Kin!-
uniósł ręce do góry.
-Alec!-
drażniła go.
-Za
wcześnie! No weź!- przeczesał włosy.
-Co mam
wziąć?!- udała zaskoczoną
-Ugh. –
burknął.
-Jeszcze
coś? Głodna jestem!
-A to dobrze
się składa! Też jestem głodny- przewróciła oczami.
Wiedziała co
to oznacza. Niebieskooki pociągnął dziewczynę w stronę kuchni. Po drodze spotkali Maksa, wchodzącego do
pokoju Jace. Czarownica nie mogła się
powstrzymać. Strzeliła palcami. Czerwone
iskry wydobyły się z jej dłoni, tworząc postać kaczki, która wskoczyła do pokoju
blondyna. Po chwili można było usłyszeć
wrzaski Jace. Alec otworzył buzie
zaskoczony, położyła palec na
ustach i przyspieszyła. Z kuchni wydobyły się nieprzyjemne zapachy.
-Fu. Co to
tak pachnie?
-Izzy
gotuje.
Kin
niepewnie podeszła do bulgoczącego garnka.
Przekrzywiła głowę. Nie
wiedziała, z której strony ma patrzeć. Wyłączyła gaz. Zmarszczyła nos.
-Czemu…-
zaczęła.
-Nie pytaj.-
wzruszyła ramionami.
-Mogę…?-
wskazała kosz.
-Wręcz
nalegam.
Otworzyła
pojemnik i wylała do niego zawartość. Połowa mazi nie chciała odpaść.
Czarownica musiała użyć magii do oczyszczenia garnka. Kilka razy miała odruch
wymiotny, na szczęście w ostatniej przełykała nieprzyjemną substancje. Postukała się po brodzie.
-Co bym…
-Naleśniki!
-Człowiek
nie może jeść cały czas naleśników! Alec! Rosół będzie odpowiedni.
-No Kin!
-Alec!
-Kin!
-Maksymilian!-
do kuchni wbiegł okularnik.
Dwójka
wybuchnęła śmiechem. Dziewczyna zajęła
się gotowaniem obiady, a chłopcy jak to chłopcy rozmawiali o broni bądź
komiksach.
-Kinga!-
zacisnęła dłonie.
Obróciła
się. W drzwiach pojawił się wściekły
Jace. Alec wstał i podszedł do
parabatai. Położył mu dłoń na ramieniu.
-Słucham?-
spytała z dużą ilością słodyczy.
-Ty
wrzuciłaś mi kaczkę do pokoju?
-Nie-
spojrzała mu prosto w oczy.
-Nie kłam!-
wrzasnął.
-Jace-
niebieskooki stanął za czarownicą- Ona nie mogła tego zrobić, była cały czas ze
mną. Nie zbliżaliśmy się do twojego
pokoju.- blondyn zmrużył powieki,
obrócił się na pięcie i wyszedł.
Dziewczyna
obróciła się w stronę niebieskookiego. W tym samym czasie schylił, przez co
uderzyli się nosami. Nie zwrócili uwagi,
przez bolące nosy pocałunku, którym się obdarowali.
-Mój nos!-
jęknął.
-Mam ten
nos! Mam ten nos! – wybuchnęli śmiechem.
-Co tak
ładnie pachnie!?- spytał Simon.
-Dwa metry
ma gar, kto będzie to żarł!- Maks nucił
sobie znaną piosenkę.
-Rosół. Wlać
ci?- podeszła do garnka.
-A jest
jadalny?- spytał niepewnie, zmrużyła
gniewnie oczy.
-Jest.
* * *
Kin weszła
do gabinetu Maryse. Z tego co pamięta
była tu kilka razy, ale nie wiedziała po co.
Właścicielka wskazała jej krzesło, posłusznie usiadła czekała aż kobieta zacznie mówić.
-Co jakiś
czas przyjeżdża do nas konsul w celu wywnioskowania jak radzę sobie z instytutem.-
kiwnęła głową- Gdy on tu będzie musisz się ulotnić. Clave nie wie o twojej
obecni, w ogóle nikt nie wie, że Kunegunda Bane...
-Kin Bane-
poprawiła ją.
-Kin Bane
istnieje. Twoje moce są bardzo cenne,
niestety Clave łapie się wszystko co mogło odbudować ich dawną potęgę. Jesteś w ich dłoniach niebezpieczną bronią,
komuś…. Obiecałam, że będę cie chronić i to właśnie będę robić. Przygotowując się
na najgorsze- spojrzała na nią smutno.
-Nie
rozumiem.
-Alec
będzie nadzorował twoje treningi. Każde wyjście z instytutu musisz mu meldować tak samo jak powrót.
-Moja
osobista niańka? –zadrwiła się.
-Musisz
zrozumieć, że jesteś poważnym niebezpieczeństwie.
Zdenerwowana
anielica zerwała się, krzesło z trzaskiem spadło. Oparła się rękami o biurko i
spojrzała prosto w ciemne oczy
właścicielki instytutu.
-To… akurat
jest moje zadania- wydusiła.
Ukłoniła się
i wyszła z pomieszczenia trzaskając drzwiami, które niebezpiecznie zadrżały.
Maryse westchnęła. Myślała, że gorzej to przyjmie. Magnus na wstępie powiedział jaki dziewczyna
ma charakter. Przetarła oczy ze zmęczenia i poprosiła Maksa, który akurat
wszedł do gabinety o zawołanie najstarszego z rodzeństwa Lightwood.
GODZINA PIĄTA RANO
Wyłączyła mała
bestie, która wkurwiała połowę ludzkości z samego rana. Zabrała ubrania z krzesła i weszła do łazienki. Ściągnęła pidżamę i ubrała na siebie
wcześniej przygotowane ubrania ( spodenki, bluzkę na ramiączkach, bieliznę ).
Rozczesała długie brązowe włosy, która lekko się skręciły (miała przez noc
mokrą głowę). Włożyła na nadgarstek gumkę włosów i wyszła z pokoju.
Wszystkie duchy smacznie spały sobie w swoim
łóżkach, rozkoszując się krainą Morfeusza.
Nacisnęła klamkę i delikatnie popchnęła drzwi. Tak jak myślała, Alec
jeszcze smacznie spał. Zamknęła za sobą drzwi. Leżał w połowie zakryty kołdrą,
przez co pokazywał umięśniony tors z licznymi bliznami. Normalna dziewczyna zaczęłaby piszczeć ze szczęścia,
lecz ona tylko wzniosła oczy ku górze. Usiadła na wysokości jego klatki
piersiowej. Placem wskazującym stuknęła
jego czoło. Jęknął niezadowolony. Złapał
za poduszkę i obrócił na brzuch. Kołdra sunęła się niżej, pokazując
spodenki niebieskookiego.
-Aleksander,
wstawaj mamy trening.
-Jeszcze
pięć minut mamo!
-Ja ci dam
zaraz mamę!- warknęła.- Aleksander wstawaj!
-Nie!
-Alec!
-Kin!
Wzniosła
oczy ku niebu. Chłopak nie odpuszczał,
kłótnia nie miała tutaj najmniejszego sensu. Westchnęła.
-Dobra,
wygrałeś. Możesz jeszcze pospać- oparł się na łokciach i uśmiechnął się
szeroko. Wstała.
-Gdzie
idziesz?- spytał.
-Do swojego
pokoju.- wzruszyła ramionami.
-Zostań.
-Po co?
-Proszę?-
przewróciła oczami, położyła się koło chłopaka, który znów obdarzył ją
uśmiechem.
-Zaraz zedrę
ci ten uśmieszek z twarzy- warknęła.- Ogolę cie na łyso od razu.
-Ej!-
burknął, gdy zabrała mu poduszkę z pod głowy.- Ja na niej spałem!
-Jakby mnie
to w ogóle obchodziło- podłożyła sobie poduszkę i przykryła się kołdrą.
-Nie za
dobrze ci?- teraz to ona się uśmiechnęła.
Alec
przeczesał włosy i ziewnął. Oczy same mu
się zamykały. Przybliżył się do przyjaciółki i położył głowę na brzuchu. Zasnął od razu. Przewróciła oczami. Co ja jestem? Jego osobista poduszka? Idiota.
-Zwariuje z
nim- mruknęła.
Sięgnęła po
jego telefon. Niebieskooki nie miał hasła,
więc mogła buszować ile wlezie, lecz czarownica jedynie włączyła Candy
Crush Saga. Nabijała levele dopóki telefon nie rozładował się. Po jakimś czasie zasnęła z dłoni we włosach
przyjaciela.
***
Obudziła się
trzy godziny później, w tej samej pozycji.
Jedynie niebieskooki zwinął się w kłębek i wtulił się bardziej w
dziewczynę. Nie mogła ukryć zdziwienia, że ktoś taki wielki jak on zajmuje tak
mało miejsca. Po jakimiś czasie zrobił się jej strasznie gorąco. A chłopak nie
pomagał jej. Ciało miała sztywne od leżenia.
-Na Razjela,
co ja jestem poduszka? – wyciągnęła dłonie z włosów chłopaka, który mruknął nie
zadowolony z tego powodu.
Przewróciła
oczami. Sprawdziła godzinę. Było grubo po
ósmej. Przekręciła głowę. Na dworze słoneczko grzało, ptaszki śpiewały,
idealny dzień na spacer, bądź na trening.
-Aleksander.
Wstawaj.- dotknęła jego ramienia.
-Jeszcze
pięć minut mamo.- mruknął.
-Zaczyna
się- burknęła- Aleksander jestem głodna!
Od razu się
przebudził. Spojrzał na nią swoimi
błękitnymi oczami i opadł na poduszki.
Wszystkie wulgarne słowa cisnęła się jej na usta, jedynie westchnęła zirytowana.
-W ciągu
trzech sekund masz wstać albo przyniosę szklankę zimnej wody.
-No dobra.-
niechętnie wstał z łóżka.
Podszedł do
telefony, chcąc sprawdzić godzinę. Kin
zdusiła chichot. Zaskoczony chłopak spojrzał na dziewczynie, nie rozumiejąc jej
zachowania.
-Wydawało mi
się, że podłączałem w nocy- przeczesał włosy.
-A mi się
wydawało, że miałeś się ubrać.
-Nie podobam
ci się?- rozłożył szeroko ramiona.
-A może
jestem lesbijką? Brałeś to pod uwagę?- dziewczyna wybuchnęła śmiechem widząc
zaskoczoną minę chłopaka.- Idź ty lepiej do tej łazienki.
Kiwnął
głową. Zabrał ubrania z szafy i ruszył
do łazienki. W tym samym czasie dziewczyna poprawiła pościel i ułożyła poduszki. Podeszła do lusterka i pożyczyła
grzebień Aleca. Doprowadzając swoje włosy do normalnego stanu. Związała włosy
gumką i usiadła na fotelu. Wyczarowała
śniadanie z Itaki ( mina bezcenna kelnera, gdy taca z jedzeniem nagle znika). Po paru minutach niebieskooki wychodzi ubrany
w strój bojowy. Przyjaciółka podaje mu jedzenie i zaczynają razem jeść. Rozmawiając
beztrosko. O wszystkim i o niczym.
ALEKSANDER
-Kin!
-No czo
chcesz!? Dobrze robie !- krzyknęła.
-Właśnie, że
nie!- wrzasnął.
-To niby jak
!?- rzuciła mu miecz.
Kłótnie tej
dwójki trwały do końca treningu, w
sumie… każdy ich trening wyglądał tak
samo. Żadna strona nie chciała odpuścić. Po treningu, gdy ochłonęli,
przepraszali się. Jaka tu jest
logika? Kłótnia, przeprosiny, kłótnia,
przeprosiny.
-Musisz
poprawić obronę- powiedział zmęczony, gdy wygrał długą walkę z czarownicą.
Bardzo długi
czas zajęło mu, odgadnięcie ruchów zielonookiej w czasie walki. Miała bardzo specyficzny styl walki. Opierała
się na szybkości ataku niż na obronie, która była jej słabym punktem. Jak niebieskooki niwelował jej obronę stawała
się bezbronna.
-Czyli jak
trenerze?- spytała sarkastyczne.
-Poczekaj aż
przeciwnik zrobi pierwszy krok. – kiwnęła głową.- Jeśli skieruje miecz w górę
to zablokuj mój ruch. Jasne?
-Jak słońce
szefie.
-Zaczynajmy.
***
-Dobra,
koniec!- powiedziała padnięta.
Rzuciła miecz,
który odbił się kilkakrotnie od podłoża. Padła na najbliższy materac. Alec wybuchnął
śmiechem. Prychnęła.
-Z czego się
śmiejesz pacanie?- obróciła się na brzuch.
-Z ciebie.-
usiadł koło niej.
-Idź do
diabła.- mruknęła.
-Już nie
muszę. Mam go przed sobą.
-Jestem
córką diabła, miło mi pana poznać.
-Przyjemność
po mojej stronie.
-Aleeeeeeec!
-Co?
-Zanieś mnie
do pokoju!- jęknęła zmęczona.
-Panicz się
zmęczył?- zmrużyła gniewnie oczy.
-Byłam twoją
poduszką!- poczuł jak palą go policzki, na szczęście dziewczyna nie zauważyła
tego.
-Nikt ci nie
kazał- skrzyżował ręce.
W duchu
dziękował za bycie parabatai Jace, mógł się nauczyć kilku tekstów. Jednak czasem brakowało mu wyczucia do takich
spraw. Głupie rumieńce zdradzały jego zakłopotanie. Nienawidził tego. Chociaż Magnus to
uwielbiał. Zawsze uniósł jego podbródek i całował zaczerwienia. Nagle poczucie winy oblało jego ciało. Nie zastanawiał się co robi ukochany. Tęskni? Pije? Dostał zadanie pilnowanie czarownicy. Czy
dobrze wykonuje swoje zadanie? Niech Razjel wskaże mu drogę, bo chyba zbłądził.
-Aleksander.
Słuchasz mnie?
Boże, kobieto nie mów tak do mnie.
Tylko Magnus
może do niego mówić.
Magnus.
Magnus.
Magnus.
Kocham cię.
Gdzie jesteś?
-Tak,
słucham cię. Jasne.
-To o czym
mówiłam?
-Aleksander.
Słuchasz mnie?- zacytował.
-Nie ważne. –
zerwała się nogi.- To pa.
-Gdzie
idziesz?!- zaraz znalazł się za nią.
-Mam pewną
sprawę do załatwienia.- powiedziała poważnie, jej twarz miała nieodgadnięty
wyraz twarzy.
-Nie powiesz
mi, prawda?- westchnął, w głowie zabrzmiał głos rodzicielki.
Chroń ją. Ona jest do czegoś
potrzebna.
-Po co
pytasz, jak i tak znasz odpowiedz? –wzruszył ramionami.
KIN
Zabrała
bluzę z drabinek. Pożegnała się z przyjacielem i ruszyła do pokoju. Po drodze spotkała Clary,
która patrzyła na nią dziwnie. Po jej plecach przeszedł nieprzyjemny
dreszcz. Przywitała się i przyspieszyła
kroku.
Wykąpana i
przebrana w świeże ubrania poszła szukać Maksa, który był w bibliotece. Biblioteka zawsze zabierała jej dech w
piersiach od najmłodszych lat uwielbiała czytać. To było jej główne zajęcie przez nudne
wieczory, które spędzała w samotności, gdy mistrz musiał wyjechać. Czasem jego podróże
trwały tygodniami, a na pomoc nie mogła liczyć mieszkańców.
-Maks czas
na lekcje!- klasnęła uradowana.
* Tłumaczenie biednej autorki*
Malec pojawi
się. Nie bić mnie XD
Każdy kto
czytał Dary Anioła i oglądał serial (bądź
film) wie, że Alec był w cieniu
Jace. To właśnie blondyn dostawał
najwięcej miłości i czułości od Lightwood. Isabella próbowała to wypełnić swoją
miłością, lecz ona sama tego potrzebowała. A Maks po rozwodzie rodziców
potrzebował tego najwięcej. Dlatego
Aleksander jest taką przylepą ;)
Alixe
wszystkie rozdziały poprawi po testach, które są już w ten poniedziałek ;-;
Będzie
jeszcze jakaś draka XD Napisałam długi
rozdział heueheueh.
Niedługo
pojawi się nowy szablon od Maggie ^^ Jej twórczość można zobaczyć na moim blogu
Girl Witch Four Wands. J Tak z czystej ciekawości jak wam się
podoba Kin jako Chrissy Costanza?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Czekam na nekst.
OdpowiedzUsuń