Jace
Herondale od zawsze był wstydliwym chłopcem, jakakolwiek rozmowa peszyła go,
rumieńce pojawiały się na policzkach.
Nerwowo przegryzał wargę, drapał się po karku nie wiedząc co powiedzieć. Nie rozumiał dziewczyn, bał się ich. Uciekał
jak tylko miał okazje.
W oczach Lightwood był aniołkiem jest
przeciwieństwem swojego przybranego brata Aleca. Aleksander od niepamiętnych czasów uwielbiał
przelotne romanse, imprezy, szaleństwo. Żył chwilą.
A Isabella? Poszła ślady matki. Zimna,
nieustępliwa, uparta. Walczyła o równe
prawa kobiet.
Maks ? Nie
istnieje. Robert, Maryse są szczęśliwą
rodziną. Pamiętacie słynną dwójkę
przyjaciół? Clary jeszcze bardziej
uparta, mówiąc wielkim skrócie damska wersja Jace. Simon Lewis przystojniak, każda dziewczyna go
pragnie w tym Isabella, gdyby mogła też bym się za niego brała. To dopiero początek tej zakręconej historii.
Pewnie chcecie wiedzieć kim jestem? Luz. Jestem Cichych Bratem opalającym się
na Hawajach… A tak na serio? Pamiętacie Willa, Tessa i Jem? Bitwę przed
Instytutem? Porwanie Tessy? Tak? Wspaniale! Nie muszę opowiadać mojej historii,
która jest nudna. Nie będę przedłużała
bo sama się nie mogę doczekać aż wejdę w przeszłość… Jestem Jessamine Lovelace bronie instytutu odkąd poniosłam
klęskę w bitwie. W bitwie, w której
nawet nie chciałam uczestniczyć. Wszelkie
prawa zostały zastrzeżone przeze mnie. Wybaczcie ale od czasu do czasu będę wtrącała swoje trzy grosze!
Jace
Herondale siedział swoim pokoju, czytał książkę. Pokój blondyna znajdował się na poddaszu. Pomieszczenie
pokryte było bielą. Wszystko do siebie pasowało. Uwielbiał ciszę i spokój. Poddasze
to miejsce, gdzie mógł się ukryć, przed wszystkim co go przytłacza. Miał idealny widok na Brooklyn. Każdego ranka
spoglądał w dół i wpatrywał się w śpieszących się ludzi . Często przez głowę mu
przechodziły pytania:
Jakich ich jest cel?
Czemu się tak śpieszą?
Mają do czegoś?
Uniósł
głowę, gdy do jego uszu dotarło naciśniecie klamki. W drzwiach stanął jego
parabatai. Ubrany olśniewająco. Nie
ważne co ubierze i tak przykuwa wzrok.
Dziewczyny tylko raz w życiu spojrzały na niego gdy wywali się ze
schodków. Jace nie robił nic co przykuwało bym innych ludzi do siebie. Nosił za
duże swetry, znoszone dżinsy. Czuł się w
tym dobrze i nie miał zamiaru tego zmieniać.
*Tsa, poczekaj, poczekaj blondasku*
Odłożył
książkę na stolik i w milczeniu oczekiwał aż Aleksander zacznie mówić w jakim
celu przyszedł.
-Wieczorem
przyjadą do nas nowi lokatorzy z Londynu.- oznajmił cierpkim głosem.
-Z jakiego
powodu?
-Nie
dogadywali się z gryburem, czekaj… Jak on miał?
Nie ważne. Udało mi się
dowiedzieć, że przyjeżdża dziewczyna. Mam nadzieje, że będzie to niezła dupa.
Złotooki
spojrzał z politowaniem na przyjaciela. Nie lubił swojej obecności mówienie na
dziewczyny jak „ Laska, dupa” i tym podobne.
Kobietom należy się szacunek.
Brakowało mu odwagi, której nie miał aby to powiedzieć. Jak zawsze.
- Masz się
przebrać w lepsze ciuchy niż te co masz na sobie- zilustrował wzrokiem
parabatai.
-A te
ubrania nie mogą być?- Alec westchnął.
-Nie-
prychnął- Znajdź coś normalnego, sam muszę się ogarnąć.
-Dobrze-
uległ.
Gdy jego
przyjaciel wyszedł, wstał z łóżka i niechętnym krokiem podszedł do szafy.
Wybrał ubrania, które miały być „normalne” (czarne dżinsy, obcisły podkoszulek
i najmniej rozciągnięty sweter). Przygotowane ubrania zabrał do łazienki, gdzie
wskoczył pod prysznic, dokładnie mył ciało i włosy. Wytarł ręcznikiem ciało i ubrał przygotowane ubrania. Zamknął pokój na klucz i ruszył w stronę
kuchni. Zachęcające zapachy doprowadziły Jace do głodu. W kuchni gotowała Izzy,
jako jedyna z Lightwood potrafiła gotować. Zerknęła z ukosa na wchodzącego do
kuchni. Bez słowa podała miskę i zupą. Grzecznie podziękowała i zabrał się do
jedzenia.
-Izzy!-
krzyknął Alec.
-Czego?-
warknęła.
-Widziałaś
mój grzebień?
-Niby
dlaczego miałam go widzieć?!- nie doczekała się odpowiedzi.
Jace jeszcze
raz podziękował. Umył swój talerz i od
razu siostry. Odłożył naczynia na suszarkę. Siostra spojrzała na niego z
miłością. Bardzo dobrze wiedział, że nie
lubi (wręcz nienawidzi) myć naczyń. Blondynowi było to obojętne. Ruszył do salonu, gdzie grzecznie czekał na
gości, który zawrócą mu w życiu.. A zwłaszcza ta jedna…
***
Clary Fray i
Simon Lewis z wielkim opóźnieniem
znaleźli się w instytucie. Jace z natury
był cierpliwym człowiek lecz każdy ma wyznaczone granice. Zmęczony czekaniem
ruszył do swojego pokoju gdzie chciał spocząć. Gdy tylko usłyszał nowe głosy
dochodzące z korytarzu. Nie potrafił się zmusić do wejścia tam, byłyby w centrum
uwagi, której chciał uniknąć. Przylgnął
do najbliższej ściany i kątem oka obserwował nowych przybyłych. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to niska
rudowłosa dziewczyna. Jej zielone oczy były widoczne z daleka. Patrzyła na wszystko z zaciekawieniem. Nie
mógł oddychać, nigdy nie widział kogoś tak pięknego. Mógł się na nią patrzeć
cały czas gdyby nie zbroja, która spadła obok niego. Wystraszony odskoczył.
Church spojrzał z wyższością na metal, który leży na ziemi.
-Co to
było?- Anielki głos przemówił.
-Sprawdźmy.
Obrócił się
na pięcie i uciekł do swojego pokoju. Rzucił się na łóżko. Oddychał z
trudnością. Serce zaraz miała mu wskoczyć z piersi. Złapał za najbliższą
poduszkę i przytulił się do siebie.
-Co się ze
mną dzieje?- szepcze.
***
Otworzył
niechętnie oczy, gdy delikatne pukanie do drzwi obudziło go. Podszedł do drzwi,
spodziewając się swojego parabatai, który mógł mieć problem wybrania koszulki
lub coś w tym stylu. Zaparło mu wdech w piersiach i zobaczył w drzwiach
rozczochraną rudowłosą. Miała zaróżowione policzki. Była po treningu. Uśmiechnęła się serdecznie.
Ona jest aniołem.
-Tak?-
wydusił w końcu.
-Nie
przeszkadzam?- pokręcił głową- Mogę wejść?- kiwnął głową i wpuścił dziewczynę
do siostra.
Clary ubrana
była w strój bojowy, który opinał jej ciało pokazując najlepsze strony kobiety.
-Wybacz, że…
-Nic się nie
stało- przerwał jej, podrapał się po karku- Przepraszam…
-Nic się nie
stało- uśmiechnęła się szeroko- Mieszkam teraz koło ciebie i czy w wolnym
czasie mógłbyś mnie oprowadzić po okolicy?
-Ja.. e…
no…- zaśmiała się- Jasne – podniósł niepotrzebnie ramiona.
-O! Matko!
Nie przedstawiłam się jestem Clarissa Fray ale mów mi Clary jak reszta. A ty?
-Jace
Herondale.- miał ochotę uciec, lecz nie miał gdzie. Pomocy.
-Miło mi i
dziękuje- pocałowało go w policzek i wyszła
życząc miłego wieczoru.
Złapał się
za policzek, na skórze dalej czuł delikatne usta dziewczyny. Zażenowanie oblało jego ciało. Przez jego
głowę przechodziły zdania, które mógł powiedzieć. Do tego pewnie się trząsł!
*Żebyś wiedział
jak bardzo. Gorzej niż Will oświadczający się Tessie*
Po kilku długich minutach położył się na
łóżku, gdzie dalej rozmyślał o zielonookiej piękności. Wszystko się zmienia.
***
Alec
Lightwood nie zamierzał marnować nocy na spanie. Miał zamiar iść do najlepszego
klubu Pandemium. Zanim ruszył w mrok, zabezpieczył się bronią. Kilka sztyletów
wystarczyło, chociaż korciło go, aby wziąć ulubiony broń, którą był łuk. Jakby wtedy tańczył z głupimi dziewczynami? Oddawały
swoje dziewictwo komuś obcemu, nie traktował ich szacunkiem. Po co?
*Poczekaj
tylko Alec, jak tylko znajdę swoją parasolkę to mnie popamiętasz! Wszystko tej
nocy się zmieni*
Ubrał skórzaną kurtkę i wyszedł z pokoju. Po
drodze spotkał rudowłosa, która od razu dała mu do zrozumienia, że nie z
nią takie numery jak on. Machnął na to ręką, wolał łatwe dziewczyny.
Nie przepadał za rudymi dziewczynami, wredne, marudne, dziwki. Od zawsze uwielbiał brunetki są najlepsze w
łóżku. Zimne powietrze uderzyło go w twarz, skulił się i przyspieszył. Przed
klubem znalazł się dwadzieścia minut później. Ominął bramkarza i wszedł.
Dotarły do niego zapachy alkoholu i seksu. To co najbardziej lubił. Usiadł przy
barze zamówił kolejkę i pijąc przygotowane drinka rozejrzał się po
pomieszczeniu. Bezpieczeństwo przede wszystkim! Czysto. Teraz poszukał idealny
idiotki. Ta za niska, tamta za gruba. Blondynka? No chyba nie. Wkurzony
odstawił pustą szklankę. Miał wejść w tłum, w zamiarze zabrania pierwszej dziewczyny na bliższe „poznanie”
lecz gwałtownie się zatrzymał widząc ją.
Wysoka dziewczyna gdzieś w jej wzroście, długie kręcone włosy, delikatne
rysy twarzy, cyniczny uśmiech, długa biała sukienka zakrywająca wszystko.
Przeszło mu przez myśl, że może jest przyziemną lecz nikt nie zwracał na nią
uwagi. Nocnym łowcą też nie mogła być, biel jest kolorem żałobnym.
Zaciekawionym dziewczyną ruszył za nią. Gdy był blisko celu ona uciekała.
Chcesz się zabawić w kota i myszkę?
Zabawę czas zacząć.
Schował się za
kolumną, gdy dziewczyna stanęła i zaczęła prowadzić z dziwnie ubrany
czarownikiem.
-Musisz stąd
iść zaraz przyjdą tutaj demony! Nie będziesz bezpieczna!
-Dam sobie
radę. Jestem przecież do cholery nocnym łowcą!
-Jakby nie
wiedział! Nie zapomnij, że masz w sobie
krew czarownikiem będziesz idealny celem dla tych parszywców.- warknął.
-Dam. Sobie.
Radę- wycedziła.
-Kunegundo
Bane wynoś się stąd!- wrzasnął.
-Nie trzeba
mi dwa razy powtarzać!- wrzasnęła.
Biegiem ruszyła wyjścia. Włosy podskakiwały przy każdym ruchu. Sprawnie omijały grupkę
ludzi. Brawo dla niej.
Bez własnej zgody
właściciela nogi same skierowały się do wyjścia. Alec przepychał tłum tańczący aby
dogonić uciekającą dziewczynę. Gdy znalazł się na dworze rozejrzał się wokół lecz
nikogo kogo chciał znaleźć nie było, dziewczyna zniknęła. Zrezygnowany
skierował się do instytutu. Zły na
siebie szedł ulicami, który nigdy nie powinien się zapuszczać. Jakaś dziewczyna
zawróciła mu w głowie i zepsuł sobie całą zabawę. Głupio byłoby wracać. Miał
zamiar wrócić dopiero przed piątą nad ranem a
nie ma nawet pierwszej w nocy. Wstyd. Usłyszał wrzask z najbliższej
uliczki. Bez zastanowienia wbiegł do niej, wyciągnął sztylet i zmrużył oczy.
Dziewczyna z klubu trzymała się za ramię, przed nią stał demon. Syczał i pokazywał pazury. W dwóch podskokach znalazł się przy demonie i
wbił sztylet, który wybuchnął niebiańskim blaskiem. Schował do skórzanej kurtki
broń i podniósł broń. Oddychała z trudem, patrzyła z przerażeniem na swojego
bohatera.
-Co, żadnego
„dziękuje” za uratowanie życia?- spojrzał w jej ciemnozielone.
Oczy anioła.
Że co kurwa?
Dziewczyna
chciała się wyszarpać lecz jedynie syknęła z bólu.
-Ostrożnie.
Ten demon dostał kawałek ciebie.- wyciągnął stelę i na szyi gdzie było żadnej
rany narysował leczącą runę.-Nic, ci nie jest?- spytał troskliwym głosem (to
było do niego nie podobne )
-Dlaczego ta
uliczka wiruje?- szepnęła.
-Jad demona-
szepnął.
-Jest źle?-
gdyby nie refleks niebieskiego dziewczyna leżałaby na ziemi.
-Mam cię.
Wybaczcie!
To nie jest rozdział! Gdy miałam zacząć pisać rozdział to nagle wpadła mi historia z miniaturką. Nawet
nie wiecie jak było ciężko pisać tak o Alecu xD A Jace? Aniołek? Wstydliwy. Na
Razjela. Po wstawieniu miniaturki biorę
się za pisanie rozdziału. Od razu uprzedzam, że
tej miniaturce Alec nie jest gejem chociaż miał być, ale zaczęłam pisać
jakie są dziewczyny itp.. To zrezygnowałam ;-;
Nie muszę chyba pisać, gdzie zaczynają się *..* to są myśli Jessamine J Dalej poszukuje bety ! Alixe jest
bardzo zajęta a ja nie będę niej przecież zmuszała J
To było boskie <3
OdpowiedzUsuńTo było boskie <3
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do LBA!! Więcej info:http://ukrytetajemnice.blogspot.com/2016/05/lba.html
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LBA <3
OdpowiedzUsuńWięcej info na http://dont-be-scared-shadowhunters.blogspot.com/2016/05/lba_22.html
ps. Supi rozdział
To znaczy zostałyście <3
UsuńMam tę przyjemność nominowania Cię do LBA! :)Więcej informacji o tu:
OdpowiedzUsuńhttp://all-the-legends-are-true.blogspot.com/2016/05/lba_25.html
Pozdrowionka ;*