Gdy miał
pięć lat jego ulubionym pomieszczeniem był jego pokój, to było jego małe królestwo, gdzie mógł ukryć się przed kłótniami rodziców. Brał do ręki swojego pluszaka
i chował się pod łóżkiem. Jego
strażniczką była Maryse. Tylko ona rozumiała syna. Pokój urządzony był w prostocie, nigdy nie
lubił ekskluzywnych rzeczy. Sam jego ubiór mówił o tym. Zwykła czarna koszulka
bez napisów, przetarte dżinsy.
Rozejrzał
się po pokoju. Panowały tam złoto i biel. Jego myśli skierowały się w kierunku
dziewczyny. Ubrana w biel, włosy i oczy połyskujące złotem. Gdyby nie był świadkiem kłótni i spotkałby
dziewczynę na mieście mógłby przysiąść, że to Jace z długi włosami.
- Podasz mi
jeden argument, czemu stoisz jak słup w moim pokoju? - do tego nie grzeszy charakterem.
Powolnym
krokiem odwrócił się. Złotowłosa była od niego niższa tylko o głowę, miała
skwaszoną minę, do tego patrzyła na niego spod byka. Damska wersja Jace’a.
- To był mój
pokój - starał się o uprzejmy ton, lecz ociekał nienawiścią do nowej poznanej.
- Właśnie: był - ominęła go i weszła do pokoju. - Będziesz stał jak słup czy może wejdziesz? A
czekaj…. Podziwiasz moje piękno? To
czekaj - wstała i obróciła się wokół własnej osi. - Ta dam! - prychnął.
Rzucił torbę
i rozłożył się na łóżku. Spojrzała na niego zaskoczona.
- Pani już
podziękujemy - machnął ręką, jakby odganiał muchę.
Zaczerwieniła
się. Wskoczyła na łóżko tuż przed
ścianą. Opadła na tyłek i nogami zaczęła odpychać się, próbując przesunąć chłopak.
- Co ty
robisz? - Aleca bawiła sytuacja, jak dziewczyna dokładała wszelakich sił, aby
strącić do z łóżka.
- Próbuje cię
zepchnąć z mojego łóżka! - cała czerwona dołożyła podwójnych sił.
- Nic ci to
nie da, jestem za silny…
- ...I gruby -
mruknęła.
- To są
mięśnie! - zacmokała.
- Wmawiaj
sobie, wmawiaj.
Zmieniła
swój nie szczęsny plan. Zabrała nogi ze ściany. Niebieskooki uważnie ją obserwował. Usiadła mu na brzuchu, nogi luźno zwisały jej
z końca łóżka. Zmarszczył brwi. Ta tylko wrednie się uśmiechnęła i
skrzyżowała ręce na piersi.
- Możesz ze
mnie zejść?
- Możesz
opuścić pokój. On należy do mnie! - warknęła.
Rzucali
sobie jadowite spojrzenia. Przez
„zajmowanie” się sobą, nie zauważyli wchodzące Jace’a, który przeklął gdy
zahaczył o torbę Aleca. Mimowolnie
zachichotali.
- Przerwałem
w czymś? - poruszył sugestywnie brwiami.
- Zboczeniec -
mruknęła.
- Alec, czemu
nie powiedziałeś mi, że masz dziewczynę? Zrozumiałbym to…
- A wy…
jesteście gejami? - spojrzała na nich zaskoczona.
Alec
wytrzeszczył oczy, Jace zachłysnął się powietrzem. Isabelle z Clary zaalarmowane długim brakiem
chłopaków, zaczęły ich szukać, nie musiały długo, bo wszyscy znajdowali się w
pokoju Aleca/Kin. Zamarły widząc nową
osobę. Kin przekrzywiła głowę.
- Jace, nie
mówiłeś, że masz siostrę… - zaczęła zaskoczona Clary, widząc podobieństwo między
dwójką złotowłosych.
Jeszcze
bardziej zaskoczył ją fakt, że obca dziewczyna siedzi na Alecu. Chłopak nic z
tego sobie nie robił, patrzył na swojego
parabatai, który ilustrował złotowłosą.
- Bo ja sam o
tym fakcie nie wiedziałem.
- To
niemożliwie, żebym miała brata… Ja jestem sierotą - powiedziała zażenowana.
- To jeszcze
bardziej prawdopodobne! - krzyknęła Clary.
- Chyba bym
wiedziała, że mam brata…
- Możesz ze
mnie zejść? - spytał Alec.
- Możesz
przyznać, że to mój pokój? - zmrużyła oczy.
- Oooo. Nie.
- To
zapomnij! Będę na tobie siedziała, aż nie przyznasz, że to mój pokój.
- A może
zdradzisz swoje imię? - Isabelle poruszała sugestywnie brwiami.
- Kin -
wzruszyła ramionami.
- A
nazwisko? - spytała zniecierpliwiona Clary, która w duchu pękała z radości z
dwóch powodów.
Po
pierwsze, Alec przestał się na nią gapić,
Clary zdawała sobie od dłuższego czasu, że chłopak się w niej buja. Ale ona miała
Jace’a. Nawet gdyby spróbowali to i tak nie mieliby wspólnych tematów. Alec i
Clary? Związek niemożliwy.
Po drugie
Jace nieświadomie powiedział przy Clary, że chciałby mieć młodszą siostrę,
własną rodzoną. Czasem zazdrościł niebieskookiemu licznej rodziny. On (chociaż
Lightwood starał się to odpędzać) czuł się jak piąte koło.
Rudowłosa
przyjrzała się dwójce leżącej na kanapie. Ładna z nich byłaby para- pomyślała.
Spojrzała porozumiewawczo z Isabelle, która myślała o tym samym. Kiwnęły niewidocznie głowami.
- Nie mam
nazwiska - westchnęła.
- Każdy ma
jakieś nazwisko! - Isabelle była „zaskoczona ”, Alec wpatrywał się w
dziewczynę.
Po długim
siedzeniu dziewczyny na sobie postanowił ją przenieść. Złapał ją za ramiona,
krzyknęła zaskoczona i położył obok siebie. Rzuciła mu zasztyletowane
spojrzenie.
- Ta? -
rzuciła poirytowana. - Tylko jak mnie przynieśli do sierocińca, to dowiedziałam
się, że moja mamuśka najukochańsza mnie nie chciała, pocięła sobie żyły, jej
twarz była tak zmasakrowana jak u wyklętego, więc nie wiadomo, kto to był, ale jedno
jest pewne: miała mnie gdzieś.
W
pomieszczeniu nastała cisza. Nikt nie spodziewał się takich okrutnych słów od
strony złotowłosej. Każdy spoglądał na siebie oprócz Kin, która zajmowała się
swoimi paznokciami. Ciszę przerwała Alec,
dokładnie jego brzuch, dziewczyna wybuchnęła śmiechem. Wszyscy spojrzeli na nią
jak na wariata.
Alec kichnął,
gdy włosy znalazły się na jego twarzy. Przez to jeszcze bardziej śmiała się jak
wariatka. Maks przechodząc przez otwarte drzwi, puknął się w czoło i poszedł
dalej. Gdy uspokoiła oddech, mruknęła:
- Sztywniacy.
- Idziemy coś
zjeść? - spytał Jace. - Żono, to jak z tym obiadem? - Clary zarumieniła się.
- Zapomnij -
złapała Isabelle i wyszły z pokoju
rzucając głupie uśmieszki, Jace niezadowolony ruszył za dziewczynami.
- Idziesz? -
mruknął.
- Nie -
odpowiedziała krótko.
- Nie jesteś
głodna?
- Jestem.
- To czemu
nie idziesz?
- Bo mam
pewność, że nie zabierzesz mi łóżka i tak leżałeś na mojej poduszce.
- Jeny, jak
ja cię nie lubię - warknął.
- Z wzajemnością -
obróciła się plecami do chłopaka.
- Ale nie
pozwolę ci głodować.
Złapał ją w
pasie i przerzucił jak worek ziemniaków.
Warknęła zirytowana. Zaczęła go uderzać o łopatki, uśmiechnął się widząc
poczynania dziewczyny. Maryse widząc wychodzącego Aleca, omal nie zadławiła się
zupą. Reszta (Maks, Isabelle, Clary, Jace) potajemnie chichotali. Kin widząc
Maryse, poczuła iskierkę nadziei, że przerośnięty goryl ją wreszcie puści.
- Widzę, że
jest pani rozsądną kobietą, więc proszę, aby pani powiedziała o temu tu - wskazała
palcem na Aleca. - Aby mnie puścił! - warknęła.
- Alexandrze,
jaki jest powód dręczenia dziewczyny? - zacisnęła usta, aby się roześmiać.
- O to
dziewczę nie chciało przyjść na obiad, chciała się zagłodzić na rzecz pokoju -
uniosła jedną brew. - Potem ci wyjaśnię.
- Już możesz
ją położyć.
- Nie mogę.
- Co?! Ty
idioto puść mnie albo rozszarpię cię na strzępy! - warknęła.
- Nie szkoda
ci paznokci? - wtrącił się Maks.
- Na nie
jego? Nigdy. Co ty robisz!? - wrzasnęła.
Alec zabrał
z kuchni najszersze krzesło jakie było w domu i posadził tam dziewczynę.
Warknęła do niego po walijsku. Usiadł za nią, objął ją jedną ręką (trzymając od
razu za ręce), aby się nie wyrwała i przysunął talerz.
- Co ty
robisz? - spytał rozbawiony Jace.
- Karmię
kalekę. No już ci… Tylko jedz.
- Tylko
zaśnij, a stracisz oboje oczu.
- Ale z was
słodka para - szepnęła Isabelle.
- Idź do
diabła - powiedziała Kin, gdy łyżka leciała w jej stronę. - No proszę pani! -
jęknęła niezadowolona, obracała głowę w każdą stronę, aby nie zostać nakarmiona.
- Mów mi
Maryse - powiedziała uśmiechnięta.
Maryse piała
z radości, jej pierworodny zaczął interesować się dziewczynami, w głębi duszy
czuła, że ten dzień kiedyś nadejdzie. Przez jakiś czas myślała, że jest gejem i
wstydzi się o tym powiedzieć albo spotyka się z podziemną. Po wielu trudach
Alecowi udało się włożył łyżkę do buzi dziewczyny.
- Zabiję cię -
mruknęła, gdy przełknęła jedzenie.
- Żono moja,
serce moje, też cię nakarmić? Albo ty mnie? - spytał Jace sugestywnie.
- Wybacz
mężu, ale ja nie dzielę się jedzeniem -
pokręciła głową.
- Rzygam
tęczą - mruknęła Isabelle.
- Ja też -
zgodził się Maks.
- A gdy będę
poważnie chory bądź ranny?
- To zamówię
grubego faceta, aby karmił cie albo wielką kaczkę.
- To zdrada!
- Kwak -
parsknęła.
- No już spokojnie
dzieci. Powiesz mi jak masz na imię? A tak w ogóle, przedstawiliście się? -
pokręcili przecząco głowami. - Wstydzilibyście się! - zganiła ich.
- Mam na imię
Maks, mów mi Maks - uśmiechnął się szeroko, Kin uciekając przed łyżką
odwzajemniła uśmiech.
- Najseksowniejsza
dziewczyna na całym świecie, Isabelle -
machnęła włosami.
- Nieogarnięta Clary.
- Boski
chłopak, o boskich włosach, oczach i ciele, Jace. Jedyny w swoim rodzaju -
puścił jej oczko.
- Alexander,
który cie karmi - przewróciła oczami.
- Kin… Kin
pracująca dla Inkwizytora - ręka Aleca zamarła.
- Powiedz mi,
co robisz? - spytała Isabelle.
- Nie mogę
powiedzieć - powiedziała z nutą smutku.
- A mogę
wiedzieć dlaczego nosisz żałobny kolor Nocnych Łowców?
- Taki mnie
strój obowiązuje - wzruszyła ramionami.
- Och –
powiedziała zaskoczona.
- Alec, do
jasnej Anielki, puść mnie, ręka mnie boli - jęknęła niezadowolona.
- Mamo, też
mnie tak nakarmisz? - spytał Maks.
- Kochanie,
ale jesteś już dorosły!
- To czemu
Alec ją karmi?
- Nie chcę,
aby miała anoreksję! - usprawiedliwił się.
Złotowłosa
miała już rzucić kąśliwą uwagę, ale przed jej oczami pojawił się list. Ogień smagnął
rękę Aleca, przez co musiał puścić dziewczynę. Kin wykorzystała ten moment, aby
oddalić się od niebieskookiego.
Jest mi niezmiernie miło zaprosić
panienkę do mojego gabinetu, gdzie czeka na panią niespodzianka, długo
wyczekiwana.
Wujek Inkwizytor.
Pisnęła radośnie i wybiegła z domu. Jej marzenie zostało spełnione. Długo prosiła Konsula, aby sprowadził jej zwierzaka. Czuła się samotna w nocy, nie miała się do kogoś przytulić i tak by nie mogła, bo Konsul zabronił jej się z kimkolwiek spotykać. Niestety, jedno z jego praw zostało złamane, co doprowadziło do zakochania jej przyjaciela. Nie planowała tego. Z żalem musiała go odprawić.
- Moje uszy! -
jęknął Maks.
- Wydała dźwięk
jak Izzy, która zobaczyła, że jedna z dziewczyn ma taką samą sukienkę jak ona -
Jace teatralnie przewrócił oczami.
- Ej! To nie
prawda! Nie moja wina, że zepsuła taką piękną sukienkę butami… Karygodne.
- Moja
koszulka! - wszystkie pary oczy skierowały się na Aleca, który miał wielką plamę
ma ubraniu - To była moja ulubiona.
- Nie do
twarzy ci z rosołem - Jace zacmokał, Clary wybuchnęła śmiechem.
- Wreszcie
będę mogła się jej pozbyć - klasnęła radośnie Isabelle.
- Idźcie
wszyscy do diabła - mruknął Alec i poszedł na górę się przebrać.
- Kochanie,
nie przesadzaj! - krzyknęła Maryse.
W gabinecie Inkwizytora znalazła się w ciągu pięciu minut. Nie mogła powstrzymać
pozytywnych emocji. Miała ochotę
piszczeć i skakać jak wariatka, która wygrała milion dolarów. Energicznie
zapukała do drzwi. Usłyszała „proszę” i weszła. Inkwizytor był staruszkiem,
który był sprawiedliwy. Miał długą brodę i miłe niebieskie oczy. Kojarzył się
dziewczynie z Albusem Dumbledore. Staruszek zwany Antoniny Skywalder uśmiechnął
się życzliwie.
- Witaj
dziecinko.
- Dzień dobry - rozejrzała się w poszukiwaniu zwierzaka.
Gabinet
Inkwizytora był małym pomieszczeniem. Na samym środku stało szerokie biurko, a na
nim lampka i stos papierów. Jedno okno
dawało światło na cały pokój, na półkach leżały księgi o historii Nocnych Łowców, najróżniejszych demonach. Sam staruszek ubrany był w czarne szaty, w
których wyglądał śmiesznie, przez swoją chorobę nieuleczalną, zjadała go od środka.
Marniał w oczach, lecz dalej był pogodny.
- Jak widzę
już jej szukasz - uśmiechnął się i poszedł za biurko.
Szczeniak
siedział cicho, jakby wiedział, że ma swojej pani zrobić niespodziankę. Miał
rudawą sierść i wyglądał jak mały lisek, uszy postawione, długi nosek.
Staruszek podszedł do niej i podał zwierzak. Przytuliła się do zwierzaka.
Zaszczekał radośnie, poznał swoją panią.
- Został
nauczony do bronienia swojej pani, każdy kto będzie ci groził, zostanie pozbawiony
palca - zachichotał. - Do tego umie wykryć jak ktoś kłamie. Jest to magiczny pies.
A za pamięci. Tam gdzie ty, tam on.
- Dziękuje -
szepnęła.
- To nie
wszystko - w jego głosie słychać było powagę.
Delikatnie
położyła szczeniaka, który usiadł koło swojej pani i czujnie obserwował starca.
Inkwizytor wziął głęboki oddech i powrócił do biurka, skąd z tajemnej skrytki wyciągnął
stary dziennik. Przyjrzała mu się uważnie. Okładka za bardzo nie zachęcała.
- To jest
dziennik twojego ojca - wzięła głęboki oddech. - Z tego dziennika dowiesz się, kim była
twoja mama, tata… - wzięła dziennik i zaczęła go oglądać, nie miała odwagi, aby
go otworzyć.
- Czytałeś
go? - przerwała mu.
- Tylko córka
może go otworzyć - kiwnęła wolno głową, że rozumie.
- Skąd ty…
- Tą
tajemnice zabiorę do grobu.
- Czyli mi
nie odpowiesz.
- Nie. A
teraz idź - zaczęła się kierować do wyjścia - Nie zapomnij go nazwać!
- Dobrze! - trzymając
dziennik pod pachą, wyszła z pomieszczenia z nowym zwierzakiem.
- Biedna
dziewczynka… - szepnął i zajął się pracą.
Idąc przez
jedną ze ścieżek Alicante dostrzegła swojego byłego przyjaciela, który był z grupką młodzieży. Uśmiechał się od ucha do
ucha, jakby nigdy nic. Zakuło ją serce, lecz dumnie szła dalej. Mieszkańcy
Alicante byli przyzwyczajeni do bieli, jaką dziewczyna nosiła do pracy, więc
kiwali tylko głowami i wracali dalej do swojej pracy. Chociaż jej nowy zwierzak
robił furorę. Pani Anilina piszczała zachwytu. Wycałowała zwierzaka i wygłaskała. Kin idąc, starała się nie patrzeć w jego
stronę, ale pokusa była za silna. Niska blondynka o tłustej głowie przyczepiła się ustami
do rudowłosego. Złotowłosa miała ochotę zwymiotować obiad, którym została nakarmiona.
Pies jakby wyczuł emocje pani i zaczął
warczeć w stronę nastolatków. Przechodząc, zauważył ją brunet o brązowych oczach. Szturchnął kolegę o obok. Gdy blondynka odczepiła się, poprawiła
stanik i szepnęła coś swojej przyjaciółce. Rudowłosy widząc byłą przyjaciółkę o
mało nie zakrztusił się powietrzem.
- Kto ci
umarł Aniele? - spytał brunet, poprawił dziennik, który zaczął się jej suwać.
- A złamał ci
ktoś kiedyś rękę? - warknęła, szczeniak szczeknął, dorosły pies mógł
pozazdrościć mu głosu.
Prychnęła i
ruszyła do domu. Otworzyła drzwi, aby pies wszedł pierwszy. Od razu rzucił się
do obwąchiwania. Do salonu wszedł
rozczochrany Maks.
- Skąd masz
psa?! - krzyknął i od razu znalazł się przy zwierzaku, spojrzał się na niego nieufnie.
- Długa
historia - położyła dziennik na komodę i poszła w poszukiwaniu miski dla psa.
Staruszek
pomyślał o zaopatrzeniu dla zwierzaka, w dolnej szafce znalazła dwie miski i
worek karmy. Napełniła miski i położyła koło
tylnego wyjścia. Wyjrzała za ścianę. Maks bawił się z psiakiem.
- Jak go nazwałaś?
- Nie
zrobiłam tego jeszcze - odpowiedziała szczerze - A może Cerber?
- Pies Hadesa
z trzema głowami? - kiwnęła głową. - Może być - wzruszył ramionami i powrócił do
zabawy.
Pies
znudzony zabawą z okularnikiem ruszył do kuchni. Maks niezadowolony wrócił na
górę do swojego pokoju. Całe ubrania (był ubrany na czarno) miał w sierści. Kin wpatrywała się w zwierzaka jak pochłaniał
wielką ilość karmy. Nie sądziła, że taka mała istota ma taki pojemny żołądek. Gdy nakarmiła zwierzaka poszła z nim na górę
do swojego pokoju, ale zanim to zrobiła, zabrała dziennik z komody, gdzie Alec
siedział na jej łóżku i czytał książkę.
- Znowu ty! -
jęknęła niezadowolona.
- Znowu ona! -
Alec odłożył książkę.
- Ile razy
mam ci mówić, że to jest mój pokój i masz się stąd wynosić?!
- Ile razy
mam ci mówić, że nie wyniosę się stąd, bo to mój pokój!?
- Jesteś
niemożliwy! - warknęła.
Prychnęła i
podeszła do szafy. Alec przewrócił
oczami. Spojrzał z ukosa na psa, który go obserwował. Schowała dziennik pod
stosem ubrań i zamknęła szafę.
- Kin, powiedz
swojemu psu, aby się na mnie nie gapił jak na obiad.
- A może
jesteś jego obiadem? - spojrzała na zegarek, robiło się późno.
- To nie
jest zabawne! - Cerber wskoczył na
brzuch chłopak i słodko na niego spojrzał - Ale słodki - powiedział, gdy zobaczył
minę szczeniaczka.
Pokręciła głową.
- Gdzie są
wszyscy? - spytała.
- Poszli gdzieś - wzruszył ramionami.
- A ciebie
nie wzięli… bo robisz im wstyd? - zasugerowała.
- Nie -
prychnął. - Chciałem pobyć sam.
- Forever alone - mruknęła.
- Słyszałem.
- Pięć
punktów dla pana - klasnęła w ręce i usiadła na łóżku, zabierając spod głowy
poduszkę.
- Ej!
- Kobiecie się
ustępuje!
- Ale ja tu
żadnej kobiety nie widzę - rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Ale ty
zabawny - mruknęła i obróciła się do niego plecami.
Cerber
wskoczył za panią i przytulił się do jego boku. Głowę położył na dłoni, która
leżała na wysokości klatki piersiowej. Uśmiechnęła się smutno. Po jej plecach
przeszedł dreszc,z gdy Alec przybliżył się i poczuła żar bijący z jego ciała.
- Czemu taka
jesteś? - to pytanie ją zaskoczyło.
- Jaka? - nie
ruszyła się ze swojej pozycji.
- Zamknięta w
sobie, wredna, sarkastyczna… - szeptał jej do ucha.
- Bo taka się
urodziłam, dla nikogo się nie zmienię - zacisnęła powieki.
Usłyszała westchnienie. Wymusiła na sobie sen. Musiała być wypoczęta, bo jutro
zaczyna się ciężki dzień pracy. Zadrżała
na myśl, że niebieskooki jest tak blisko niej.
NOC
Śpiąc,
dziewczyna zabrała całą kołdrę chłopakowi, który uparł się, że będzie spał w
swoim pokoju nawet ze złotowłosą. Miał powód,
którego nie chciał zdradzić, jego rodzina szanowała to. Zwłaszcza jego matka,
który w myślach nalegała, aby spał w jednym pokoju dziewczyną. Bardzo chciała
mieć wnuki.
W
pomieszczeniu robiło się coraz bardziej zimno, niebieskooki kręcił są w tą i w
tą. Zazdrościł dziewczynie kołdry i zwierzaka, który miał więcej sierści niż
ciała. Tarł rękami o ciało próbując się
rozgrzać. Po jakimś czasie obudzono
dziewczyna, warknęła, bo poczuła za sobą wiercenie Aleca. W ciemności przewróciła oczami.
- Zbliż się -
wychrypiała.
Posłusznie
to uczynił. Po jej plecach znów przeszedł
dreszcz, co ostatnio. Przykryła kołdrą jego, którą bezczelnie zabrała, gdy tylko
zasnęła. Uśmiechnął się.
- A spróbuj
mi tylko zabrać kołdrę - zagroziła mu i znów zamknęła oczy.
- Jeszcze
chcę mieć wszystkie palce - szepnął i też zamknął oczy, ale zanim to zrobił
przybliżył się do dziewczyny, przez co opierała się plecami o jego klatkę.
Gdy miał
pewność, że zasnęła (zaczęła wolniej oddychać) położył na jej tali dłonie.
Cerber uniósł głowę i spojrzał na
chłopaka, po chwili wrócił od drzemania.
Zagryzł wargę, serce zaczęła mu szybciej bić. Nigdy nie był tak blisko
dziewczyny, żadnej nie przytulał, to była dla niego nowość.
Pragnął
wszystkie nowości odkryć.
nie no, ogólnie fajnie. Tylko kiedy będzie rozdział, wiesz, teraz już chyba 9... Bo ze zniecierpliwieniem na niego czekam :)
OdpowiedzUsuńSnack#
Cześć!
OdpowiedzUsuńUwielbiam blogi o Darach Anioła.
Nieważne czy to bazujące na filmie, książce czy wyobraźni autora.
Jak na razie za wiele nie mogę napisać, akcja się rozkręca.
Masz u mnie plusika za długość rozdziału.
Pozdrawiam, obserwuje i czekam na kolejny rozdział! ^^
W wolnej chwili zapraszam do siebie:
http://zapomniana-partytura.blogspot.com
Cześć!
OdpowiedzUsuńUwielbiam blogi o Darach Anioła.
Nieważne czy to bazujące na filmie, książce czy wyobraźni autora.
Jak na razie za wiele nie mogę napisać, akcja się rozkręca.
Masz u mnie plusika za długość rozdziału.
Pozdrawiam, obserwuje i czekam na kolejny rozdział! ^^
W wolnej chwili zapraszam do siebie:
http://zapomniana-partytura.blogspot.com
Apropo miniaturka wyszła genialnie.
OdpowiedzUsuńBardziej jednak oczekuje na kolejny wpis dotyczący historii.
Dziewiąty rozdział już się pisze?
(:
Napisany teraz czeka na sprawdzenie :3
UsuńNapisany teraz czeka na sprawdzenie :3
Usuń