Podobają wam się takie krótkie
miniaturki?
Chcielibyście z kim innym?
Wywołały jakieś emocje u was ta
krótka historia? :3
Nie będę was męczyć, zapraszam do
czytania!
Nie sprawdzony. Wina Autorki xD
Bez wiedzy wstawiła miniaturkę :D
Nie sprawdzony. Wina Autorki xD
Bez wiedzy wstawiła miniaturkę :D
JACE
Burza dawała
sobie we znaki. Alicante nie była teraz taka piękna jak na obrazkach. Pogoda drwiła z niego. Pewnie jak wszyscy.
Rozgrzewające runy po jakimś czasie znikają,
zostawiając przenikający chłód do szpiku kości.
Deszcz bił go po plecach i twarzy. Ubranie ciężkie od nasiąkniętej wody.
Kończyny zdrętwiałe. Dłoni już nie
odczuwał. Nie miał ochoty wyciągać steli, tylko patrzeć w przestrzeń. Jak
pioruny wpadają do Jeziora Lyn.
Cała złość wyparowała, zostało
zmęczenie. Jonathan Christopher Herondale
brakowało odwagi, aby wrócić do przyjaciół. Co by sobie pomyśleli? Stchórzył
przed okrutną prawdą. Zawiódł.
Nie powinien
być już nocnym łowcą. Jest słaby jak przyziemny. Nawet gorzej.
Miał plan.
Odejdzie.
Najgorzej
będzie zostanie ukochanej, dla której mógłby zrobić wszystkie. Nie zniesie
rozrywającego bólu, który zawita go widząc pełne bólu spojrzenia jak odchodzi.
Nie może
tego zrobić.
Musi.
KIN
Koń zadrżał
niespokojnie. Błoto pod jego kopytami chlubotało niebezpiecznie. Dziewczyna musiała uważać, aby nie zranić
Błyskawice. Niedawno miała skręconą kostkę.
Mogła wsiąść Strzałę ale ona nienawidzi
terenów otwartych i ma do niej uraz po tym przyszła z Cerber (aktualnie
jest zamknięty w gabinecie staruszka. W czasie procesu, warczał na starego
konsula, dziewczyna całkowicie o nim zapomniała. ) do stajni. Zatrzymała konia i zmrużyła oczy. Świeżo
nałożona runa pozwalała jej dostrzec rzeczy, których gołym okiem nie widać. Po
jej plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Krople boleśnie biły ją po plecach.
Rozejrzała
się. Czarna chmura pokryła cały Idris.
Piorun przerażające a zarazem piękne trafiały w jezioro Lyn. Na łąkach błoto za
błotem. Zmrużyła oczy. Zamrugała
kilkakrotnie. Czy na samym początku lasu
coś leżało?
Czy mi się coś przywidziało?!
A może to wilk?
Pisnęła
radośnie. Koń prychnął. Nerwowo stukał
lewym kopytem. Walnęła w boki. Zmuszając
do galopu. Nie zwracając uwagi na niezadowolone, które będzie ją gorzko
kosztować.
Żałowała, że nie ma telefonu (chociaż nie umie
z jego korzystać, mieszkała całe życie w Idrisie) mogła zadzwoniła by do mieszkańców, że chyba znalazła zgubę. Chyba, ze to kojot. To byłoby brzydko. Była
osłabiona. Przeklęty konsul i jego procesy.
Schyliła się ratując przed atakującym deszczem. Cel coraz bliżej. Serce
skakało z radości. Błyskawica nerwowo
próbowała wyrwać lejce. Spojrzała na niego zaskoczona. Nie mogła zrozumieć zachowania zwierzęcia. Na szczęście się nie zatrzymywało. Gdy była pewna, że to Jace (włosy blondyna
nie trudno dostrzec ), koń stanął dęba.
Zaskoczona puściła lejce i upadła tuż na tylnie kończyny.
Wrzasnęła.
Natrafiła na kamienia w błocie. Zasłoniła się rękami, jak kopyta zamachnęły
się w jej stronę. Po polu przeszedł nieprzyjemny dla ucha trzask łamanych kości. Błyskawica pobiegła do najbliższego drzewa,
kryjąc się przed deszczem.
Przegryzła
wargę. Po jej policzkach spływał gorące łzy. Oczy ją oszukiwały, widziała tylko
rozmazany obraz. Ból oszołomił ją na
tyle, że nie zauważyła podbiegającego brata. Jedynie słuch pozwalał jej jakoś działać.
-Na
Razjela!- krzyknął Jace.
Delikatnie
złapał złamaną kończynę, syknęła z bólu.
-Wybacz ale
muszę to zrobić- nie do końca zrozumiała o co mu chodzi.
Wrzasnęła z
bólu, gdy przestawił jej kości na odpowiednie miejsce. W duchu przeklinała go
od najgorszych.
-Musiałem.
Iratze wtedy byłoby głupotą bo kości źle by się zrosły.
-Idź do
diabła- wydusiła w końcu.
Zrobił jej
temblak i pomógł wytrzeć łzy. Pomiędzy
nimi nastała cisza. Myśleli o tym samym.
-Jesteś moją
siostrą.
-A ty moim
tępym bratem. Co sobie myślałeś do cholery aby uciekać?! Wiesz jak się o ciebie
martwiliśmy! Wiesz? Mam ochotę cie walnąć w ten tleniony łeb!
-To mój
naturalny blond.- obronił się
ALEC
Salon u
Lightwood był pełen ludzi. Wszyscy z napięciem oczekiwali powrotu
Herondale. Każdy próbował czymś się
zając. Od stukania w mebel do machania nogą.
W kominku paliło się wesoło ogień, ogrzewając mieszkańców. Pogoda za oknem nie wróżyła niczego dobrego. Alec nie
wytrzymał.
-Nie mogę
tak siedzieć jak oni są na dworze!- zerwał się z sofy.
-Wiem,
dajcie jej czas. Może właśnie wracamy. Rozdzielając się. Musimy czekać-
powiedziała stanowczo Maryse.
-A mogło…
mogło im się coś stać!- zaczął się kierować w stronę wyjścia.
Wszyscy
zatarasowali mu wyjście. Warknął i wrócił na swoje miejsce.
-Przyznaj,
że bardziej oczekujesz powrotu Kin niż Jace- Izzy z natury była ciekawska, więc
nie mogła sobie odpuścić dręczenie pierworodnego.
Na jego
twarzy zagościł rumieniec.
-Martwię
się…- chrząkną- … o obojga.
-To nie
będziesz cieszył się z powrotu siostry Jace?
-Izzy…-
szepnął Simon.
Próbował
przybrać poważny wyraz twarzy, ale purpurowe rumieńce zdradzały go. Wszyscy
spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
-Jest dla
jak.. jak.. jak… siostra.
KIN
-Nie
zmieniaj tematu! Czemu do jasnej cholery wyszedłeś sobie na dłuższy spacer,
który trwał sześć godzin?!
-Nie chcę
rozmawiać o tym. Dobra? Miałem zły dzień.
-No
s-o-o-orry- nie odpuszczała-Nie wiedziałam, że dowiedzenia się o swojej
siostrze to zła nowina.- przewróciła oczami, jego złote oczy zabłysnęły złoto wrogo.
-USPOKÓJ SIĘ
DO JASNEJ ANIELKI- wrzasnął.
Wziął
głęboki i powiedział spokojniejszym
tonem.
-Stchórzyłem.
Nie rozumiesz. Kiedyś ktoś mi namieszał, że mam siostrę w której się kochałem.
Jak chłopak dziewczynę. Nie mogłem jej dotknąć bo jedna głupia myśl mi to
przeszkadzała. Wiele wycierpiałem. –
westchnął, siostrze zrobiło się żal. Nie zdawała sobie sprawy co jej brat czuł
w ostatnim czasie- Rozumiesz? Złe
wspomnienia! Nigdy takich wspomnień, których chciałabyś się pozbyć?- nagle
posmutniała.
-Mam takich
kilka- westchnęła- To jest godzina zwierzeń?- parsknął.
-Jak wolisz
ja wolę to nazwać „luźną” pogawędką. Mów zrobi ci się lżej na sercu.
Wzięła
głęboki oddech.
-Jak wiesz
połowę życia spędziłam w sierocińcu. Nikt mnie nie chciał. Kto był chciał dziewczynkę
z wyglądem anioła a charakterem diabła?
Jako jedyna nie zostałam zaadoptowana ze wszystkich dzieci. Pomocnice mnie nie lubiły, szydziły ze mnie.
Robiło wszystko aby uprzykrzyć mi życie. Podstawiały nogę, wylewały gorący
napój na gołą skórę, ciągały za włosy…
Wzdrygnęła
na to wspomnienia Zerknęła na brata, który napiął mięśnie, bardzo dobre
wiedziała o czymś Jace myśli. Żałował,
że go tam nie było
- Jeszcze wiele okropieństw ale nie chcę o nich
mówić. Wracając. Nagle jak z niebios pojawił się konsul. Przypadkowo pokazałam swoje moce, czyli
wystarczy dotyk aby podziemny mówił prawdę. Zabłyszczały mu wtedy dziwnie oczy.
Nie przejmowałam się. Bo po co? Wreszcie ktoś mnie zechciał. Wszystko miało
ułożyć. Nadzieja matki głupich- prychnęła-
Gdy przyszłam do nowego domu akurat była cała wymiana mebli. Nie wytłumaczył mi czemu. Udało mi się
przekraść zdjęcie Maryse z niemowlakiem. Teraz to wiem, że Alec. Mieszkałam kilka dni. Trenowałam, trenowałam,
bawiłam się. Jak normalne dziecko. Do czasu aż pojawił się wampir w naszym
domu. Konsul kazał mi przyjść i złapać za rękę. Nieświadome dziecko nocy
zaczęło wyśpiewywać prawdę nie zdając z tego sobie sprawy. Potem wyrzucił mnie
z salonu. Co jakiś czas konsul znowu kogoś
zaciągał do domu. Znowu użyłam mocy. Po pewnym czasie zemdlałam. Gdy się
obudziłam on.. on… chyba mnie uderzył… Nie pamiętam. Wiem jedynie, że płakałam.
– złapała go za ręce aby nie wstał, oddychał ciężko- Zmuszał mnie do tej pracy co teraz robie, grożąc,
że oda mnie do sierocińca. Gdzie miałam najgorsze wspomnienia.
-Boże czemu
wcześniej o tobie nie wiedziałem?- jęknął, uśmiechnęła się smutno.
-To
przeszłość. Jace musimy wracać. Jest mi zimno i na nas czekają! Zwłaszcza twoja
żona!- humor od razu mu się poprawił.
-A twój
mąż?- pomógł jej wstać, zrobiła zdziwioną minę.
-Ja mam
męża? Kurde Krwawa Mery była chyba dla mnie za mocna- wybuchnęli śmiechem
zapominając o przykrej rozmowie, co była
lada chwila temu.
-A Alec?-
zachłysnęła się powietrzem, Jace uważnie obserwował zachowanie siostry.
-Jesteśmy
przyjaciółmi-mruknęła.
-Dobra,
dobra. Wracajmy już.
-No wreszcie
się z czymś zgadzamy.
Ruszyli w
stronę konia.
-Ale jeśli
cie skrzywdzi…
-Jace…
-Nie ważne,
że to mój parabatai…
-Plis…
-Wystarczy
jedno słowo a będzie wydane na jego twarzy.
-Do jakiej
ja rodziny trafiłam?!-mruknęła.
ALEC
Próbował
wszystkie aby opanować emocje. Nawet
szeptał znany mu na pamięć wierszyk, którego uczył się gdy był małym brzdącem.
„Czerń do polowań w nocy,
Na śmierć i żałobę – biel,
Złoty dla panny młodej w sukni weselnej,
A czerwony do rzucania czarów.
Biały jedwab dla naszych palonych ciał,...
A niebieskie chorągwie, gdy wracamy przegrani.
Płomień ku narodzinom Nefilim,
I by oczyścić nas z grzechów.
Szarość ku niezliczonej wiedzy,
A kość dla tych, którzy nie starzeją się.
Szafranowe światła marszem zwycięstwa,
A zieleń lecząca nasze złamane serca.
Srebro przeznaczone do wież demonicznych,
A brąz ku nawoływaniom złych mocy.”
Na śmierć i żałobę – biel,
Złoty dla panny młodej w sukni weselnej,
A czerwony do rzucania czarów.
Biały jedwab dla naszych palonych ciał,...
A niebieskie chorągwie, gdy wracamy przegrani.
Płomień ku narodzinom Nefilim,
I by oczyścić nas z grzechów.
Szarość ku niezliczonej wiedzy,
A kość dla tych, którzy nie starzeją się.
Szafranowe światła marszem zwycięstwa,
A zieleń lecząca nasze złamane serca.
Srebro przeznaczone do wież demonicznych,
A brąz ku nawoływaniom złych mocy.”
Czarne myśli narzucały najgorsze scenariusze.
Co jeśli zgubiła drogę?
Może spadła z konia i coś połamała?
A może walczy z kimś? Krwawi ?
A może walczy z olbrzymem?!
-Siedź tam
gdzie siedzisz.- warknęła Izzy, widząc jak pierworodny zaczyna wstawać.
-Mom!-
krzyknął Maks, stojący przy oknie.
Wszyscy
podbiegli do okna.
JACE
Odprowadzili
Błyskawicę do stajni. Przez chwilę rozkoszowali się ciepłem bijącym od koni.
Rozejrzała się. Błyskawicę przeżuwała siano, Strzała zasnęła przytulona do boku
Astry. Oparła się o belkę. Westchnęła.
-O czym
myślisz?
-Jak wyjdę z
tej stajni to nie będę Kin Lightwood tylko Herondale. Kin Herondale.- szepnęła.
-Zanim cię
poznałem nazywałem się Jace Lightwood Morgenstern Wayland. Długa historia.-
parsknął przypominając sobie komiczną historię.
-Mam pewien
pomysł!- klasnęła w dłonie, spojrzał na nią przerażony.
Gdy dziewczyna powiedziała jaki ma plan od
razu pokręcił przecząco głową.
-Ale
braciszku!- mruknęła niezadowolona- Ale ja muszę wiedzieć jak on zareaguje.
-Co potem?
Wstaniesz jakby niby nic?- wzruszyła ramionami- Dobra.
-Dzięki!
-Jakie
grzechy Razjela mam taką siostrę?
***
-Nie
uśmiechaj się jesteśmy blisko celu- szepnął.
-Masz mi
dokładnie opisać jego minę- szepnęła i zamknęła oczy.
Wzięła
głęboki oddech. Próbując nie wybuchnąć
ze śmiechu. Brat trzymał ją w ramionach
udając, że zemdlała. Chciała sprawdzić jak niebieskooki na to zareaguje. Starał się iść szybko i nie trząść „martwą”
Kin. Sam musiał powstrzymać śmiech. Do tego musiał ukrywać emocje przed Aleciem.
Trudne zadanie. Gdy znaleźli się blisko domu, zauważył ich Maks stojący przy
oknie. Odwrócił się do swoich i coś krzyknął. Pierwsi mieszkańcy wybiegli z
domu. W duchu cieszył się, że deszcze przestał padać bo to utrudniało by mu
zadanie. Mokre ubrania plus wysoka wysportowana dziewczyna równa się ciężar.
-Jace!-
spojrzał na wybiegającą Clary.
W pierwszej
myśli chciał odrzucić zbędny balast ale musiał się trzymać chorego planu.
-Clary!
Dobrze, że cię widzę ale nie mam za wiele czasu.- wskazał głową na siostrę.
-Co jej się
stało?!- krzyknął przerażony Alec.
Wszyscy
wbiegli do salonu. Każdy próbował się dowiedzieć coś od blondyna ale on nie
słuchaj ich próśb tylko położyć złotowłosą na kanapie. Niebieskooki od razu się
przy niej znalazł.
-Jace wiem,
że jesteś zdenerwowany ale musisz nam powiedzieć co się stało.- powiedziała
Maryse.
Aby było realistycznie
złapał ją drugą rękę po pierwsza była trzymana przez kogoś innego. Zadrżał.
-Nie… Nie
wiem. Jechała na koniu… i nagle spadła.
Nie obudziła się- skłamał teraz to naprawdę musiał powstrzymać się od
wybuchnięcia śmiechem.
-Jak to
spadła…?- wydusił niebieskooki.
-Zdaje mi
się, że koń się poślizgnął…- przyjrzał się dokładnie parabatai.
Patrzył z
troską i miłością na nieruchome ciało dziewczyny, jedynie klatka piersiowa się
unosiła lekko.
Niezła z niej aktorka.
Pozwolił aby emocje parabatai wchłonęły w
niego. Czuł strach, smutek, złość i bezradność.
Nie mógł nic zrobić.
Jeszcze chwila Jace.
Przełknął
ślinę. Poczuł dłoń na ramieniu.
-Jace chodź
musisz się przebrać.- odwrócił głowę, przed nim klęczała Clary.
-Ja…-
westchnął i znów spojrzał się na siostrę- Dobrze. Alec? Pilnuj jej.
-Izzy, Simon
idźcie do rady powiedzieć, że ją znaleźliśmy. Maks wracaj na górę. Ja pójdę
napisać list do cichych braci. Alec…- nawet się na nią nie spojrzał.
Nie
dokończyła zdania, poszła na górę.
KIN
Musiała
przegryzać od wewnątrz policzek aby się nie roześmiać. Idealnie im to wyszło.
Aż się po klepie gdy „obudzi”. Dzięki
dobremu słuchowi mogła wywnioskować, że została sama z niebieskookim. Po jej
plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz, gdy przypomniała sobie pocałunek za
stajnia.
-Kin nie
wiem co ci jest…. Ale błagam otwórz oczy…. Proszę- zrobiło się jej żal, musiała
być twarda- Za każdym razem kiedy prawie
umierasz ,ja też umieram.* Ja już umieram. Kocham cię i będę cię kochał aż do
śmierci, a jeśli potem jest jakieś życie, wtedy też będę cię kochał. ** Tylko
błagam.. na Razjela obudź się. Zrobię
dla ciebie wszystko!
Nareszcie!
Otworzyła
jedno oko i spytała:
-Wszystko?
-Ty.. ty…
Zrobiłaś to specjalnie?- kiwnęła głową.- Nienawidzę cię a zarazem cie
kocham. Wiesz ile ja się najadłem
strachu?!- krzyknął.
Miał właśnie
dalej kończyć swój monolog lecz zamknęła mu usta pocałunkiem mówiąc wcześniej „
Zamknij się”. Oderwali się od siebie, łapiąc skradzione oddechy.
-Następnym
razem, kiedy postanowisz się zranić, żeby przyciągnąć moją uwagę, pomyśl, że
czułe słówka działają cuda.***- wybuchnęła śmiechem.-A teraz chodź się przebrać, jesteś cała mokra.-
uniósł ręce do góry- Mi to nie przeszkadza… Ale mama nie lubi gdy ktoś plami
jej ulubiony dywan.
-Wybacz. -
przewróciła oczami.
Uśmiechnął
się szeroko. Podłożył ręce pod jej ciało
i uniósł lekko. Na szczęście nie miała
nic przeciwko temu, była zmęczona. Powieki same jej zamykały. Szczęśliwy
niebieskooki zaniósł ją do ICH wspólnego
pokoju.
*- Cytat niezaczerpnięty z DA
**- Cytat niezaczerpnięty z DA
***- Cytat niezaczerpnięty z DA
EPILOG
Przyszła Kin
Lightwood mieszkała w instytucie
Nowojorskim razem z resztą przyjaciół i swoim chłopakiem. Mieszkała razem z Aleciem, który nie pozwolił
jej od czasu pamiętnej nocy, spać samej. Nie przeszkadzało jej to. Właśnie dziś Izzy, Clary, Kin postanowiły
sobie zrobić babski wieczór tak samo jak chłopcy. Maryse zostawiła na ich głowie instytut miała
„spotkanie” , które było przykrywką bo spotykała się z Jordanem Branwell.
Rodzeństwo przyjęło serdecznie Jordana, był miły facetem o blond czuprynie,
której nigdy nie mógł ujarzmić. Do każdego był życzliwy i prawił komplementy. W
tajemnicy powiedział rodzeństwu
Lightwood, że żałuje teraz poznał Maryse. Ale jeden plus jest taki, że mógł poznać ich.
Złotowłosa
siedziała na łóżku czekając na dziewczyny w tym samym czasie rozmawiała ze
swoim chłopakiem.
-Alec no!
Już umiem obsługiwać telefon!
-A jak
włącza się galerie!
-Alec!
-Moje
gołąbeczki proszę przestać gruchać bo przyszedł popcorn i wata cukrowa.-
powiedziała Izzy wchodząca z Clary.
Izzy wraz z
Clarą zaprzyjaźniły się z siostrą Jace. Tylko dla nich Kin starała się być mniej
chamska i wredna. To nie znaczy, że jej to wychodziło…
-Dobra to
pa- rzuciła telefon, zapominając o naciśnięciu czerwonej słuchawki.
-A teraz
wreszcie nam powiedzieć o co ci chodziło! Stałaś się nerwowa… No mów!- Clary
nie mogła usiedzieć w miejscu.
-Tylko
nikomu nie mówcie- szepnęła była coraz bardziej podenerwowana.
-Spokojnie!
Nic z tego pokoju nie wyjdzie.
-Em… Jak by
wam… to powiedzieć… Bo z Aleciem… E….
Po drugiej
stronie słuchawki Alec wziął na głośno mówiący tak aby Simon, Jace i Maks
słyszeli rozmowę dziewczyn.
-No wyduś to
w końcu!
-Jestem w
ciąży, ok.?
-Co?!
-To ja też
się do czegoś przyznam.- powiedziała Clary.
-Ty też w
ciąży ? Boże będziemy wszystkie matkami!- pisnęły radośnie.
ALEC
Oszołomiony Alec
rozłączył połączenie. Simon, Jace mieli otwarte buzie. Maks zaczął skakać, ze
szczęścia.
-Tak!
Wreszcie będę miał rodzeństwo! Oł je !
-Ja… Ojcem…?-
wydusił Alec.
-Stary. Czy
ty przeleciałeś moją siostrę?
-Jace.. ja..
-Będę
ojcem!- krzyknął radośnie złotowłosy.
KIN
Nie dano im
się cieszyć, bo do pokoju wparowali chłopacy. Każdy wziął w objęcia swoją parę.
Patrzyły na siebie zaskoczone. Clary pokazała, że mają kuku na Muniu. Maks zaczął radośnie
tańczyć koło nich.
-Coście
brali…?- spytały jednocześnie.
-Będę ojcem!-
odpowiedzieli jednocześnie.
-Cholerne
telefony!- warknęła Kin.
Brak słów! Cudo! I w ogóle mega! Epitety mi się kończą! Co z tego, że jest ich z milion! Genialnie!
OdpowiedzUsuńWeny i czekam na rozdział 😉
Pozdrawiam RosalieIris 😊
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak twoje słowa mnie cieszą! *0* <3
UsuńNie umiem tego pisać.
Dziękuje <3
*Nie będę płakać* *Jednak tak *
Czy ty napisałaś "epilog"?!
OdpowiedzUsuńJa. Ci. Nie. Pozwalam. Skończyć. Tego. Opowiadania. Po. Prostu. Nie. Możesz!
No bo to jest zawaliste <3
A ten koniec... Cudo <3
No i mam zaszczyt nominować cię do LBA.
Szczegoły: http://welcome-in-the-xxi-century.blogspot.com/
Zawsze mogę zacząć pisać kolejną miniaturkę :3
UsuńNie koniecznie o nich :D
Bardzo fajne zakończenie. Życzę weny.
OdpowiedzUsuń