wtorek, 9 lutego 2016

2# Miniaturka "Kin Herondale"

Gdy miał pięć lat jego ulubionym pomieszczeniem był jego pokój, to było jego małe królestwo, gdzie mógł ukryć się przed kłótniami rodziców. Brał do ręki swojego pluszaka i chował się pod łóżkiem. Jego strażniczką była Maryse. Tylko ona rozumiała syna. Pokój urządzony był w prostocie, nigdy nie lubił ekskluzywnych rzeczy. Sam jego ubiór mówił o tym. Zwykła czarna koszulka bez napisów, przetarte dżinsy. 
Rozejrzał się po pokoju. Panowały tam złoto i biel. Jego myśli skierowały się w kierunku dziewczyny. Ubrana w biel, włosy i oczy połyskujące złotem. Gdyby nie był świadkiem kłótni i spotkałby dziewczynę na mieście mógłby przysiąść, że to Jace z długi włosami.
- Podasz mi jeden argument, czemu stoisz jak słup w moim pokoju? - do tego nie grzeszy charakterem.
Powolnym krokiem odwrócił się. Złotowłosa była od niego niższa tylko o głowę, miała skwaszoną minę, do tego patrzyła na niego spod byka. Damska wersja Jace’a.
- To był mój pokój - starał się o uprzejmy ton, lecz ociekał nienawiścią do nowej poznanej.
- Właśnie: był - ominęła go i weszła do pokoju. - Będziesz stał jak słup czy może wejdziesz? A czekaj…. Podziwiasz moje piękno? To czekaj - wstała i obróciła się wokół własnej osi. - Ta dam! - prychnął.
Rzucił torbę i rozłożył się na łóżku. Spojrzała na niego zaskoczona.
- Pani już podziękujemy - machnął ręką, jakby odganiał muchę.
Zaczerwieniła się.  Wskoczyła na łóżko tuż przed ścianą. Opadła na tyłek i nogami zaczęła odpychać się,  próbując przesunąć chłopak.
- Co ty robisz? - Aleca bawiła sytuacja, jak dziewczyna dokładała wszelakich sił, aby strącić do z łóżka.
- Próbuje cię zepchnąć z mojego łóżka! - cała czerwona dołożyła podwójnych sił.
- Nic ci to nie da, jestem za silny…
- ...I gruby - mruknęła.
- To są mięśnie! - zacmokała.
- Wmawiaj sobie, wmawiaj.
Zmieniła swój  nie szczęsny  plan. Zabrała nogi ze ściany.  Niebieskooki uważnie ją obserwował. Usiadła mu na brzuchu, nogi luźno zwisały jej z końca łóżka.  Zmarszczył  brwi. Ta tylko wrednie się uśmiechnęła i skrzyżowała ręce na piersi.
- Możesz ze mnie zejść?
- Możesz opuścić pokój. On należy do mnie! - warknęła.
Rzucali sobie jadowite spojrzenia.  Przez „zajmowanie” się sobą, nie zauważyli wchodzące Jace’a, który przeklął gdy zahaczył o torbę Aleca.  Mimowolnie zachichotali.
- Przerwałem w czymś? - poruszył sugestywnie brwiami.
- Zboczeniec - mruknęła.
- Alec, czemu nie powiedziałeś mi, że masz dziewczynę? Zrozumiałbym to…
- A wy… jesteście gejami? - spojrzała na nich zaskoczona.
Alec wytrzeszczył oczy, Jace zachłysnął się powietrzem. Isabelle z Clary zaalarmowane długim brakiem chłopaków, zaczęły ich szukać, nie musiały długo, bo wszyscy znajdowali się w pokoju Aleca/Kin.  Zamarły widząc nową osobę. Kin przekrzywiła głowę. 
- Jace, nie mówiłeś, że masz siostrę… - zaczęła zaskoczona Clary, widząc podobieństwo między dwójką złotowłosych.
Jeszcze bardziej zaskoczył ją fakt, że obca dziewczyna siedzi na Alecu. Chłopak nic z tego sobie  nie robił, patrzył na swojego parabatai, który ilustrował złotowłosą.
- Bo ja sam o tym fakcie nie wiedziałem.
- To niemożliwie, żebym miała brata… Ja jestem sierotą - powiedziała zażenowana.
- To jeszcze bardziej prawdopodobne! - krzyknęła Clary.
- Chyba bym wiedziała, że mam brata…
- Możesz ze mnie zejść? - spytał Alec.
- Możesz przyznać, że to mój pokój? - zmrużyła oczy.
- Oooo. Nie.
- To zapomnij! Będę na tobie siedziała, aż nie przyznasz, że to mój pokój.
- A może zdradzisz swoje imię? - Isabelle poruszała sugestywnie brwiami.
- Kin - wzruszyła ramionami.
- A nazwisko? - spytała zniecierpliwiona Clary, która w duchu pękała z radości z dwóch powodów.
Po pierwsze, Alec przestał się na nią gapić, Clary zdawała sobie od dłuższego czasu, że chłopak się w niej buja. Ale ona miała Jace’a. Nawet gdyby spróbowali to i tak nie mieliby wspólnych tematów. Alec i Clary? Związek niemożliwy.
Po drugie Jace nieświadomie powiedział przy Clary, że chciałby mieć młodszą siostrę, własną rodzoną. Czasem zazdrościł niebieskookiemu licznej rodziny. On (chociaż Lightwood starał się to odpędzać) czuł się jak piąte koło.
Rudowłosa przyjrzała się dwójce leżącej na kanapie. Ładna z nich byłaby para- pomyślała. Spojrzała porozumiewawczo z Isabelle, która myślała o tym samym. Kiwnęły niewidocznie głowami.
- Nie mam nazwiska - westchnęła.
- Każdy ma jakieś nazwisko! - Isabelle była „zaskoczona ”, Alec wpatrywał się w dziewczynę.
Po długim siedzeniu dziewczyny na sobie postanowił ją przenieść. Złapał ją za ramiona, krzyknęła zaskoczona i położył obok siebie. Rzuciła mu zasztyletowane spojrzenie. 
- Ta? - rzuciła poirytowana. - Tylko jak mnie przynieśli do sierocińca, to dowiedziałam się, że moja mamuśka najukochańsza mnie nie chciała, pocięła sobie żyły, jej twarz była tak zmasakrowana jak u wyklętego, więc nie wiadomo, kto to był, ale jedno jest pewne: miała mnie gdzieś.
W pomieszczeniu nastała cisza. Nikt nie spodziewał się takich okrutnych słów od strony złotowłosej. Każdy spoglądał na siebie oprócz Kin, która zajmowała się swoimi paznokciami.  Ciszę przerwała Alec, dokładnie jego brzuch, dziewczyna wybuchnęła śmiechem. Wszyscy spojrzeli na nią jak na wariata.
Alec kichnął, gdy włosy znalazły się na jego twarzy. Przez to jeszcze bardziej śmiała się jak wariatka. Maks przechodząc przez otwarte drzwi, puknął się w czoło i poszedł dalej. Gdy uspokoiła oddech, mruknęła:
- Sztywniacy.
- Idziemy coś zjeść? - spytał Jace. - Żono, to jak z tym obiadem? - Clary zarumieniła się.
- Zapomnij - złapała  Isabelle i wyszły z pokoju rzucając głupie uśmieszki, Jace niezadowolony ruszył za dziewczynami.
- Idziesz? - mruknął.
- Nie - odpowiedziała krótko.
- Nie jesteś głodna?
- Jestem.
- To czemu nie idziesz?
- Bo mam pewność, że nie zabierzesz mi łóżka i tak leżałeś na mojej poduszce.
- Jeny, jak ja cię nie lubię - warknął.
- Z wzajemnością - obróciła się plecami do chłopaka.
- Ale nie pozwolę ci głodować.
Złapał ją w pasie i przerzucił jak worek ziemniaków.  Warknęła zirytowana. Zaczęła go uderzać o łopatki, uśmiechnął się widząc poczynania dziewczyny. Maryse widząc wychodzącego Aleca, omal nie zadławiła się zupą. Reszta (Maks, Isabelle, Clary, Jace) potajemnie chichotali. Kin widząc Maryse, poczuła iskierkę nadziei, że przerośnięty goryl ją wreszcie puści.
- Widzę, że jest pani rozsądną kobietą, więc proszę, aby pani powiedziała o temu tu - wskazała palcem na Aleca. - Aby mnie puścił! - warknęła.
- Alexandrze, jaki jest powód dręczenia dziewczyny? - zacisnęła usta, aby się roześmiać.
- O to dziewczę nie chciało przyjść na obiad, chciała się zagłodzić na rzecz pokoju - uniosła jedną brew. - Potem ci wyjaśnię.
- Już możesz ją położyć.
- Nie mogę.
- Co?! Ty idioto puść mnie albo rozszarpię cię na strzępy! - warknęła.
- Nie szkoda ci paznokci? - wtrącił się Maks.
- Na nie jego? Nigdy. Co ty robisz!? - wrzasnęła.
Alec zabrał z kuchni najszersze krzesło jakie było w domu i posadził tam dziewczynę. Warknęła do niego po walijsku. Usiadł za nią, objął ją jedną ręką (trzymając od razu za ręce), aby się nie wyrwała i przysunął talerz.
- Co ty robisz? - spytał rozbawiony Jace.
- Karmię kalekę.  No już ci… Tylko jedz.
- Tylko zaśnij, a stracisz oboje oczu.
- Ale z was słodka para - szepnęła Isabelle.
- Idź do diabła - powiedziała Kin, gdy łyżka leciała w jej stronę. - No proszę pani! - jęknęła niezadowolona, obracała głowę w każdą stronę, aby nie zostać nakarmiona.
- Mów mi Maryse - powiedziała uśmiechnięta.
Maryse piała z radości, jej pierworodny zaczął interesować się dziewczynami, w głębi duszy czuła, że ten dzień kiedyś nadejdzie. Przez jakiś czas myślała, że jest gejem i wstydzi się o tym powiedzieć albo spotyka się z podziemną. Po wielu trudach Alecowi udało się włożył łyżkę do buzi dziewczyny.
- Zabiję cię - mruknęła, gdy przełknęła jedzenie.
- Żono moja, serce moje, też cię nakarmić? Albo ty mnie? - spytał Jace sugestywnie.
- Wybacz mężu, ale ja nie dzielę  się jedzeniem - pokręciła głową.
- Rzygam tęczą - mruknęła Isabelle.
- Ja też - zgodził się Maks.
- A gdy będę poważnie chory bądź ranny?
- To zamówię grubego faceta, aby karmił cie albo wielką kaczkę.
- To zdrada!
- Kwak - parsknęła.
- No już spokojnie dzieci. Powiesz mi jak masz na imię? A tak w ogóle, przedstawiliście się? - pokręcili przecząco głowami. - Wstydzilibyście się! - zganiła ich.
- Mam na imię Maks, mów mi Maks - uśmiechnął się szeroko, Kin uciekając przed łyżką odwzajemniła uśmiech.
- Najseksowniejsza dziewczyna  na całym świecie, Isabelle - machnęła włosami.
- Nieogarnięta Clary.
- Boski chłopak, o boskich włosach, oczach i ciele, Jace. Jedyny w swoim rodzaju - puścił jej oczko.
- Alexander, który cie karmi - przewróciła oczami.
- Kin… Kin pracująca dla Inkwizytora - ręka Aleca zamarła.
- Powiedz mi, co robisz? - spytała Isabelle.
- Nie mogę powiedzieć - powiedziała z nutą smutku.
- A mogę wiedzieć dlaczego nosisz żałobny kolor Nocnych Łowców?
- Taki mnie strój obowiązuje - wzruszyła ramionami.
- Och  – powiedziała zaskoczona.
- Alec, do jasnej Anielki, puść mnie, ręka mnie boli - jęknęła niezadowolona.
- Mamo, też mnie tak nakarmisz? - spytał Maks.
- Kochanie, ale jesteś już dorosły!
- To czemu Alec ją karmi?
- Nie chcę, aby miała anoreksję! - usprawiedliwił się.
Złotowłosa miała już rzucić kąśliwą uwagę, ale przed jej oczami pojawił się list. Ogień smagnął rękę Aleca, przez co musiał puścić dziewczynę. Kin wykorzystała ten moment, aby oddalić się od niebieskookiego.

Jest mi niezmiernie miło zaprosić panienkę do mojego gabinetu, gdzie czeka na panią niespodzianka, długo wyczekiwana.
                                                                                                    Wujek Inkwizytor.

Pisnęła radośnie i wybiegła z domu.  Jej marzenie zostało spełnione. Długo prosiła Konsula, aby sprowadził jej zwierzaka. Czuła się samotna w nocy, nie miała się do kogoś przytulić i tak by nie mogła, bo Konsul zabronił jej się z kimkolwiek spotykać.  Niestety, jedno z jego praw zostało złamane, co doprowadziło do zakochania jej przyjaciela. Nie planowała tego. Z żalem musiała go odprawić. 
- Moje uszy! - jęknął Maks.
- Wydała dźwięk jak Izzy, która zobaczyła, że jedna z dziewczyn ma taką samą sukienkę jak ona - Jace teatralnie przewrócił oczami.
- Ej! To nie prawda! Nie moja wina, że zepsuła taką piękną sukienkę butami… Karygodne.
- Moja koszulka! - wszystkie pary oczy skierowały się na Aleca, który miał wielką plamę ma ubraniu - To była moja ulubiona.
- Nie do twarzy ci z rosołem - Jace zacmokał, Clary wybuchnęła śmiechem.
- Wreszcie będę mogła się jej pozbyć - klasnęła radośnie Isabelle.
- Idźcie wszyscy do diabła - mruknął Alec i poszedł na górę się przebrać.
- Kochanie, nie przesadzaj! - krzyknęła Maryse.

W gabinecie Inkwizytora znalazła się w ciągu pięciu minut. Nie mogła powstrzymać pozytywnych emocji.  Miała ochotę piszczeć i skakać jak wariatka, która wygrała milion dolarów. Energicznie zapukała do drzwi. Usłyszała „proszę” i weszła. Inkwizytor był staruszkiem, który był sprawiedliwy. Miał długą brodę i miłe niebieskie oczy. Kojarzył się dziewczynie z Albusem Dumbledore. Staruszek zwany Antoniny Skywalder uśmiechnął się życzliwie.
- Witaj dziecinko.
- Dzień dobry - rozejrzała się w poszukiwaniu zwierzaka.
Gabinet Inkwizytora był małym pomieszczeniem. Na samym środku stało szerokie biurko, a na nim lampka i stos papierów.  Jedno okno dawało światło na cały pokój, na półkach leżały księgi o historii Nocnych Łowców, najróżniejszych demonach.  Sam staruszek ubrany był w czarne szaty, w których wyglądał śmiesznie, przez swoją chorobę nieuleczalną, zjadała go od środka. Marniał w oczach, lecz dalej był pogodny.
- Jak widzę już jej szukasz - uśmiechnął się i poszedł za biurko.
Szczeniak siedział cicho, jakby wiedział, że ma swojej pani zrobić niespodziankę. Miał rudawą sierść i wyglądał jak mały lisek, uszy postawione, długi nosek. Staruszek podszedł do niej i podał zwierzak. Przytuliła się do zwierzaka. Zaszczekał radośnie, poznał swoją panią.
- Został nauczony do bronienia swojej pani, każdy kto będzie ci groził, zostanie pozbawiony palca - zachichotał. - Do tego umie wykryć jak ktoś kłamie. Jest to magiczny pies. A za pamięci. Tam gdzie ty, tam on.
- Dziękuje - szepnęła.
- To nie wszystko - w jego głosie słychać było powagę.
Delikatnie położyła szczeniaka, który usiadł koło swojej pani i czujnie obserwował starca. Inkwizytor wziął głęboki oddech i powrócił do biurka, skąd z tajemnej skrytki wyciągnął stary dziennik. Przyjrzała mu się uważnie. Okładka za bardzo nie zachęcała.
- To jest dziennik twojego ojca - wzięła głęboki oddech. - Z tego dziennika dowiesz się, kim była twoja mama, tata… - wzięła dziennik i zaczęła go oglądać, nie miała odwagi, aby go otworzyć.
- Czytałeś go? - przerwała mu.
- Tylko córka może go otworzyć - kiwnęła wolno głową, że rozumie.
- Skąd ty…
- Tą tajemnice zabiorę do grobu.
- Czyli mi nie odpowiesz.
- Nie. A teraz idź - zaczęła się kierować do wyjścia - Nie zapomnij go nazwać!
- Dobrze! - trzymając dziennik pod pachą, wyszła z pomieszczenia z nowym zwierzakiem.
- Biedna dziewczynka… - szepnął i zajął się pracą.

Idąc przez jedną ze ścieżek Alicante dostrzegła swojego byłego przyjaciela, który był z  grupką młodzieży. Uśmiechał się od ucha do ucha, jakby nigdy nic. Zakuło ją serce, lecz dumnie szła dalej. Mieszkańcy Alicante byli przyzwyczajeni do bieli, jaką dziewczyna nosiła do pracy, więc kiwali tylko głowami i wracali dalej do swojej pracy. Chociaż jej nowy zwierzak robił furorę. Pani Anilina piszczała zachwytu. Wycałowała zwierzaka i wygłaskała. Kin idąc, starała się nie patrzeć w jego stronę, ale pokusa była za silna. Niska blondynka o tłustej głowie przyczepiła się ustami do rudowłosego. Złotowłosa miała ochotę zwymiotować obiad, którym została nakarmiona. Pies jakby wyczuł emocje pani i zaczął warczeć w stronę nastolatków. Przechodząc, zauważył ją brunet o brązowych oczach. Szturchnął kolegę o obok. Gdy blondynka odczepiła się, poprawiła stanik i szepnęła coś swojej przyjaciółce. Rudowłosy widząc byłą przyjaciółkę o mało nie zakrztusił się powietrzem.
- Kto ci umarł Aniele? - spytał brunet, poprawił dziennik, który zaczął się jej suwać.
- A złamał ci ktoś kiedyś rękę? - warknęła, szczeniak szczeknął, dorosły pies mógł pozazdrościć mu głosu.
Prychnęła i ruszyła do domu. Otworzyła drzwi, aby pies wszedł pierwszy. Od razu rzucił się do obwąchiwania.  Do salonu wszedł rozczochrany Maks.
- Skąd masz psa?! - krzyknął i od razu znalazł się przy zwierzaku, spojrzał się na niego nieufnie.
- Długa historia - położyła dziennik na komodę i poszła w poszukiwaniu miski dla psa.
Staruszek pomyślał o zaopatrzeniu dla zwierzaka, w dolnej szafce znalazła dwie miski i worek karmy.  Napełniła miski i położyła koło tylnego wyjścia. Wyjrzała za ścianę. Maks bawił się z  psiakiem.
- Jak go nazwałaś?
- Nie zrobiłam tego jeszcze - odpowiedziała szczerze - A może Cerber?
- Pies Hadesa z trzema głowami? - kiwnęła głową. - Może być - wzruszył ramionami i powrócił do zabawy.
Pies znudzony zabawą z okularnikiem ruszył do kuchni. Maks niezadowolony wrócił na górę do swojego pokoju. Całe ubrania (był ubrany na czarno) miał w sierści.  Kin wpatrywała się w zwierzaka jak pochłaniał wielką ilość karmy. Nie sądziła, że taka mała istota ma taki pojemny żołądek.  Gdy nakarmiła zwierzaka poszła z nim na górę do swojego pokoju, ale zanim to zrobiła, zabrała dziennik z komody, gdzie Alec siedział na jej łóżku i czytał książkę.
- Znowu ty! - jęknęła niezadowolona.
- Znowu ona! - Alec odłożył książkę.
- Ile razy mam ci mówić, że to jest mój pokój i masz się stąd wynosić?!
- Ile razy mam ci mówić, że nie wyniosę się stąd, bo to mój pokój!?
- Jesteś niemożliwy! - warknęła.
Prychnęła i podeszła do szafy.  Alec przewrócił oczami. Spojrzał z ukosa na psa, który go obserwował. Schowała dziennik pod stosem ubrań i zamknęła szafę.
- Kin, powiedz swojemu psu, aby się na mnie nie gapił jak na obiad.
- A może jesteś jego obiadem? - spojrzała na zegarek, robiło się późno.
- To nie jest  zabawne! - Cerber wskoczył na brzuch chłopak i słodko na niego spojrzał - Ale słodki - powiedział, gdy zobaczył minę szczeniaczka.
Pokręciła głową.
- Gdzie są wszyscy? - spytała.
- Poszli  gdzieś - wzruszył ramionami.
- A ciebie nie wzięli… bo robisz im wstyd? - zasugerowała.
- Nie - prychnął. - Chciałem pobyć sam.
- Forever alone - mruknęła.
- Słyszałem.
- Pięć punktów dla pana - klasnęła w ręce i usiadła na łóżku, zabierając spod głowy poduszkę.
- Ej!
- Kobiecie się ustępuje!
- Ale ja tu żadnej kobiety nie widzę - rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Ale ty zabawny - mruknęła i obróciła się do niego plecami.
Cerber wskoczył za panią i przytulił się do jego boku. Głowę położył na dłoni, która leżała na wysokości klatki piersiowej. Uśmiechnęła się smutno. Po jej plecach przeszedł dreszc,z gdy Alec przybliżył się i poczuła żar bijący z jego ciała.
- Czemu taka jesteś? - to pytanie ją zaskoczyło.
- Jaka? - nie ruszyła się ze swojej pozycji.
- Zamknięta w sobie, wredna, sarkastyczna… - szeptał jej do ucha.
- Bo taka się urodziłam, dla nikogo się nie zmienię - zacisnęła powieki.
Usłyszała westchnienie.  Wymusiła  na sobie sen. Musiała być wypoczęta, bo jutro zaczyna się ciężki dzień pracy.  Zadrżała na myśl, że niebieskooki jest tak blisko niej.

NOC
Śpiąc, dziewczyna zabrała całą kołdrę chłopakowi, który uparł się, że będzie spał w swoim pokoju nawet ze złotowłosą. Miał  powód, którego nie chciał zdradzić, jego rodzina szanowała to. Zwłaszcza jego matka, który w myślach nalegała, aby spał w jednym pokoju dziewczyną. Bardzo chciała mieć wnuki.
W pomieszczeniu robiło się coraz bardziej zimno, niebieskooki kręcił są w tą i w tą. Zazdrościł dziewczynie kołdry i zwierzaka, który miał więcej sierści niż ciała.  Tarł rękami o ciało próbując się rozgrzać.  Po jakimś czasie obudzono dziewczyna, warknęła, bo poczuła za sobą wiercenie Aleca. W ciemności przewróciła oczami.
- Zbliż się - wychrypiała.
Posłusznie to uczynił.  Po jej plecach znów przeszedł dreszcz, co ostatnio. Przykryła kołdrą jego, którą bezczelnie zabrała, gdy tylko zasnęła. Uśmiechnął się.
- A spróbuj mi tylko zabrać kołdrę - zagroziła mu i znów zamknęła oczy.
- Jeszcze chcę mieć wszystkie palce - szepnął i też zamknął oczy, ale zanim to zrobił przybliżył się do dziewczyny, przez co opierała się plecami o jego klatkę.
Gdy miał pewność, że zasnęła (zaczęła wolniej oddychać) położył na jej tali dłonie. Cerber uniósł głowę  i spojrzał na chłopaka, po chwili wrócił od drzemania.  Zagryzł wargę, serce zaczęła mu szybciej bić. Nigdy nie był tak blisko dziewczyny, żadnej nie przytulał, to była dla niego nowość.
Pragnął wszystkie nowości odkryć.
Cerber :)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Beta: Alixe♥
Mam nadzieję, że się podobało i zapraszam do komentowania! :)

6 komentarzy:

  1. nie no, ogólnie fajnie. Tylko kiedy będzie rozdział, wiesz, teraz już chyba 9... Bo ze zniecierpliwieniem na niego czekam :)
    Snack#

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć!
    Uwielbiam blogi o Darach Anioła.
    Nieważne czy to bazujące na filmie, książce czy wyobraźni autora.
    Jak na razie za wiele nie mogę napisać, akcja się rozkręca.
    Masz u mnie plusika za długość rozdziału.
    Pozdrawiam, obserwuje i czekam na kolejny rozdział! ^^

    W wolnej chwili zapraszam do siebie:
    http://zapomniana-partytura.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć!
    Uwielbiam blogi o Darach Anioła.
    Nieważne czy to bazujące na filmie, książce czy wyobraźni autora.
    Jak na razie za wiele nie mogę napisać, akcja się rozkręca.
    Masz u mnie plusika za długość rozdziału.
    Pozdrawiam, obserwuje i czekam na kolejny rozdział! ^^

    W wolnej chwili zapraszam do siebie:
    http://zapomniana-partytura.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Apropo miniaturka wyszła genialnie.
    Bardziej jednak oczekuje na kolejny wpis dotyczący historii.
    Dziewiąty rozdział już się pisze?
    (:

    OdpowiedzUsuń