niedziela, 21 maja 2017

Rozdział 27

Hej! Tu autorka tego opowiadania. Jak widzicie opowiadanie zostało zatrzymane w momencie kiedy Kin miała się dowiedzieć prawdy J
Długo się nie odzywałam bardzo was za to przepraszam ale nowa szkoła, nowe otoczenie ;/  Dla tego postanowiłam wrócić! Chcę skończyć tą historię, od razu uprzedzam, że nie ma już Alixe, która poprawiała błędy dlatego przepraszam z góry za każdy błąd! Zapraszam do czytania!
KIN
-O co wam chodzi? Przecież wiem kim jestem!- powiedziała oburzona.
Ale czy na pewno?
Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu, zakapturowane postacie wyglądające jak posągi, okrążyły  ją. Nie miała gdzie uciec. Cisi Bracia byli silniejsi od zwykłych nocnych łowców.  Wyprostowała się i niepewnie kiwnęła głową. Czuła się coraz bardziej nieswojo, jakby ciężar wiedzy bijący od cichy braci ją przytłaczał. Światło bijące od magicznych kamieni dawało tajemniczą aurę.
Skoro wiesz kim jesteś to czemu nie utwierdzisz się w przekonaniu?
-Bo..bo..bo.. będzie chcieli mnie namącić w głowie!- pisnęła.
Ja Jeremiasz przysięgam na Anioła Razjela pokazanie ci prawdy i tylko prawdy. Czy jesteś gotowa?
-Na co go…- Jeremiasz złapał ją głowę, dziewczyna upadła na podłogę, oczy automatycznie zamknęły się.

Czarownica przez moment widziała ciemność aż nagle pojawiło się światło, niedaleko niej pojawiła się ławka. Rozejrzała się wokół. Czuła się jak Harry Potter, który dostał zaklęciem niewerbalnym. Spojrzała na swój strój, była ubrana w strój bojowy.  Nagle znikąd pojawiła się ławka, usiadła niepewnie.
-Gdzie ja jestem?- szepnęła do siebie.
-W swoim umyśle- Kin odwróciła się gwałtownie, serce zaczęło jej dudnić jak oszalałe.
Zobaczyła kopie siebie.  Przed nią siedziała wysoka dziewczyna w złotej sukni, włosy miała rozpuszczone, na twarzy widniał delikatny uśmiech.  Czarownica z ciekawością przyjrzała się nowej przybyłej.
-Jak to jest możliwe? Ale… Czekaj co?- zaczęła machać rękami.
-Spokojnie. Zaraz ci wytłumaczę ale najpierw- kobieta puknęła palcami dziewczynę.
-Ała! Za co?- pomasowała czoło.
-Chciałam cie upewnić, że jestem prawdziwa- uśmiechnęła się szeroko.
-Aha- prychnęła.
Kobieta w złotej sukni klasnęła.
-Może to być skomplikowane ale jestem tobą. Nawet w tej chwili..
-Ale dlaczego?- kobieta przewróciła oczami.
-Zapomniałam jaka jestem  irytująca. Nie przerywaj mi okey? Każdy nocny łowca ma dusze podzieloną na dwie części. NIE PRZERYWAJ- Kin zamknęła usta-  Cisi Bracia robią rytuał, aby nowo narodzone dziecko nie zostało opętane przez demona. Czyli dwie dusze są zamknięte dla demonów ale otwarte, związane dla siebie. Dlatego możemy porozmawiać ze sobą. Jak wiesz są wyjątki taki jak Jace Herondale. Ale on nie jest ważny. Każdy dusza nocnego łowcy jest w niebie i na ziemi.  Jeśli umrze dwie połówki łączą się i są w niebie. Czekają na urodzenie się dziecka, aby znów spełniać swoją misje. Walka bez końca można rzec. Na razie rozumiesz?
- Gorsze to niż funkcje matematyczne z matmy ale ogarniam. Mój dalej.
-A na czym to ja skończyłam? A! Jesteśmy Aniołem wyższej rangi. Znaczy, że nasza dusza jest silna od innych.  Zostałam poproszona przez Razjela, aby zabić Valentine. Wszyscy myślą, że Aniołowie pilnują swoich nosów lecz to nie prawda! Jesteśmy z nocny łowcami zawsze kiedy nas potrzebują tylko czasem tego nie widzą.- uśmiechnęła się smutno.- Od razu się zgodziłam, bo i tak nie długo miałam zejść na ziemie.
-Jeśli nie długo miałam zejść za ziemie to Kto…
-Naszym rodzicami? Spójrz na prawe ramie.- dziewczyna zrobiła to co kazała- Legenda, która jest prawdą, Anioł kiedyś dotknął ramie pierwszego potomka Herondale i teraz każdy  potomek ma ten symbol. A naszymi rodzicami jest Cecylie Herondale i Stephen Herondale jest jedno ALE. Zanim  Cecylie popełniła samobójstwo to była w podwójnej ciąży. Nikt nie wiedział oprócz Cisi Braci.  Można powiedzieć- zaśmiała się- że magicznie przez brzuch zostałam urodzona Zanim Valentine nas dopadł.  Zostałyśmy podrzucone do Domu Dziecka, gdzie miałam się nauczyć ludzkich uczuć.
-Ale… po co skoro Jace nie musiał to czemu ja miałam?
-Bo miałaś więcej krwi anioła niż normalny Nelfin a do tego ten dupek Valentine dawał Cecylie krew przez co byłaś nieludzka.
Kin złapała się za głowę, posiadała za dużo informacji. Nurtowało ją dwa pytania. Kobieta położyła dłoń na jej ramieniu i pogłaskała.
- Pytaj śmiało, musisz odkryć prawdę. Pamiętaj lepiej znać najgorszą prawdę niż żyć w kłamstwie.
-Gdzie w umyśle mi świta, że miałam moc czarownika to… prawda?- kiwnęła głową- Ale jak to czemu czuła się taka pusta?- kobieta westchnęła.
-Zostało ci podane napój, który zakrył twoje moce.  A! Zapomniałabym, twoje moce zostały podarowane przez upadłego Lucjusza.  Ma wieczny zakaz wejścia do nieba ale jeśli chodzi o pomoc niebu to zawsze pomoże. Nadejdzie taki dzień,  kiedy bramy będą dla niego otwarte.  Ten prezent bardzo nam pomógł bo do swoich skrzydeł przyjął cie Magnus Bane- kobieta zamilkła, a Kin zalały wspomnienia z Magnusem- To on cie wychowywał i oczywiście Mistrz ale on spoczywa w spokoju.
-Do czego jestem potrzeba Sebastianowi i Valentinowi?- oddychała coraz ciężej, z trudem przyjmowała prawdę.
Nie ukrywała swojego zdziwienia, lecz w końcu wszystko składało się w jasną całość.
-Valentine chcę wrócić z piekła na ziemie, aby zniszczyć i wszystko.  Muszę teraz skupić. Gdy dostaniesz miecz Anioła będziesz miała tylko szansę.  Będziesz musiała trafić w prosto w jego serce. Jego dusza zniknie na zawsze. Valentine Morgenstern przestanie istnieć na zawsze.
-A Sebastian? –wyjąkała.
-Zostanie uratowany. Mimo, że jest synem Valentine zrobił dużo dobrego, wiele ludzi podczas głosowanie wybierze ratowanie go.  Jest jedna rzecz, którą ci nie powiedziałam.  Jesteśmy związane z Sebastianem musisz go uratować. Sama twoja obecność wypala w nim zło- kobieta wstała z gracją i podeszła do kopii Sebastiana.- Tylko ty możesz go uratować. Pamiętaj Kin Herondale. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz