piątek, 13 maja 2016

Rozdział 19

 Tak się skupiłam na Kin i Alecu, że całkowicie zapomniałam o reszcie. Psułam ich osobowość. Psułam ich. Przepraszam.  Pochylonym drukiem jest ala- wspomnienie Kin J Specjalnie takie coś pisałam, aby nie odpowiedzieć całej historii czarownicy.  Jest ona bardzo skomplikowana… Jeden rozdział nie dałby rady go opowiedzieć. Ci którzy dotrwają do końca będą ją znali.  Zapraszam! Ogólnie to rozdział mi się nie podoba ale.. to wina szkoły xo
PS. Poszukuje bety, która sprawdzi poprzednie rozdziały bo Alixe, nie ma czasu… Jeszcze raz przepraszam ;-; 

CLARY
Rudowłosa znana była ze swojej upartości, tę cechę odziedziczyła po swojej matce Jocelyn.  Jocelyn Garroway (dawniej Fray) po wielu latach życia w strachu, mogła zaznać szczęścia, które potrzebowała. Jej brzuszek z dnia na dzień robił się coraz większy. Wiadomo było, że urodzi się chłopiec.  
Clary była przeszczęśliwą, jedna w głębi pragnęła znaleźć jakikolwiek sposób na odratowania starszego brata. Od zawsze pragnęła starszego brata, który miotał się pomiędzy dobrem a złem.
Zielonooka siedziała z przyjaciółmi w salonie. Każdy był zajęty swoimi myślami.  Isabella rozmawiała z Simonem, który zmienił się. Nie był chłopcem, który wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać tylko został prawdziwym mężczyzną.  Ciało pokryte bliznami po wielu bitwach, runy wijące się po ciele.
-Clary… Clary!- zamrugała kilkakrotnie.
Spojrzała oszołomiona na Jace, który stąd znikąd się pojawił.  Clary wspominała jak seksownie wygląda Jace?  Dalej nie mogła uwierzyć, że ktoś taki jak ON. Wybrał JĄ.  Nie uważała się za kogoś ładnego. Była niska i płaska. Kto chciałby taką dziewczynę!?
-Przepraszam, zamyśliłam się.
-Clary wszystko w porządku?- spytała z troską Izzy.
-Tak, Tak- zapewniła szybko, rozejrzała się po pomieszczeniu- Gdzie Alec?- spytała gdy nie dostrzegła niebieskookiego.
Jace spochmurniał. Rudowłosa instynktownie złapała go za rękę. Dostrzegła w jego oczach smutek, który próbował ukryć.  Jako jedyna mogła czytać z jego twarz jak z otwartej księgi.
 -Jest z czarownicą- zmarszczył gniewnie brwi- Gdy chcę aby ze mną porozmawiał zbywa mnie i leci do tej… tej czarownicy- na jego ustach cisnęło się inne słowo, lecz musiał je przemilczeć.
-To w sumie nie winna Aleca,  tylko Maryse. Kazała mu pilnować jej.- wzruszyła ramionami Izzy.
-Po co?- spytali jednocześnie Simon i Clary.
Jak za dawnych lat-Pomyślała.
- Czemu teraz o tym mówisz?- spytał wkurzony Jace.
-Bo sama się niedawno dowiedziałam?
-To trzeba było od razu nam powiedzieć!- Izzy wraz z blondynem stąpali po cienkim lodzie.
-Jonathanie Herondale jakbyś nie patrzył na tylko swój czubek nosa zauważyłbyś, że po zerwaniu Alec wreszcie jest szczęśliwy! Nie lubię Kin, owszem wkurza mnie jej zachowanie ale ją toleruje. Jeśli dzięki niej mój brat jest szczęśliwy to ja też. Przestał snuć się po kątach. Jako jego parabatai powinieneś to wiedzieć . To jest cel każdego parabatai.
-Moim celem jest: znalezienie Sebastiana i zabicie go.
Po plecach Clary przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Z przerażeniem spojrzała na ukochanego, który zaczął znów tworzyć mur wokół własnej osoby. Jaka była tego przyczyna?  Jace kim ty jesteś?
W pokoju nastała cisza przed burzą….
KIN
Podeszła do znajomych drzwi. Poczuła jak magia przepływa przez dłoń tworząc czerwony obłok.  Ogromne prostokątne drzwi otworzyły się z jękiem.   Nie oglądając się do tyłu weszła do pomieszczenia. Natrafiła na korytarz, który wyglądał jakby przeszło tornado. 
Wszędzie walały się zniszczone obrazy dzieła Jocelyn (każdy obraz po prawej stronie posiadał podpis autorki).  Skręciła w prawo. Salon wyglądał gorzej niż korytarz. Dookoła walały się puste butelki po alkoholu, musiała ostrożnie stąpać po podłożu, gdzieniegdzie. Sadza osiedliła się na białych ścianach (aktualnie szarych).  Westchnęła, czuła duże przywiązane do tego miejsca, bolało ją ten widok. Użyła wszystkich sił, aby przywrócić porządek. 
Po paru długich minutach salon wyglądał jakby perfekcyjna pani domu przyjechała i zrobiła swoje abrakadabra. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Ukryte dotąd wspomnienia zaczęły tworzyć  klucz do historii Kin albo jej części…
Każda dziewczyna wieku ośmiu lat uwielbiała bawić się lalkami, chowanego bądź berka. Nie ona.  Jako przyszła nocna łowczyni dostawała broń, książki o rodzajach broni i broń. Nie wiedziała co to delikatność, chociaż jej wygląd mówił coś innego. Bo w małym ciele dziewczynki rosła wojowniczka obdarzona potężną mocą, która miała być częścią czegoś wielkiego. 
Była i jest najmądrzejszą ludzką istotą, która chodziła po tej ziemi ( a może nie tylko po ziemi?) Skrzywdzona przez los znalazła schronienie u Wielkiego Czarownika Brooklynu.   Myślisz, że ciemny zaułek to jedyny koszmar, który przeżyła? Jesteś w błędzie to dopiero początek.  
Pozory mylą…
Każdy dzień jest utrapieniem.
Każdy krok musi być przemyślany.
Jedno potknięcie?
Umierasz.
Witamy w Świecie Cieni.
Gdzie porozumienia są tylko zbędnym papierkiem.
Wilkołaki?
Wampiry?
A może wróżki?
Nikomu nie ufaj.
Nawet najlepszemu przyjacielowi, nie możesz ufać, nawet parabatai.
Nie wierzysz?
Luknij sobie w historie Valentine i Luke.
Z nadmiaru zebranym wszystkich wspomnień, dziewczynie zakręciło się w głowie.  Usiadła na najbliższą kanapę.  Złapała się za pulsującą z bólu głowę, kręciło się w jej głowie. Oddychanie sprawiało jej trudność.  Pustka wypełniła się wspomnieniami, dawne smutki objęły dziewczyny jak pluszowy koc.  Podciągnęła nogi pod brodę.  Traciła kontakt z rzeczywistością, to nawet dla niej było za dużo.  Mimo swojej siły była zwykłym człowiekiem. Ludzkie ciało jest takie kruche… Zamrugała kilkakrotnie. Oczy wypełnione łzami tworzyły zamazany obraz. W pokoju zrobiło zimno. Nie ukrywała swojego cierpienia. Chciała się uwolnić…
Czemu ona musi cierpieć?
Czemu ona wszystko to widziała?
Czemu?
Czemu ona?
Nawet nie zdawała sobie sprawy, że została uniesiona z sofy. Ręce pokryte czerwonymi iskierkami wybuchały tworząc toksyczną parę dla zwykłego człowieka. Objęła swoje ramionami. Nuciła pod nosem piosenkę z etapu zwanego „dzieciństwo”.  Ciepło drugiego nie pomagało roztopić lodu, który był w niej.
Nikomu nie jestem potrzebna.
Zimno.
Chcę ciepła.
Przed oczyma pojawiła się niebieska mgła zmuszająca ją do zamknięcia oczu. Walczyła, walczyła lecz została złamana. Przegrała.
ALEC
Trzymał w ramionach czarownicę, która była strasznie blada. Kolory odeszły z jej twarzy. Trzymał sztywne i zimne ciało. Mimo nałożenia na niej bluzy, dalej  pozostała zimna. Oczy patrzyły na jakiś punkt. Gdyby nie poruszająca się klatka piersiowa stwierdziłby, że nie żyje.  Spojrzał z bólem na Magnusa, który magią zamknął oczy przyjaciółce. 
Nie wiedział co jej jest. To go bolało. Mimo  muru, który budowała dziewczyna wokół siebie, potrafił odnaleźć w niej dobro. Z Kin strony wysłuchał wiele przykrych słów a nawet czynów… Za każdym razem jej wybaczałam. Była dla niego ważną. Posiadał drugą siostrę, o którą musiał się martwić.
-Aleksander- szepnął Magnus, podniósł wzrok na czarownika.
-Hm?- wychrypiał.
-Musimy ją zanieść do instytutu, nie jest tutaj bezpieczna.
-Magnus, co jej jest?
-Och, Aleksander- westchnął.
Alec miał przed sobą zmęczonego życiem człowieka.  Podkrążone oczy, na twarzy pojawiło się wiele zmarszczek. Pogniecione ubranie, gdzieniegdzie brudnawe od jakieś substancji. Skulony. Na barkach niósł wielki ciężar…
-Złamała się. Historia Kunegundy jest długa i bolesna. Wszystkie wspomnienia uderzyły z podwójną siłą.  Nie wiem czy z tego wyjdzie. Jest silna ale tego nawet najsilniejszy istota może nie wytrzymać.- spojrzał w bok- Dlatego nie chciałem aby tutaj wchodziła. To tutaj wszystko się zaczyna i tutaj zakończy. Czuję to. Aleksander proszę cie nikomu nie mów, powiedz, że jest chora. Potrzebuje ciszy i spokoju. W sumie… każdy z nas tego potrzebuje. Mam złe przeczucia…






3 komentarze:

  1. Super rozdział. Czekam na nekst. Życzę weny. ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudowny. Śledzę tego bloga od dość dawna i jest świetny, więc chciałam bym nominować cię do LBA więcej informacji na http://dary-aniola-miasto-zla.blogspot.com/.

    OdpowiedzUsuń