sobota, 18 czerwca 2016

Rozdział 21

MAKS
Był za młody, aby to zrozumieć.

Miał prawo nie rozumieć.

Mógł zagubić się w tym niepozornie dobrym świecie.

Nie musiał podejmować sam wyborów.

Chciał być zwykłym dzieckiem.

Los jednak chciał inaczej.

Jak zawsze.

Chłopczyk o imieniu Maks siedział w swoim pokoju, czytał komiksy. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Był zwykłym chłopcem, tak go widzieli inni.  Jednak z pomiędzy palców wyskakiwały fioletowe iskry. Nie parzyły Maksa. Uwielbiał to uczucie. 
W głębi duszy wiedział , że jest inny. Może był mały ale jak na chłopięcy umysł rozumiał dużo.  Wiedział, że Jace kocha Clary, która podbierała mu słodycze. Simon wielbił Izzy.
  Maks wielbił mamę za to, że jest. Lubił jak się uśmiecha, lubił jej obecność. Jednak wielką zagadką była para przyjaciół.  Niebieskooki oddalał się od niego. Stawał się Kapitanem Ponurakiem! Odkąd poznał Kin był inny. Nie umiał tego powiedzieć.  Jakby czarownica była dla Aleca… siostrą.   Młodszą siostrą nie tak jak Izzy, tylko o wiele młodszą.  Nie odstępował jej o krok. 
Mimo warknięć dziewczyn robił za nią wszystko. Dziwnie prawda? Maks też tego nie rozumiał. 
Przez jego ciało przeszedł zimny dreszcz. Odrzucił komiks na łóżko i podszedł do okna. Zamknął je i powrócił do lektury. Dziwnie uczucie wróciło. Zacisnął piąstki. Zmarszczył brwi. Znowu niczego nie rozumiał.
Serce zabiło szybciej. Niewytłumaczony  chłód przenikał w najgłębsze komórki ciała. Czuł się jak uczeń Hogwartu wpadający na jednego z duchów.    Ostatni raz czuł się tak przy demonie… Ale instytut jest bezpieczny prawda?  Prawda?
Chłopiec nie zdawał sobie sprawy, że za ścianą był jego najgorszy koszmar…
CLARY
Wtulona w blondyna rysowała.  Kochała w każdym calu Jace. W jego objęciach czuła się bezpieczna, gdy spał wyglądał niewinnie.  Nieświadomie zataczał maleńkie koła na nagiej skórze dziewczyn, tworząc przyjemny dreszcz, który przechodził przez całe ciało. Od czasu do czasu zaciskał dłoń na tym miejscu. Klatka unosiła się i opadała. Nie miał koszmarów, wreszcie mógł spokojnie przespać całą noc. 
Poczuła mrowienie w opuszkach palców, jakby tysiące mrówek zaczęły biegać po tym miejscu. Zamrugała kilkakrotnie. Wiedziała co się święci. Jej ukryta moc chciała jej coś „powiedzieć”.  Zabrała z szafki pierwsze lepsze kredki i zaczęła rysować. Nie mrugając oczyma, tworzyła obraz. Nigdy nie mogła zgadnąć co to było. Ostatnim razem narysowała dziewczynę leżąca w łóżku. Miała długie brązowe… I to byłoby tyle z głównych elementów (nie licząc pokoju, który był inspirowany stylem  dawnych lat).  
Odleciała.
  Dłoń pracowała bez przerwy, biała kartka wypełniała się barwami.  Niewyraźne kreski stawały się konturami jakiegoś elementu.  Po kilku długich minutach (według Clary) dzieło zostało zakończone. Zamknęła oczy z powodu wielkiego bólu głowy, który zawsze jej towarzyszył po przebudzeniu.   Załzawionymi oczami wpatrywała się w kartkę. Westchnęła. Znowu nic nie mogła odczytać. Obraz przedstawiał dziewczynę (brunetkę ) wpatrującą się w okno.  Za oknem nic ciekawego nie było. Same pola. Kim jest ta tajemnicza długowłosa brunetka ?
I co to znaczy do cholery?
Miała spytać chłopaka ale widząc jego spokojny wyraz twarzy straciła ochotę. Nie mogła mu tego zrobić. Potrzebował odpoczynku. Jace przeżył wiele.  Zbyt dużo jak na człowieka.
 Włożyła obraz do teczki. Znów spojrzała na blondyna, westchnęła.  Wrzuciła teczkę pod łóżko i przytuliła się do jego boku, rozkoszując się dotykiem Jace. Miała złe przeczucia.
KIN
Ciemność…
Pustka…
Załamanie…
Ściga mnie potwór zwany życiem…
Plecie swą ogromną pajęczą sieć
I tylko czeka na bezbronną osobę
Zbyt słabą by się bronić…
Złapał mnie… świat…
Wgryza się we mnie jak zaplątaną w sieci muchę…
Pożera mnie, wgryza się we mnie coraz głębiej i głębiej…
Nie widzę już jasności…
Nadzieja prysła…
Płomień zgasł…
A świat wgryza się we mnie…
Pożera mnie…
W całości…
Do granic…
Ja już nie istnieję…*
JACE
Sny pokazują człowieku najgłębsze pragnienia. Tęsknotę do drugiej osoby. Potrzebę bliskości.  Człowiek, który nie wie czego chcę, powinien sięgnąć do snów bo właśnie tam kryją się nasze wszystkie marzenia.
Nigdy się nie zastanawiałaś czemu w snach pojawia się chłopak, przez którego nie możesz oderwać wzroku? A może pojawia się sytuacja, która sprawia, że czujesz się błogo? A także szczęśliwie?
Tak właśnie czuł się Jonathan Herondale.
Otwierasz oczy i widzisz przed sobą twarz parabatai. Jego szczęście przechodzi na ciebie.  Jednak zaskoczenie zostaje z tobą jak wierny piesek. Każe ci się wykąpać i czekać na niego w pokoju. Robisz to. W pokoju czekasz na wyjaśnienia. Przychodzi z tacą i folią, którą nakrywa się ubrania. Marszczysz brwi. Nie rozumiesz.  
Dziękujesz za śniadanie i jesz.  Pytasz. Odpowiada ci tonem, który nigdy byś go nie posądził. Niebieskooki uśmiecha się cały czas.  Nie możesz nic powiedzieć. Uświadamiasz sobie jedną rzecz. Żołądek robi przewrót o sto osiemdziesiąt stopni. Zasycha ci w gardle. Nie możesz oddychać. Nie wierzysz. Z trudem prosić o powtórzenie. Spełnia twą prośbę. Otwierasz buzie. Cisza. Parabatai klepie cie po plecach i każe ci się ubrać. Wracasz do łazienki i ubierasz sztywny materiał. Przegryzasz wargę. Nie czujesz się dobrze. Alec zabiera się stamtąd. 
Zamykasz oczy. Bierzesz głęboki oddech i je otwierasz. Znajdujesz się przed ołtarzem. Wszyscy się na ciebie patrzą. Wzrokiem odnajdujesz swojego przyjaciela. Uśmiecha się po czym odwraca się do drzwi. Nie zdajesz sobie sprawy kiedy zaczyna lecieć muzyka.  W drzwiach pojawia się anioł o rudawych włosach. Brakuje ci tchu.  Bierzę twoją dłoń i wkłada ci nadgarstek bransoletkę. Obraca się do siebie plecami. Zabierasz z poduszeczki wisiorek w kształcie łzy i zapinasz jej na szyi. Nie możesz się powstrzymać. Dotykasz jej nagiej skóry. Czujesz, że drży. Mimowolnie uśmiechasz się. Łapiesz jej dłonie i wypowiadasz magiczne słowa. Stelą rysujesz runy miłości.  Czujesz pieczenia w miejscach gdzie stela cię dotknęła. Cichy brat ogłasza się was jednością. Całujesz delikatnie jej malinowe usta. Jesteś szczęśliwy. Zamykasz oczy i rozkoszujesz się pocałunkiem. Otwierasz oczy. Jestem w Sali balowej. Przytulasz do siebie jedyny sens życia. Wzrokiem odnajdujesz przyjaciół. Tańczą. Nawet najmłodszy jego brat. Wszyscy są szczęśliwy.
 ALEC
   Siedział samotnie w salonie. Magnus musiał na chwilę wyjść. Nie pozwolił mu z nim iść.” Tam gdzie idę jest bardzo niebezpiecznie, Aleksander”  Z tego powodu był wkurzony. Przecież potrafił o siebie zadbać! Zdenerwowany przeczesywał salon.  Jego głowa była pełna myśli. Zaraz musiał wrócić do instytutu. Miał zadanie odciągać mieszkańców od pokoju czarownicy.  Nie mogli się dowiedzieć! Westchnął. Przeczesał krukoczarne włosy. Skierował się do półki z książkami i wyciągnął pierwszą lepszą. W środku znalazł zmieloną kartkę. Rozejrzał się wokół i wyprostował papier.  To co tam się znajdowało sprawiło, że w oczach niebieskookiego pojawił się łzy. Łzy szczęścia.

Jesteś mym słońcem,
moim natchnieniem.
Jesteś najskrytszym
moim marzeniem.
Na zawsze pozostań
moją miłością.
Jesteś światłem,
a ja cieniem.
Jesteś dojrzałością
i natchnieniem.
Jesteś głosem,
a ja echem.
Jesteś słońcem
rozjaśniasz mi życie.
Jesteś w mych myślach
przez całe me życie. **


*Wiersz nie jest mojego autorstwa ! Link do strony skąd do wzięłam http://www.wiersze.quku.org/ciemnosc/

** Wiersz nie jest mojego autorstwa. Link skąd go wzięłam http://www.wiersze.quku.org/page/2/?
 Rozdział nie został sprawdzony ;-; Przepraszam, że tak długo czekaliście ale ostatnio mam tyle roboty -,- Masakra! 
A I TEN ROZDZIAŁ JEST WSTĘPEM DO CZEGOŚ DUŻEGO. CHYBA XD

2 komentarze:

  1. Nominowałam was do LBA! Więcej info: http://ukrytetajemnice.blogspot.com/2016/06/lba-2.html

    OdpowiedzUsuń