poniedziałek, 25 lipca 2016

ROZDZIAŁ 22


20 DNI MINĘŁO OD DODANIA ROZDZIAŁU O KURDE..
KIN
Każdy z nas miał sytuacje, gdzie ciało brało kontrole nad wszystkim.
Niechciane słowa wychodziły na jaw.
Krzywda bliskich.
Płacz.
Ból.
Samotność.
Nasze własne  demony.
Mój własny demon…
„Bo moje demony mnie przywiązały
Jedwabnymi łańcuchami owiniętymi wokół mojej duszy
To wydaje się oczywiste, że powinnam z tym skończyć
Ale moje demony przejmują kontrolę
Jak ciemne grzechy w mojej duszy
Wiem, że to wydaje się oczywiste że powinnam z tym skończyć
Oh, nie, one są tylko demonami” *
SEBASTIAN
Przywołał ojca ponownie, czekając z zniecierpliwieniem na rozkazy. On (jak to miał w zwyczaju) poniżył swoje syna wyzywając od najgorszych. Niszcząc  ostatnie cząsteczki człowieczeństwa…
-Zabił Królową Faerie w godzinie, gdy księżyc będzie sięgał zenitu. Jej krew przelej do zniszczonego Kielicha Demonów. Zmieszaj są krew z dawnych potomków anioła(Faerie) a potem w usta niewiasty zalej aż cały płyn wypełni jej gardło, w ten otworzy oczy  i dopełni swoje zadania. Clave upadnie. Nocni Łowcy polegną. Nastaną nowe czasy! Valentine powróci!
Po wykrzyczeniu słów zniknął  i powrócił do otchłani. Białowłosy chłopak odetchnął z ulgą. Nie czekając ani chwili dłużej skontaktował się z Królową poprzez dawno skradzione pierścienie. Nie czekając długo dostał odpowiedź. Na jego usta wkradał się chytry uśmiech. Czarne oczy zabłysły wrogo.  Pobiegł do pokoju aby przygotować się na „spotkanie”, które będzie głośne w całym świecie Cienia.
***
Ubrana jak zwykle pięknie, kusiła chłopaka swoimi atutami. On wiedział, czego pragnie. Położył dłonie na biodrze i mruknął seksownie. Drażnił się z nią.  Palce wskazujący dotykał nagiej zimnej skóry. Poczuł pod palcami jak przechodzi ją dreszcz. Naiwna. Przechyliła głowę dając pozwolenie na z całowaniu połączenie między szyją a głową. Gwałtownie się cofnął i całą siłą popchnął kobietę na łóżko. Nie była zaskoczona wręcz przeciwnie zadowolona.  Chciała się ponieść się wyobraźni lecz on miał inne zamiary. W jego dłoni zabłysnął miecz, który jarzył się niebiańskim blaskiem . Zaskoczona rozszerzyła oczy, po czym wpatrywała się martwo w sufit.
Na jego ustach zawitał uśmiech zwycięstwa. Krew, która płynęła z rany plamiło łóżko. Wyciągnął z torby kielich i napełnił naczynie do pełna. Z prawej kieszeni spodni wyciągnął stele i na drewnie narysował runę ognia. Ogień zaczął trawić wszystko wokół.  Spojrzał ostatni raz na kobietę i wyszedł z pomieszczenia. Królowa nie żyje!
MAKS
Przeklinał swój wzrost wszyscy (nawet Clary, która była zna, ze swojej niższości) patrzyli na niego z góry. Ich grobowe miny nie pomagały, jedynie Magnus próbował się uśmiechnąć (z marnym skutkiem ).
-Czemu się na mnie tak patrzycie?- wydusił w końcu.
-Potrzebujemy krwi, aby namierzyć Kin i Sebastiana.
-Okey… Ale do czego ja jestem potrzebny?
-Potrzebujemy twojej krwi groszku pachnący.- spojrzał na niego z przerażeniem.-Spokojnie nie będzie to bolało. To jakbyś… oddawał krew dla potrzebujących, którzy chcą przywołać demona.
-Marne pocieszenie- prychnęła Izzy.
-Dobrze, możemy już zaczynać?
-Zrobić wszystkim porządną kawę?- spytał Simon.
-Pomogę ci- powiedział Jace, wszyscy spojrzeli na blondyna zaskoczeni.-No co?- burknął- Dzień Dobroci dla zwierząt- mruknął.
-Pomóc wam?- rudowłosa spojrzała na nich z troską.
-Nie trzeba- pokręcili głową i poszli do kuchni.
Maks spojrzał na zamyślonego Aleca, który wpatrywał się beznamiętnie w punkt. Jego niegdyś niebieskie oczy utraciły blask.  Nie ruszał się, jedynie klatka piersiowa robiła coś co można nazwać „ Ja żyje spokojnie!”
-Maks!
-Tak?- pokręcił kilkakrotnie głową i zamrugał oczami.
-Podaj nadgarstek, postaram się zrobić do szybko i bezboleśnie.
Uniósł dłoń nad przezroczystym naczyniem, drżał ze strachu. Odwrócił głowę i spojrzał na Izzy, która wpatrywała się w niego  z troską. Po chwili poczuł silnie pieczenie i ciepłą ciec, która skapywała do naczynia. Przegryzł wargę z bólu. Na drugiej dłoni pojawiły się iskry. Poczuł jak magia zaczęła się wymykać z pod kontroli, przepływała przez ciało i trafia na ranę. Po chwili z rany zostaje zeschnięta krew.
-Tyle musi wystarczać na rytuał. Twoja magia rośnie w siłę jak widzę- uśmiechnął się Wielki Czarownik Brooklynu.
Isabella podeszła do niego i przytuliła. Odwzajemnił uścisk. Miał ochotę się rozpłakać. Był tylko dzieckiem, które miało ważne zadanie.
SEBASTIAN
Północ wybiła gdy wszystkie sowy wbiły się w powietrze. Położył niewiastę na zimne  łoże trawy.  Czekał aż księżyc będzie ku górze. Zniecierpliwieniem czekał. Słyszał taniec Faerie. Byli w rozpaczy. Najważniejsza osoba w ich królestwie umarła niewiadomą śmiercią. Nikt nie dowie się czyja to wina. Nikt nie wiedział gdzie ta kobieta się wybrała, z kim.  Podszedł do czarownicy, która jakby nic leżała oparta o drzewo. Przyłożył jej do ust kielich nasączony krwią. Podniósł podbródek i wylał płyn. Gdy naczynie było puste włożył je do torby i czekał. Dokładnie widział jak przełyka. Lewa ręka zaczyna drgać, po ułamku sekundy prawa. Wreszcie anioł otworzył oczy.  Reszta człowieczeństwa Sebastiana sprawiła, że chłopakowi zabrakło tchu.  Przełknął gule i czekał co dziewczyna zrobi. Zaciekawieniem rozejrzała się wokół, na jej ustach zagościł uśmiech.
-Cześć. Kim jesteś?- jej głos był weselszy niż nigdy dotąd.
-Jesteś moja.
  MAGNUS
Niecierpliwie spojrzenia skierowane w jego stronę nie pomagały. Z tysiąca nici próbował złapać tą właściwą. Umykała mu jak klucze, które musiał złapać Harry Potter. Gdy mu to się udało, zamarł. Ona, jego córka, Kin była w parku. Dostrzegł, że nie była sama. Po chwili jej nie było.  Kontakt się urwał. Jedyna pocieszna myśl „ Ona żyje”.
-Gdzie ona jest?- spytał Alec.
-Zadałeś złe pytanie. Gdzie ona była? W parku. Nie sama.
-Z kim?
-Sebastianem.
-Co?!- wszyscy zebrani krzyknęli chórem.
-Ona robiła tam z nim?
-USPOKÓJCIE SIĘ!- wrzasnął, po czym zmęczony opadł na sofę-  Nic z tego nie rozumiem. Pamiętacie jak wam opowiadałem jak pachnie każdy czarownik?- kiwnęli głowami- Bardzo trudno było mi wyczuwać ją. Jakby ktoś specjalnie ukrył jej zdolności, jakby… utraciła wspomnienia.
-Historia lubi się powtarzać- mruknął Jace.
-Ale po co? Czemu Sebastianowi bądź Valentine zależało na usunięciu tymczasowo magii Kin?
-Kin ma więcej krwi demona niż normalny czarownik. Jest aniołem i demonem w jednym nie jest Faerie ale nocnym łowcą.  Ukrycie jej mocy powoduje uległą, miłą, delikatną. Tworząc kogoś innego. Taka jest moja teoria- westchnął.
-Czekaj…- Simon zmarszczył brwi.-Kin nie jest człowiekiem?
-Jest. To jest skomplikowane nawet jak dla mnie- westchnął Magnus.


Przepraszam, że tak długo ale pracuje! A jak mam wolne to odsypiam ;/  Musze się do czegoś przyznać w pewnym momencie opowiadania zepsułam końcówkę przez co przyspieszyłam akcje ;-; Historia idzie szybciej niż myślałam -.o  Postaram się (jeśli ktoś jeszcze to czyta) dodanie kilku elementów, które miałam dać wcześniej.  MIŁYCH WAKACJI ŻYCZĘ!
Cytat z piosenki Against The Current- Demons został użyty na cele pokazania perspektywa Kin, gdy była związana ze swoim duchem w nietypowy sposób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz