czwartek, 20 października 2016

Rozdział 26 1/2

Przepraszam ale szkoła... dobija...
KIN
Następnego dnia, rano.
Obudziła się cała obolała,  uśmiechnęła się pod nosem. Dotknęła pościeli, Sebastiana nie było. Westchnęła.
 Przed oczami miała sytuacje po spotkaniu się z „Mistrzem”.  Dalej czuła na sobie dłonie Sebastiana, usta na szyi i nie znane uczucie, które pierwszy raz doświadczyła. Po jej plecach przeszedł przyjemny dreszcz. Otworzyła oczy. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszędzie leżały jej rzeczy. Zsunęła kołdrę i poczłapała do łazienki. Podeszła do lustra i odwróciła się plecami.  Odwrócona V dalej znajdowało się na łopatkach. Nie tylko blizna przyciągała wzrok, runy wypalone na skórze też. Próbowała cokolwiek sobie przypomnieć, lecz irytująca pustka dawała sobie we znaki.
   Przetarła twarz dłonią. Napełniła wannę wodą, nie zważając na temperaturę weszła do niej po samą szyje. Zabrała gąbkę z półki, wybrała ulubiony żel pod prysznic i namydliła ciało.  Nie starając się o delikatność wyszorowała całe ciało. Postanowiła od dzisiaj dbać o siebie, aby Sebastian był z niej dumny. Przyszła pani Morgenstern. Wyszła z wanny, gdy woda zrobiła się zimna. Wytarła się puchatym ręcznikiem, ubrała na siebie strój nocnego łowcy, którego nie było jak weszła do łazienki. Pewnie  ukochany przyniósł jej jak pływała w marzeniach. Materiał był przyjemny w dotyku.  Rozczesała długie włosy i splotła w dwa warkocze. Gotowa wyszła z łazienki, stamtąd skierowała się do kuchni. Gdzie czekał na nią chłopak z duszą demona.
-Jedz.- rozkazał.
Zieleń została zastąpiona czerwienią. W duchu westchnęła. Posłusznie zjadła obfite śniadanie.  Po czym za „prośbą” białowłosego do pokoju, który zawsze był dla niej zamknięty.  Z kieszeni wyciągnął szary klucz i wysunął do środka. Usłyszawszy charakterystyczny dźwięk popchnął drzwi.  Na widok pokoju dziewczyna rozszerzyła oczy ze zdziwienia. Pokój (wielkości salonu) był pełen broni od sztyletów do długich mieczów.  Dziwne ciepło rozlało się po ciele. Nie zwracając uwagi na Sebastiana zaczęła pakować w siebie broń do poszczególnych przegródek, kieszeń, butów i tym podobne.  Gotowa, uniosła dumnie pierś i spojrzała na Sebastian, który miał trudną do odgadnięcia minę.
-Jestem gotowa.
-Brakuje ci tylko jeszcze jednej rzeczy.
-Jakiej?- wyciągnął z kieszeni długi przedmiot, który na początku wyglądał jak kredka świecowa powiększona kilkakrotnie.
-Stela, należała do mojej matki* Chcę, abyś ją miała. Nie przyjmuje od mowy.- warknął, po czym dał stele brunetce.
-Dziękuje- spojrzała z czułością na przedmiot i schowała go do wolnej kieszeni.
-Zaraz czarownik przeniesie cię do wejścia do Miasta Kości, tam musisz odebrać własność Valentine, czyli miecz Anioła…
-Ty nie idziesz ze mną- spytała zaskoczona.
-Mam w sobie…- głos załamał mu się-… za dużo krwi demona na wejściu mogliby mnie złapać.
-Och.- zasmuciła się.
Jednym susem znalazł się koło i oparł czoło o jej. Serce zabiło jej szybciej. Przy nim nie mogła racjonalnie myśleć. Brakowało jej tchu, pragnęła go znowu. Pragnęła go zawsze.
-Uważaj na siebie- pocałował ją w czoło i popchnął w bramę, która pojawiła naprzeciwko nich.- Przyszła pani Morgenstern- wyszeptał.
Zamknęła oczy.  Była zaskoczona. Wir bramy porwał ją. Mimo zamkniętych oczu, widziała kolory.  Nieprzyjemny ucisk w żołądku trwał do końca podróży. Po chwili  leżała na grobie jakiejś starszej pani. A dokładnie Pani Pomfrey, urodzona w 1875 a zmarła 1955.Natychmiast wstała. Rozejrzała się po cmentarzu.**   Był wczesny ranek słońce walczyło z chmurami. Więc było mało prawdopodobne, że ktoś ją tutaj znajdzie. Była sama.   Poczuła się wolna.
-Kin ogarnij się. Masz zadanie do wykonania- ale czy na pewno robie właściwie?
Odnalazła anioła i przekręciła kielich.  Nikt nie mówił jej jak ma się tam dostać, używała instynktu, który na razie jej nie zawiódł zobaczmy co będzie później. Wzięła głęboki oddech. Wyciągnęła miecz i weszła do środka.  Korytarze oświetlały pochodnie.  Dziękowała sobie w duchu za zabranie kamienia, który oświetlił drogę. Czuła, że coś jest nie tak. Nie mogło być tak prosto ktoś powinien ją złapać. Przecież to Miasto Kości!   Najbardziej strzeżone miejsce na świecie zaraz po Idrysie.  Opuszkami palców dotykała szczątek poległych nocnych łowców, czuła siłę bijących od nici h. Każdy Nelfin miał swoją historie, która zostanie nigdy nie odkryta przez zwykłego człowieka. Każda kropla krwi ukryta przed ludźmi. Demony nie znają litości…
 Po dłuższym czasie trafiła do pomieszczenia, gdzie czekał wyznaczony przez Mistrza cel.  Powieszony był na środku. Podeszła do niego i spojrzała w górę.  Nagle wszystkie pochodnie buchnęły większym ogniem niż wcześniej. Krzyknęła zaskoczona, gdy  wysokiego postacie pojawiły się znikąd. Sparaliżowana wypatrywała się w Cichych Braci. Jeden z nich ściągnął kaptur. Gdy dziewczyna zobaczyła jego twarz pragnęła zamknąć oczy ,lecz tego też nie mogła zrobić, jakaś niewytłumaczalna siła zmuszała ją  do posłuszeństwa.
Czas abyś poznała prawdę o sobie córko Razjela






*Matka Clary i Sebastiana miała dwie stelę, jedna posiada Clary, a drugą ma oficjalnie Kin, która należała do blondyna.   

** Wejście inspirowane filmem Miasto Kości.

2 komentarze: