KIN
Następnego dnia, rano.
Obudziła się cała obolała,
uśmiechnęła się pod nosem. Dotknęła pościeli, Sebastiana nie było.
Westchnęła.
Przed oczami miała
sytuacje po spotkaniu się z „Mistrzem”.
Dalej czuła na sobie dłonie Sebastiana, usta na szyi i nie znane
uczucie, które pierwszy raz doświadczyła. Po jej plecach przeszedł przyjemny
dreszcz. Otworzyła oczy. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszędzie leżały jej
rzeczy. Zsunęła kołdrę i poczłapała do łazienki. Podeszła do lustra i odwróciła
się plecami. Odwrócona V dalej
znajdowało się na łopatkach. Nie tylko blizna przyciągała wzrok, runy wypalone
na skórze też. Próbowała cokolwiek sobie przypomnieć, lecz irytująca pustka
dawała sobie we znaki.
Przetarła twarz
dłonią. Napełniła wannę wodą, nie zważając na temperaturę weszła do niej po
samą szyje. Zabrała gąbkę z półki, wybrała ulubiony żel pod prysznic i
namydliła ciało. Nie starając się o
delikatność wyszorowała całe ciało. Postanowiła od dzisiaj dbać o siebie, aby
Sebastian był z niej dumny. Przyszła pani Morgenstern. Wyszła z wanny, gdy woda
zrobiła się zimna. Wytarła się puchatym ręcznikiem, ubrała na siebie strój
nocnego łowcy, którego nie było jak weszła do łazienki. Pewnie ukochany przyniósł jej jak pływała w
marzeniach. Materiał był przyjemny w dotyku.
Rozczesała długie włosy i splotła w dwa warkocze. Gotowa wyszła z
łazienki, stamtąd skierowała się do kuchni. Gdzie czekał na nią chłopak z duszą
demona.
-Jedz.- rozkazał.
Zieleń została zastąpiona czerwienią. W duchu westchnęła.
Posłusznie zjadła obfite śniadanie. Po
czym za „prośbą” białowłosego do pokoju, który zawsze był dla niej
zamknięty. Z kieszeni wyciągnął szary
klucz i wysunął do środka. Usłyszawszy charakterystyczny dźwięk popchnął
drzwi. Na widok pokoju dziewczyna
rozszerzyła oczy ze zdziwienia. Pokój (wielkości salonu) był pełen broni od
sztyletów do długich mieczów. Dziwne
ciepło rozlało się po ciele. Nie zwracając uwagi na Sebastiana zaczęła pakować
w siebie broń do poszczególnych przegródek, kieszeń, butów i tym podobne. Gotowa, uniosła dumnie pierś i spojrzała na
Sebastian, który miał trudną do odgadnięcia minę.
-Jestem gotowa.
-Brakuje ci tylko jeszcze jednej rzeczy.
-Jakiej?- wyciągnął z kieszeni długi przedmiot, który na
początku wyglądał jak kredka świecowa powiększona kilkakrotnie.
-Stela, należała do mojej matki* Chcę, abyś ją miała. Nie
przyjmuje od mowy.- warknął, po czym dał stele brunetce.
-Dziękuje- spojrzała z czułością na przedmiot i schowała go
do wolnej kieszeni.
-Zaraz czarownik przeniesie cię do wejścia do Miasta Kości,
tam musisz odebrać własność Valentine, czyli miecz Anioła…
-Ty nie idziesz ze mną- spytała zaskoczona.
-Mam w sobie…- głos załamał mu się-… za dużo krwi demona na
wejściu mogliby mnie złapać.
-Och.- zasmuciła się.
Jednym susem znalazł się koło i oparł czoło o jej. Serce
zabiło jej szybciej. Przy nim nie mogła racjonalnie myśleć. Brakowało jej tchu,
pragnęła go znowu. Pragnęła go zawsze.
-Uważaj na siebie- pocałował ją w czoło i popchnął w bramę,
która pojawiła naprzeciwko nich.- Przyszła pani Morgenstern- wyszeptał.
Zamknęła oczy. Była
zaskoczona. Wir bramy porwał ją. Mimo zamkniętych oczu, widziała kolory. Nieprzyjemny ucisk w żołądku trwał do końca
podróży. Po chwili leżała na grobie
jakiejś starszej pani. A dokładnie Pani Pomfrey, urodzona w 1875 a zmarła 1955.Natychmiast
wstała. Rozejrzała się po cmentarzu.**
Był wczesny ranek słońce walczyło z chmurami. Więc było mało prawdopodobne,
że ktoś ją tutaj znajdzie. Była sama. Poczuła się wolna.
-Kin ogarnij się. Masz zadanie do wykonania- ale czy na pewno
robie właściwie?
Odnalazła anioła i przekręciła kielich. Nikt nie mówił jej jak ma się tam dostać,
używała instynktu, który na razie jej nie zawiódł zobaczmy co będzie później.
Wzięła głęboki oddech. Wyciągnęła miecz i weszła do środka. Korytarze oświetlały pochodnie. Dziękowała sobie w duchu za zabranie
kamienia, który oświetlił drogę. Czuła, że coś jest nie tak. Nie mogło być tak
prosto ktoś powinien ją złapać. Przecież to Miasto Kości! Najbardziej strzeżone miejsce na świecie zaraz
po Idrysie. Opuszkami palców dotykała
szczątek poległych nocnych łowców, czuła siłę bijących od nici h. Każdy Nelfin
miał swoją historie, która zostanie nigdy nie odkryta przez zwykłego człowieka.
Każda kropla krwi ukryta przed ludźmi. Demony nie znają litości…
Po dłuższym czasie
trafiła do pomieszczenia, gdzie czekał wyznaczony przez Mistrza cel. Powieszony był na środku. Podeszła do niego i
spojrzała w górę. Nagle wszystkie
pochodnie buchnęły większym ogniem niż wcześniej. Krzyknęła zaskoczona,
gdy wysokiego postacie pojawiły się
znikąd. Sparaliżowana wypatrywała się w Cichych Braci. Jeden z nich ściągnął
kaptur. Gdy dziewczyna zobaczyła jego twarz pragnęła zamknąć oczy ,lecz tego
też nie mogła zrobić, jakaś niewytłumaczalna siła zmuszała ją do posłuszeństwa.
Czas abyś poznała
prawdę o sobie córko Razjela
*Matka Clary i Sebastiana miała dwie stelę, jedna posiada
Clary, a drugą ma oficjalnie Kin, która należała do blondyna.
** Wejście inspirowane filmem Miasto Kości.
Kiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńSuper rozdział kiedy Kolejny?????
OdpowiedzUsuń