ALEC
Chłopak snuł
się po ulicach Nowego Yorku, nie miał do kogo wrócić. Owszem, miał dom,
kochającą rodzinę, która po jego powrocie zasypie go tysiącami pytań. Zerknął
na zegarek. Parę minut po północy. Czas wracać. Westchnął. Przeczesał swoje
gęste, kruczoczarne włosy i ruszył do Instytutu. Mijając sklep z wielkimi
lustrami, mógł zobaczyć swoją nędzną postać. Wory pod oczami, włosy sterczące na każdą stronę świata, zaróżowione
policzki od płaczu, pogniecione ubrania, postura zmęczonego człowieka. Pokręcił
głową. Czas coś ze sobą zrobić albo... mieć na to wywalone. Alec wybrał tę
pierwszą opcję. Przyspieszył kroku, chciał się jak najszybciej znaleźć w Instytucie.
Zamknął za
sobą bramę. Spojrzał w górę na Instytut, który na jego oczach zmieniał się z
ruiny w piękny kościół. Lśniąca powłoka
ukazywała swoją tajemnicę. Mimowolnie pomyślał o Magnusie. O jego kocich
oczach, włosach posypanych brokatem, idealnym wyrzeźbieniu ciała...
Zbeształ
się.
Otworzył
drzwi Instytutu. Zastała go cisza, nie
dziwił się. Wszyscy o tej porze spali. Ruszył do kuchni. Poczuł nieprzyjemny
zapach z garnka. Pewnie Izzy gotowała. Zapalił światło i skierował się do lodówki. Wyciągnął swój ulubiony
czekoladowy jogurt i z trzaskiem zamknął drzwiczki. Wyżywał się na niewinnym
sprzęcie. Po prostu świetnie.
Zgasił
światło i po ciemku ruszył do pokoju. Nawet z zamkniętymi oczami mógł tam
trafić, mieszkał tam w końcu dziewiętnaście lat. Jego pokój nie był super wypasiony jak u każdego
nastolatka. Wszystko miał koloru białego, jedynie dwa łuki (jeden duży, jeden
mały), wiszące na ścianie nad łóżkiem, odróżniały się od reszty.
Przechodząc obok pokoju Maksa, usłyszał cichy
śpiew Izzy. Przystawił ucho do dziurki i wsłuchał się w piosenkę, którą siostra
śpiewała młodszemu bratu w każdą noc, bo najmłodszy Lightwood miał koszmary.
Nikomu nie wyjawił czego one dotyczyły.
„Nie bój się nocy - ona zamyka
drzewa lecące i ptasie tony
w niedostrzegalnych, mrocznych
muzykach,
w przestrzeni kute - złote demony,
które fosforem sypiąc wśród blasku
wznoszą się białe, modre, różowe,
wznoszą się w lejach żółtego piasku,
w chmurach rzeźbione unoszą głowy.
Nie bój się nocy. Jej puchu strzegą
krople kosmosu, tabuny zwierząt:
oczy w nią otwórz, wtedy pod dłonią
uczujesz ptaki i ciche konie,
zrozumiesz kształty, które nie znane
przez ciebie idąc tobą się staną.
Nie bój się nocy. To ja nią wiodę
ten strumień żywy przeobrażenia,
duchy świecące, zwierząt pochody,
które zaklinam kształtów imieniem.
Ułóż wezbrane oczy w kołysce,
ciało na skrzydłach jasnych demonów,
wtedy przepłyniesz we mnie jak listek
opadły w ciepły tygrysi pomruk” *
Uniosły się
mu kąciki ust. Izzy miała piękny głos, Alec uwielbiał ją słuchać, gdy ona o tym nie
wiedziała. Usłyszał delikatne
skrzypienie. Pobiegł do pokoju i zamknął drzwi na klucz. Nie chciał spotkać
swojej siostry. Nie teraz. Przebrał się w pidżamę i okrył się kołdrą. Sen z
trudem przychodził. A gdy przyszedł…
śniły mu się kocie oczy.
KIN
Uchyliła
jedną powiekę, potem drugą. Po paru sekundach mózg zarejestrował, gdzie się
znajduje. Przetarła pięściami oczy.
Ściągnęła z siebie kołdrę i poczłapała do łazienki. Wzięła szybki
prysznic, ubrała pierwsze lepsze rzeczy i rozczesała włosy. Uśmiechnęła się do
lusterka. Dobrze być we własnym domu. Rozciągnęła się i ruszyła do kuchni, gdzie
zastała tatę.
- Cześć! -
uśmiechnęła się.
- Cześć.
Kawy? - pokręciła głową. - Czekolady?
- Tak. -
nalała do miski mleka i wysypała płatki. - Co dziś robimy?
Usiadła przy
stole i zaczęła jeść śniadanie.
- Muszę
pozałatwiać parę spraw - powiedział niechętnie Magnus.
- A
dokładniej?
- Nie mogę ci
powiedzieć.
- Świetnie! -
burknęła. – Nie mieliśmy przez kilka miesięcy kontaktu, a ty teraz sobie idziesz!
- No dobra! -
wzniósł ręce do góry, z jego włosów wysypał się nadmiar brokatu. - Pójdziesz ze
mną pod jednym warunkiem? - uśmiechnął się tajemniczo.
- Jakim? - zmrużyła oczy.
- Musisz…
* * *
* * *
- To jest na
mnie za małe! - wrzasnęła ze swojego pokoju Kin, próbując naciągnąć czarną
sukienkę.
- Nie jest
mała, ona taka ma być! - odkrzyknął.
- A niech cie
diabli, Bane! - warknęła.
Po wielu
próbach naciągnięcia sukienki, zrezygnowała trzaskając szafą. Schowała broń i
nałożyła wyraźny makijaż (z polecenia
Magnusa). Spojrzała w lustro.
Sukienka opinała jej ciało, buty na koturnie dodawały jej zbędnych centymetrów. Była bardzo wysoka.
- Gotowa?!
- Jeszcze
chwila - mruknęła.
Zrobiła
pospiesznie wysoką kitkę i pobiegła do salonu, gdzie czekał na nią ojciec.
- Gdybyś nie
była moją córką, to bym chętnie cie przeleciał - Magnus wybuchnął nerwowym
śmiechem.
- Bardzo
śmieszne - przewróciła oczami. - Ale musisz pamiętać, że jestem twoją córką.
Magnus
prezentował się zjawiskowo. Żółte rurki, zwykły podkoszulek, błyszcząca marynarka,
do tego włosy posypał jeszcze większą ilością
brokatu.
- Więcej
brokatu się nie dało? - spytała z ironią.
- Ilość
brokatu pokazuje moją zajebistość.
- Ha. Ha. Ha.
Bardzo śmieszne. Możemy iść? - kiwnął głową.
- Jasne jak
mój brokat! - zabrała skórzaną kurtkę z wieszaka.
- A gdzie idziemy? - spytała, gdy Magnus zamknął
drzwi i zabezpieczył dom.
- Pandemonium.
ALEC
Stał w nieznanym korytarzu, panował
półmrok. Ściany lśniły pustkami. Po plecach przeszły mu nieprzyjemne dreszcze.
Próbował zrobić jakikolwiek krok, lecz coś mu na to nie pozwalało.
- Chodź do mnie - usłyszał głos w głębi
korytarza.
- Pomocy! - z jego ust nie wydobywały się
żadne dźwięki.
- Alec, pomóż mi.
Rozejrzał się wokół.
- Alec, nie dam sobie rady bez ciebie.
Ko…
Obudziło go dzwonienie
budzika. Próbował wymacać, skąd dochodziły nieprzyjemne dźwięki, gdy odnalazł
sprawcę, walnął w urządzenie, które rozbryzgało się na kilka części. Przetarł oczy
i rozciągnął się.
Zapowiada
się długi dzień… Ubrał ciuchy, które miał wczoraj. Palcami przeczesał niesforne
włosy. Powinienem je obciąć- pomyślał.
Ruszył do
kuchni, gdzie siedziała reszta mieszkańców. Znów poczuł zapach spalenizny.
- Alec! -
krzyknął Jace. - Uciekaj!
- O co
chodzi?! – spytał zaskoczony.
- Izzy
gotuje…! Ratuj się póki życie ci miłe… - upadł na kolona, udając, że się
dusi.
Pewnie
parabatai chciał go rozmieszać, jednak mu się to nie udało. Jego humor dalej
był okropny. Usiadł koło Clary, która zajadła płatki owsiane z Simonem.
- Co
gotujesz? - spytał Alec.
- Rosół.
Zjesz? - wzruszył ramionami.
- Jasne. -
Jace zerwał się na równe nogi i podszedł do parabatai.
- Zawsze cie
lubiłem - poklepał go po ramieniu i usiadł koło swojej dziewczyny.
- Dupek - mruknęła
Izzy.
- Ja bym
zjadł twoją zupę, ale zrobiłem sobie owsiankę. - powiedział Simon.
Siostra
nalała mu zupy, która miała zielony kolor. Chłopak podziękował. Zupa była jadalna,
ale wygląd brzydził.
Do kuchni
wszedł zaspany Maks (był największym śpiochem na świecie).
- Co tak
pachnie? - poprawił przekrzywione okulary.
- Izzy
gotuje - powiedziała Clary.
- Jakoś
straciłem apetyt - obrócił się na pięcie i wrócił do swojego pokoju, gdzie
znajdowała się szafka z jedzeniem na wypadek, gdyby jego najstarsza siostra zaczęła
gotować.
- Moja zupa
nie jest taka zła.
- Masz rację.
Jest okropna - stwierdził Jace.
- Nie jest
taka zła - Alec odłożył miskę do zlewu.
- Chyba ci
mózg wyprało - powiedział zaskoczony Jace. - Izzy, czym go otrułaś?
- Ja?!
Niczym, pleciesz głupoty Herondale! - niebieskooki przewrócił oczami i wyszedł z
kuchni.
Skierowali
się do znanego dziewczynie klubu. Rankiem ulice świeciły pustkami, ale i tak
była czujna. Demony mogły się czaić wszędzie. Trzymała w dłoni długi miecz.
Mogła go bez problemu trzymać, zwykli ludzie jej nie widzieli, miała na sobie
run niewidzialności.
- Po co tam
idziemy? - spytała po raz setny.
- Dowiesz się
wkrótce.
- Ale ty
tajemniczy - mruknęła. - To chociaż powiedz, co mam robić.
- Masz mnie
chronić.
- Przed czym?
- Napalone
demonice - mimowolnie wybuchnęła śmiechem. - To nie jest zabawne!
- Oczywiście -
przewróciła oczami.
Stanęli
przed tylnymi drzwiami klubu. Dziewczyna mocniej ścisnęła miecz. Magnus strzelił palcami. Drzwi otworzyły się
z hukiem.
- Zawsze
trzeba wejść z hukiem - doradził swojej córce.
Pandemiom
wyglądał przerażająco. Jedyną obecną duszą był barman, który czyścił szklanki. Kin miała okazje zobaczyć na żywo klub. Wiele
razy chciała wejść tam, lecz nigdy się jej to nie udawało. Gdy była bliska wejścia, zawsze pojawiał się
Magnus, gdy próbowała się wymknąć, on zawsze ją odnajdywał.
- A teraz
podejdziesz do tego barmana i użyjesz swojego uroku kobiecego. Możesz użyć paru
zaklęć - uśmiechnęła się.
Uwielbiała
magię, chociaż kilkokrotne używanie jej w ciągu dnia, znacznie ją męczyło, ale od
czego są runy? Ojciec zniknął w mroku. Teraz się skapnęła, że byli ukryci w
„bańce mydlanej” . Kręcąc kusząco biodrami podeszła do barmana. Zerknął na nią.
Usiadła na blacie, ukazując długie nogi.
- Wybacz, dziewczynko,
ale bar jest zamknięty, przyjdź o osiemnastej -
uśmiechnęła się kusząco.
- Ale ja tu po
to nie przyszłam - położyła się na blacie.
- A po co? -
podszedł do niej bliżej, nerwowo oblizał usta.
- Na małe co
nie co - zachichotała.
Wstała z
blatu i podeszła do przystojnego barmana. Objęła jego szyję. Położył dłonie na
tali, delikatnie je zaciskając.
- Szybkim
numerek czy może…
- Dupek -
odepchnęła go i skierowała swoją dłoń w jego kierunku.
Czerwone
iskry pojawiły się po wewnętrznej stronie. Zaświeciły mu się na moment oczy.
Uśmiechnęła się. Zaklęcie podziałało.
- A teraz
dasz mi paczkę - kiwnął tępo głową.
Podszedł do
baru i wyciągnął paczuszkę. Uklęknął i zaczął składać hołd swojej pani.
- Brawo! -
klepnęła go policzku - A teraz wrócisz do czyszczenia szklanek i zapomnisz, że
była tutaj seksowna dziewczyna.
- Jestem pod
wrażeniem - z mroku wyłonił się Magnus.
- Masz -
rzuciła mu paczkę. - Na ile oceniasz?
- Na dużo, ale z tym hołdem mogłaś sobie odpuścić.
- Czemu? -
spytała głupkowato.
- No dobra.
To jeszcze nie koniec.
- Dokąd
teraz?
- Itaka -
strzelił palcami.
ALEC
Zawiązał
sznurki od rękawic i ruszył do worka, który wisiał po lewej stronie sali. Alec sam go powiesił, bo musiał od czasu do czasu
dać upust swoim emocjom. Nie tylko on go używał. Czasem Jace, Simon a nawet Maks.
Pierwsze uderzenie. Drugie uderzenie. Worek leciał coraz wyżej, z prędkością wracał
do Aleca. Maltretował worek, który po paru minutach zerwał się z haczyka,
upadając z trzaskiem na podłogę. Na nieszczęście Aleca, jego noga właśnie tam
się znajdowała.
- Kurwa -
mruknął.
Wyciągnął nogę spod ciężaru worka i przetarł mokre czoło od potu. Teraz się skapnął, jaki był
zmęczony. Dyszał jakby przebiegł jakiś maraton.
- Alec
idziesz z nami do Itaki? - w drzwiach pojawił się Jace, wyglądał jak zwykle
olśniewająco.
- Jasne -
powiedział niechętnie. - Dajcie mi dziesięć minut.
- Dziesięć minut
więcej na pindrzenie nie dostaniesz.
Kiwnął, że
rozumienie. Ruszył do pokoju. Wziął szybki, zimny prysznic i ubrał czarne
ubrania jak jego dusza. Przeczesał
grzebieniem włosy, które opadały mu na oczy.
- Czas obciąć
włosy - powiedział na głos.
Włożył do
kieszeni portfel i telefon. Wzrokiem odnalazł skórzaną kurtkę (prezent od
Izzy), złapał ją i ruszył do przyjaciół.
- Wyglądasz
świetnie - powiedziała Clary.
- A ja? -
spytał smutno Jace.
- Bywało
lepiej - stwierdziła Izzy.
- Dziękuję -
mruknął.
- Idziecie do
Itaki? - do korytarza wbiegł Maks.
- Nie możesz
iść z nami - orzekł Simon.
- Wiem -
machnął ręką. - Kupicie mi shake czekoladowego?
- Nawet dwa! -
rzekła radośnie Izzy.
- Dzięki! -
krzyknął i pobiegł, skąd wrócił.
- Idziemy? -
spytał zniecierpliwiony chłopak.
- Spokojnie
kopciuszku, jeszcze północ nie nadeszła - Jace dorzucił swoje trzy grosze.
MAGNUS
Poprawił
swoją marynarkę. Był cały podenerwowany. Nie odnalazł przyczyny jego wzburzenia. Wiele razy wykonywał jakieś zadanie
dla Clave, a zwłaszcza dla Maryse. Może
dlatego, że jest z nim jego pasierbica? Wzruszył ramionami. Kin zauważyła ten
gest.
- Co jest? -
spytała podejrzliwie.
- Zamyśliłem
się. Masz jeszcze siłę na parę zaklęć? - spytał.
- Jasne.
- Zmień swój
wygląd - rozkazał jej.
Kin przed
wejściem zamknęła oczy. Jej skóra zaczęła bladnąć, tak samo jak włosy. Po
chwili Magnus ujrzał drobną blondynkę z dużymi niebieskimi oczami.
Strasznie teraz przypominała mu Aleca. Zagryzł nerwowo wargę.
- Wiedziałem,
że w tą postać się zmienisz.
- Wiesz
dobrze, że mam słabość do niebieskich oczu - zachichotała.
- No dobra -
machnął ręką.
- To co mam
robić? - weszli do Itaki.
Magnus
zamarł. Od razu rzuciły mu się TE niebieskie oczy. Zmienił szybko swoją postać, na szczęście chłopak
go nie widział.
- Poflirtuj z
tym blondynem - wskazał wilkołaka gadającego z barmanem - Ja muszę z
właścicielem pogadać. - kiwnęła głową.
Magnus idąc
cały czas obserwował kątem oka, Alec siedział zasmucony. Jego przyjaciele wesoło
rozmawiali, a on? Patrzył na nich, jakby miał zaraz powiedzieć, ze ma raka. Zmarszczył brwi, gdy ujrzał dwa czekoladowe
shake. No tak! Przecież Maks jest maniakiem czekolady.
Jego córka
podeszła do wilkołaka i złapała go za rękę, ciągnąc w ustronne miejsce.
Moja krew -
pomyślał.
- Cześć
Dejvid. - właściciel usłyszał znajomy
głos i pochylił głowę.
Dejvid
widział rudowłosego chłopaka z dużą ilością piegów, ale poznał po głosie, że to
wielki czarownik Brooklynu.
- Magnus, co
tym razem? - spytał szeptem.
- Krew
wilkołaków - mruknął.
Kiwnął głową
i zniknął w magazynie. Magnus zerknął na Aleca, który wzrokiem kogoś szukał.
Może go
usłyszał? Jednak nikogo nie odnalazł i powrócił do swojej kawy. Zerknął na swoją
córkę, która flirtowała z wilkołakiem. Miał ochotę dać mu w mordę, bo patrzył
się jej prosto w biust. Dziewczyna szybko ogarnęła sytuacje i zakręciła wilkołakiem, który padł. Klienci będą widzieli chłopaka, który strasznie się upił i upadł.
- Masz -
wepchnął mu barman torbę. - Nie przychodź tak często. Oni się tu często kręcą -
mruknął.
- Dobra.
Dzięki.
Kin podeszła
do niego tanecznym krokiem. Wiele napalonych chłopców nie mogło od niej oderwać
wzroku.
- Idziemy -
kiwnęła głową i wyszli z knajpki.
Od razu
skierowali się do domu. Kiedy zbliżali się do drzwi wejściowych, zadzwonił telefon
Magnusa. Oddał torbę dziewczynie i odebrał.
- Słucham.
- Magnus, tu
Maryse. Musimy natychmiast porozmawiać
-------------------------------------------------------------------------
*Kołysanka Krzysztofa Kamila
Baczyńskiego.
Jak wam się
podoba? <3
Piszcie komentarze
one dają wenę :D
Beta:Alixe♥
Beta:Alixe♥
Super <3
OdpowiedzUsuń<3 :D
UsuńSupi :*
OdpowiedzUsuńDziękuje <3
Usuń''- Więcej brokatu się nie dało? - spytała z ironią.
OdpowiedzUsuń- Ilość brokatu pokazuje moją zajebistość.'' Najlepszy moment 8)
ekstra, czekam na nexta
OdpowiedzUsuńKaczor*