MAKS
Dzięki
treningowi dotarł bardzo szybko na ulicę Wielkiego Czarownika Brooklynu.
Wziął głęboki oddech i zapukał. Po paru długich minutach usłyszał kroki. Magnus
Bane jak zwykle prezentował się świetnie.
(A kiedy Mags nie wyglądał dobrze?) Kiwnął tylko głową i zniknął we wnętrzu
domu. Zaskoczony chłopak poprawił
okulary i wszedł do środka. Drewniane drzwi zamknęły się za nim z trzaskiem.
Odskoczył przerażony, serce o mały włos nie wyleciało mu z klatki piersiowej.
Rozejrzał się. Dom był ogromny. Mienił
się każdym kolorem brokatu. Pokoje urządzone w nowoczesnym stylu. Wszędzie
kanapy, fotele, krzesła (nawet korytarz był zapełniony meblami). Chłopak mógł
tylko domyślać się, że gospodarz planuje imprezę.
- Idziesz?
Czy będziesz tak stał w korytarzu? - usłyszał głos z salonu.
Szybkim
krokiem skierował się do pokoju, który nie był posłany meblami. Na samym środku
była wolna przestrzeń. Teraz Maks miał pewność, że będzie impreza. Usiadł.
- Z czym się
do mnie zwracasz? - Upił wina z kieliszka, który trzymał odkąd chłopak jest w
jego domu.
- Widzisz
mnie?
- Każdy
czarownik cię widzi, Nocni Łowcy już nie - zaśmiał się.
- Nie.. Nie
da się tego odczarować!? Nie chcę być niewidzialny, chcę być widzialny!
- Byciem
niewidzialnym na swoje atuty - puścił do niego porozumiewawczo oczko.
- Nie
rozumiem - czarownik westchnął.
- Możesz
podglądać jak siostra z S…
- Fu! -
krzyknął Maks.
- To jest
całkiem normalne - odłożył kieliszek na stolik, chłopczyk wzdrygnął się.
- Jak mam być
WIDZALNY?
- To minie.
Twoja magia zaczyna się dopiero budzić.
- To jest
bez sensu! Jestem czystym demonem. A mam
w… w…
- … Magię?
Powiem ci coś, musisz dotrzymać tajemnicy, bo Clave jest bezlitosne. Twój ojciec
bratał się kiedyś z Wielką Demonicą. On nie wiedział, że to był demon. Przybrał
postać ładnej dziewczyny z wielkimi… Odbyli swoje sprawy… Zostawiła w nim coś
demonicznego.
- Je..Je…
Jestem demonem? - wydusił.
- W jednym
procencie tak, w dziewięćdziesięciu aniołem. Kurdę, a może w sześćdziesiąt
człowiekiem i resztę aniołem? - podrapał się po głowie.
- Nie będę
mógł przyjąć wszystkich run! - wybuchnął szlochem.
Magnus
westchnął. Usiadł koło chłopca i objął go ramieniem. Wtulił się w czarownika, co
rusz wybuchając szlochem.
A ja chciałem mieć dzieci… z nim.
- Będziesz
miał runy! Kto ci powiedział, że nie będziesz miał? - spojrzał na niego, wytarł
łzy.
- Czarownik… -
próbował się uśmiechnąć, lecz na jego twarzy zagościł grymas.
- Ze zbyt dużą
ilością brokatu, która zawróciła mu w głowie.
- Troszku -
parsknął.
- A teraz
mnie posłuchaj. Będziesz miał wszystkie
runy! Koniec i brokat. Jasne?
- Jak brokat -
potargał mu włosy.
- Widzisz
znów jesteś normalny.
- Rzeczywiście!
- Wujek
Magnus wie wszystko, a zwłaszcza jak dopasować odpowiedni kolor brokatu do
marynarki.
ALEC
W brudnych
butach rzucił się na łóżko. Maryse widząc buty na łóżku (jest osobą
pedantyczną) od razu wlepiła mu karę. Spojrzała na niego karcąco i
wyszła. Nienawidzi jak milczy. Czasem
milczenie jest największym krzykiem o pomoc.* Wiedział, że potrzebuje pomocy,
on nie mógł jej pomóc. Po stracie męża zaszyła się w sobie, niby na jej twarzy
gości uśmiech, który zawsze rośnie, gdy kieruje się wzrok. Pokazuje, co każdy
chcę widzieć. Zdradzają ją oczy pełne bólu, smutku… samotności.
Jak pomóc
osobie, która nie chce pomocy?
Retrospekcja:
Gdy
czarownica znalazła czas (zazwyczaj musiała go specjalnie unikać, z powodu
licznych urazów przez głupie zachcianki Magnusa) niebieskooki zapytał się „Skąd się wie, że jest się
zakochanym?” nie obyło się bez warknięć dziewczyny, była bardzo drażliwa na te
tematy.
- To po
prostu jest głupie! - burknęła. - Albo się wie albo się nie wie. Proste? Proste.
- To
skomplikowane - mruknął.
- Czemu
ludzie komplikują? Jesteś głodny? Idziesz zrobić sobie kanapkę. Chcesz spać? Idziesz spać. Musisz zadzwonić, a
nie możesz? To piszesz sms'a! A najlepiej zrób mi kanapkę, bo zgłodniałam -
uśmiechnęła się szeroko - Teraz.
Koniec
- Ale ze mnie
debil! - walnął się w czoło.
Nie miał
odwagi, aby porozmawiać z Magnusem w cztery oczy, więc czemu by nie napisać sms'a?
Czasem czarownica się do czegoś przydaje.
Kochany Magnusie.
Wybacz, że zwiałem z naszej
pierwszej randki.
Wszystko działo się według mnie
za szybko. Ciężko mi jest być z tobą, jeśli każesz mi zacząć od zera. Przepraszam,
jeśli zawiodłem cię. Staram się nie popełniać tych samym błędów. Twój na zawsze.
Alec.
PS. Jeśli wolisz to jeszcze
dłużej <3
Drżącą ręką
wcisnął „wyślij”. Nie oczekiwał szybkiej odpowiedzi. Można powiedzieć, że skakał z radości, gdy
usłyszał znajomy dźwięk. Ściągnął buty i
wskoczył pod koc. Zapowiadało się długie pisanie…
Drogi Alecu.
Byłem bardzo zaskoczony twoją
„ucieczką”. Zastanawiałem się, czy chciałeś mi pokazać swoje umiejętności.
Chociaż bardzo dobrze je znam w łóżku. To kiedy pokażesz mi swoje umiejętności?
Twój
kochany Magnus.
--
Magnusie!
Jestem
bardzo zaskoczony twoją propozycją. Nie byliśmy jeszcze na pierwszej randce,
(tamta się nie liczy) a ty chcesz mnie zaciągnąć do łóżka? Czy pan Bane jest
nie wyżyty? Chętnie pana zaciągnę do
seksuologa! :D
Alec
--
Najdroższy
Alecu!
Czy
PAN będzie moim seksuologiem? Dokładnie
pokaże panu, co siedzi mi w głowie.
Magnus
--
Magnusie…
Czyli
potrzebny będzie inny lekarz. Wykazuje na bardzo starą chorobę, którą choruje
co drugi człowiek.
Lekarz
Alec
--
Aleksandrze
najdroższy!
Miłość?
<3
Błyszczący
brokat.
--
Magnusie
najukochańszy !
Debilizm.
Chorba
nieuleczalna.
Żartowniś
Alec.
Ps.
Do twarzy ci w tych rumieńcach :P
Niebieskooki usnął z wielkim uśmiechem na twarzy, trzymając
na piersi telefon. W jego głowie pojawił się pewien plan, który miał wszystkim
poprawić humor, nawet Maryse.
KIN
Obudziła się z większym bólem głowy niż wcześniej. Czuła się
skacowana. Oczy napuchnięte od płaczu, zmarznięte ramiona. Nie starała się ich otworzyć, miała dosyć.
Poczuła silne ręce, ktoś (pewnie porywacz) podniósł ją do
pozycji siedzącej. Włożył do dłoni naczynie, zmuszając do wypicia. Posłusznie
zrobiła to co kazał, ponieważ strasznie chciało się jej pić. Otworzyła jedną
powiekę, potem drugą. Chłopak siedział naprzeciwko niej, ubrany w zwykłą białą
koszulę i spodnie. Wyglądał jak anioł. Zamrugała kilkakrotnie. Nie widziała
czarnych oczu Lucyfera, tylko zaciekawione zielone oczy.
Czy przypadkiem wzrok jej nie mylił?
- Nie ruszaj się - powiedział spokojnie.
Cofnęła się o krok, gdy tylko wyciągnął stelę. Spojrzał na
nią zaskoczony.
- Chcę ci narysować runę uzdrawiającą - przełknęła ślinę. - Sama
sobie narysujesz? – kiwnęła wolno głową.
Podał jej stelę, starała się go nie dotykać. Dalej miała
przed oczami scenę z kuchni. Szybko
nakreśliła dwie runy i oddała mu stele.
- Głodna? - kiwnęła głową.
Wziął z szafki tacę i podał dziewczynie. Podziękowała. Zaczęła
konsumować obiadokolacje. Niepewnie zaczęła zadawać pytania.
- Gdzie jesteśmy?
- Dokładnie? Wszędzie.
- To nie możliwie! - szepnęła zaskoczona.
- A jednak - obdarzył ją najpiękniejszym uśmiechem jaki
widziała, zarumieniła się.
- Czyli jak pomyśle o Moskwie to będę w Moskwie? -
zasugerowała.
- Tak to nie działa - parsknął. - Tylko gospodarz może przenieść
się w miejsce w które pragnie.
- Czyli…
- Nie uciekniesz - znów się uśmiechnął.
- Miło wiedzieć. Mogę zadać pytanie?
- I tak je zadasz - wzruszył ramionami.
- Ile ty masz lat, do cholery?!
- Maniery damy nie obejmują brzydkiego słownictwa.
- Dama - prychnęła.
- Osiemnaście.
- Szczerze? Wyglądasz jak facet po czterdziestce - mruknęła
zła.
Ogarnęło ją dziwne zdenerwowanie, wszystko sprawiało jej
zawód. Czyżby to skutki zakutej magii w jej wnętrzu?
- A ty na piętnastkę.
- Chyba twoje niedoczekanie! - wrzasnęła.
- Nie pozwolę sobie, abyś musiała takim tonem w moim domu! -
zerwał się na równe nogi, przestraszona przesunęła się na koniec łóżka. - Masz
się mnie słuchać, bo inaczej twoje ciało pożałuje tego - wysyczał jej prosto w
twarz.
Demoniczna natura owładnęła jego ciałem, zielone oczy były
tylko wspomnieniem. Jego uśmiech nie był przyjazny, tylko przerażający, okrutny.
Wyglądał, jakby miał zamiar podpalić cały świat. Przełknęła ślinę.
- Przyszła pani Morgenstern - szepnął i wyszedł trzaskając
drzwiami.
- Przyszła pani trup - szepnęła.
CLARY
Dla Clary malowanie, rysowanie było jak oddychanie. Bez tego
nie mogła żyć. Rysowała wszystko. Aleca, Simona, Izzy, Maryse, Jace, Maksa a
nawet czarownicę. Czasem jej zdolności brały górę, odbierały świadomość, zmuszając do życia w otchłani aż dzieło zostanie ukończone. Niekiedy traciła
przytomność, jej własna moc ją przerażała.
Malowała przyszłość, scenę, która nie ma najmniejszego sensu. Nikomu nie pokazywała tych prac, w głębi coś
zmuszała ją do ukrywania. Odłożyła kredki i spojrzała na obraz. Miała sto
procent pewności, że to był pokój urządzony w średniowiecznym stylu. Główny
elementem było łóżko od połowy, gdzie spała dziewczyna ubrana w długą niebieską
suknie. Nie wiele można było odczytać z
obrazka. Jedynie łóżko z dziewczyną, szafa i toaletka dawały jakieś wskazówki.
- Pewnie widziałam ten kadr w filmie - mruknęła.
Odłożyła szkicownik w tajne miejsce (pomiędzy łóżkiem a
ścianą jest szpara w podłodze, gdzie chowa szkicownik. Odsuwa delikatnie deskę
i przysuwa). Poprawiła włosy i wyszła w
poszukiwaniu chłopaka, który (jakże by inaczej) siedział w kuchni, kłócąc się z
Izzy. Simon pewnie jest na mieście w poszukiwaniu coraz nowszych komiksów.
- O co się znowu kłócicie? - Clary miała dosyć ich kłótni, ale
jak to rodzeństwo.
- Jace, moje pomysły nie są takie złe!
- Ty kobieto nie znasz pojęcia „złe”, wszystkie twoje pomysły
kosztowały nas życiem.
- Jaki to pomysł, Izzy? - chciała usiąść na krześle, które
znajdowało się tuż obok Jace, jednak on miał inne plany.
Złapał ją w talii i usadził na kolanach. Oparła się o jego klatkę. Oplótł ją silnymi ramionami.
Pocałowała go w policzek i powróciła do rozmowy. Niestety Jace przeszkadzał,
bawiąc się jej włosami, co rusz opuszkami palców dotykał policzka.
- Chciałam, abyśmy poszli wszyscy na imprezę do Magnusa! Dawno
nie byliśmy na imprezie. Clary wreszcie będziesz mogła iść w sukience, co mi
pokazywałaś.
- Izzy -rzuciła ostrzegawczo.
- O czym ja nie wiem? - spytał oburzony.
- Jest ciemnozielona z głębokim dekoltem…
- Izzy, proszę cię! - mruknęła coś pod nosem.
- O czym mówicie? - do kuchni wszedł Simon trzymający siatki z
zakupami.
- O sukience Clary! - rzuciła wesoła Izzy i pocałowała Simona w
policzek.
- Izzy…
- Ta zielona z głębokim dekoltem?
- No błagam was! - jęknęła.
- Czemu wszyscy wiedzą o tej seksownej sukience a ja nie!?
- Bo miałam ubrać ją na twoje urodziny. ALE KTOŚ MUSIAŁ SIĘ
WYGADAĆ.
- Można teoretycznie stwierdzić, że dziś mam urodziny…
- Czyli?
- Idziemy na imprezę! - Isabelle krzyknęła radośnie „Tak!”.
Wszyscy zaczęli się kierować w stronę pokoi. Jace zatrzymał Simona łapiąc za łokieć.
- Niczego nie pij, nie chcę ratować twojego tyłka, szczurku -
powiedział przesłodzonym głosem.
- Idź do diabła Jace.
- Szczurek potrzebuje serka? Szczurek się zdenerwował?
Szczurku… - nie dokończył, bo Simona pięść uderzyła blondyna w twarz.
Zaskoczony cofnął się o krok, Simon uśmiechnął się zwycięsko. Nieczęsto udawało mu się wybić z tropu
chłopaka.
- Tak, szczurek jest wkurzony.
ALEC
- Izzy! - jęknął, gdy ta myszkowała w jego szafie.
Nie była zadowolona ze zbiorów. Pierworodny miał same czarne
ubrania (nie licząc hawajskiej koszuli, którą dostał od Magnusa). Warknęła
zirytowana . Niebieskooki przewrócił oczami.
Odkąd siostra podeszła do szafy, musiał być ostrożny, teraz każdy niewłaściwy ruch
kończył się utratą palców.
- Muszę z tobą iść na porządne zakupy - mruczała pod nosem. - To
niewiarygodne, że nie zajęłam się tym wcześniej. Jesteśmy
z tej samej krwi… Nie wierzę. Zaraz przyjdę - porwała marynarkę i wskazała
palcem na niego. - Masz ubrać przygotowane ubrania, które leżą na drugim krześle.
- Dobrze, Izzy - powiedział grzecznie.
Uśmiechnęła się i wyszła. Porwał czarne spodnie, białą koszulę
i ruszył do łazienki. W błyskawicznym tempie
wziął prysznic, wytarł się i ubrał wybrane przez siostrę ciuchy. Stanął
przed lusterkiem, wziął „pożyczony” grzebień i zaczesał włosy do góry. Od jakiegoś czasu zabiera się z prośbą o ścięcie
włosów, zawsze coś mu przeszkadzało.
- Wielki bracie! - wyszedł z łazienki.
- Serio? - prychnął.
- Ubierz to- podała mu marynarkę, posypaną DUŻĄ ilością
brokatu.
Uśmiechnęła się szeroko. Niechętnie ubrał na siebie żakiet,
każdy jego ruch powodował spadek ilości brokatu. Podszedł do lustra. Isabelle poprawiła swoje
włosy, dziś przeszła samą siebie. Nie miała sukienki z głębokim dekoltem bądź za
krótkich spodni, tylko zwiewną białą sukienkę. Była krótszą wersją sukienki,
którą młodsza siostra założyła w dniu poznania
Clary Fray. Przez „przypadek”
niebieskooki ją spalił, przypadkowo rysując na niej runy, przypadkowo włożonej
do wanny, aby nie było dowodów.
- Wyglądam jak idiota.
- Idiota Magnusa.
- Co on sobie pomyśli? - mruknął.
- Że jego chłopak bardzo poważnie bierze się za związek.
- Isabelle…
- Nie Isabelle, tylko chodź już, bo reszta na nas czeka.
- Niech Razjel trzyma mnie w opiece.
- Co tu robi Magnus?- spytał rozbawiony Jace.
- Kwak - burknął złośliwie Alec, parabatai zmrużył gniewnie
oczy.
- Możemy już iść? - spytały dziewczyny.
- Simon czeka na nas w samochodzie - Isabelle nałożyła
błyszczyk na usta.
- Dalej wozi się furgonetką? Nic dziwnego, że nie ma
powodzenia u kobiet - Jace dostał kuksańca od Clary.
- A ja to co? - machnął ręką.
- Dał ci eliksir miłosny, dlatego za nim tak latasz.
- On jest uroczy - uparcie broniła swojego chłopaka.
- Urocza to może być mała kaczuszka, dopóki nie zmieni się w krwiożerczą
bestię - mruknął Jace.
- Jace! - krzyknęli wszyscy.
- Kwak - mruknął.
Zapukali do drzwi, muzyka przebijała się drzwiami i oknami.
Właśnie leciała ulubiona piosenka Aleca, uśmiechnął się szeroko.
- Witam. Magnus Bane chcę was zaprosić…
- Daruj sobie - rzekł Jace i ominął go w drzwiach.
Reszta ruszyła za jego przykładem, na dworze został Alec i
Magnus.
- Alexandrze.
- Magnusie - zarumienił się.
- Wyglądasz jak żywa kopia mnie.
- Eee… Dziękuję - powiedział cały czerwony.
- Wchodź, przecież nie będziemy stać tu cały wieczór.
- Ja… T.. Tak - wszedł do mieszkania.
- Musisz częściej ubierać te spodnie, twój tyłek wygląda
zgrabniej - Magnus uśmiechnął się zadowolony.
Ponieważ jestem wielką miłośniczką Darów anioła nie mogłam się oprzeć.
OdpowiedzUsuńNie zawiodłaś mnie ale i też widzę wiele braków.
pomysł jak najbardziej ciekawy. Fajnie pokazane postacie, dobry i przyjemny styl. Brakuje mi opisów. Owszem dialogi są ciekawe, zabawne, co przyciąga uwage a jednak emocje bohaterów, czy jakieś drobne adnotacje są równeiż bardzo ważne.
Widać jednak, że masz pomysły i wspaniale je pokazujesz.
Pozostaje mi pozdrowić Cię mocno i życzyć weny.
p.s.W wolnej chwili zapraszam do wampirzego świata:
www.autorska-strefa.blogspot.com
Oczywiście wpadnę :3
UsuńPostaram się dawać więcej opisów. Z porównaniem do mojego pierwszego bloga opisy się poprawiły. Dziękuję za ten komentarz :) Nawet nie wiesz jak takie komentarze dają wene! ! Jeszcze pisze postaram się c:
Cudo
OdpowiedzUsuńWeny i czekam na nexta
Pozdrawiam RosalieIris 😊
Super rozdział. Życzę weny. Czekam na nekst.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Elena Herondale.
Hehehe co to za romanse 😂 Rozdział cudowny 😍 Dużo weny życzę 😘
OdpowiedzUsuńŁosz kurcze... Mam troszku do nadrobienia. To było boskie. Cały czas uśmiechałam sie jak głupia. I te sms. Razjelu co to było?? A no tak. Coś cudownego. Lece czytać dalej <3
OdpowiedzUsuńŁosz kurcze... Mam troszku do nadrobienia. To było boskie. Cały czas uśmiechałam sie jak głupia. I te sms. Razjelu co to było?? A no tak. Coś cudownego. Lece czytać dalej <3
OdpowiedzUsuń