sobota, 5 marca 2016

Rozdział 11

MAKS
Dzięki treningowi dotarł bardzo szybko na ulicę Wielkiego Czarownika Brooklynu. Wziął głęboki oddech i zapukał. Po paru długich minutach usłyszał kroki. Magnus Bane jak zwykle prezentował się świetnie.  (A kiedy Mags nie wyglądał dobrze?) Kiwnął tylko głową i zniknął we wnętrzu domu. Zaskoczony chłopak poprawił okulary i wszedł do środka. Drewniane drzwi zamknęły się za nim z trzaskiem. Odskoczył przerażony, serce o mały włos nie wyleciało mu z klatki piersiowej. Rozejrzał się.  Dom był ogromny. Mienił się każdym kolorem brokatu. Pokoje urządzone w nowoczesnym stylu. Wszędzie kanapy, fotele, krzesła (nawet korytarz był zapełniony meblami). Chłopak mógł tylko domyślać się, że gospodarz planuje imprezę.
- Idziesz? Czy będziesz tak stał w korytarzu? - usłyszał głos z salonu.
Szybkim krokiem skierował się do pokoju, który nie był posłany meblami. Na samym środku była wolna przestrzeń. Teraz Maks miał pewność, że będzie impreza. Usiadł.
- Z czym się do mnie zwracasz? - Upił wina z kieliszka, który trzymał odkąd chłopak jest w jego domu.
- Widzisz mnie?
- Każdy czarownik cię widzi, Nocni Łowcy już nie - zaśmiał się.
- Nie.. Nie da się tego odczarować!? Nie chcę być niewidzialny, chcę być widzialny!
- Byciem niewidzialnym na swoje atuty - puścił do niego porozumiewawczo oczko.
- Nie rozumiem - czarownik westchnął.
- Możesz podglądać jak siostra z S…
- Fu! - krzyknął Maks.
- To jest całkiem normalne - odłożył kieliszek na stolik, chłopczyk wzdrygnął się.
- Jak mam być WIDZALNY?
- To minie. Twoja magia zaczyna się dopiero budzić.
- To jest bez sensu! Jestem czystym demonem.  A mam w… w…
- … Magię? Powiem ci coś, musisz dotrzymać tajemnicy, bo Clave jest bezlitosne. Twój ojciec bratał się kiedyś z Wielką Demonicą. On nie wiedział, że to był demon. Przybrał postać ładnej dziewczyny z wielkimi… Odbyli swoje sprawy… Zostawiła w nim coś demonicznego.
- Je..Je… Jestem demonem? - wydusił.
- W jednym procencie tak, w dziewięćdziesięciu aniołem. Kurdę, a może w sześćdziesiąt człowiekiem i resztę aniołem? - podrapał się po głowie.
- Nie będę mógł przyjąć wszystkich run! - wybuchnął szlochem.
Magnus westchnął. Usiadł koło chłopca i objął go ramieniem. Wtulił się w czarownika, co rusz wybuchając szlochem.
A ja chciałem mieć dzieci… z nim.
- Będziesz miał runy! Kto ci powiedział, że nie będziesz miał? - spojrzał na niego, wytarł łzy.
- Czarownik… - próbował się uśmiechnąć, lecz na jego twarzy zagościł grymas.
- Ze zbyt dużą ilością brokatu, która zawróciła mu w głowie.
- Troszku - parsknął.
- A teraz mnie posłuchaj. Będziesz miał wszystkie runy! Koniec i brokat. Jasne?
- Jak brokat - potargał mu włosy.
- Widzisz znów jesteś normalny.
 - Rzeczywiście!
- Wujek Magnus wie wszystko, a zwłaszcza jak dopasować odpowiedni kolor brokatu do marynarki.

ALEC
W brudnych butach rzucił się na łóżko. Maryse widząc buty na łóżku (jest osobą pedantyczną) od razu wlepiła mu  karę. Spojrzała na niego karcąco i wyszła. Nienawidzi jak milczy. Czasem milczenie jest największym krzykiem o pomoc.* Wiedział, że potrzebuje pomocy, on nie mógł jej pomóc. Po stracie męża zaszyła się w sobie, niby na jej twarzy gości uśmiech, który zawsze rośnie, gdy kieruje się wzrok. Pokazuje, co każdy chcę widzieć. Zdradzają ją oczy pełne bólu, smutku… samotności.
Jak pomóc osobie, która nie chce pomocy?
Retrospekcja:
Gdy czarownica znalazła czas (zazwyczaj musiała go specjalnie unikać, z powodu licznych urazów przez głupie zachcianki Magnusa) niebieskooki zapytał się „Skąd się wie, że jest się zakochanym?” nie obyło się bez warknięć dziewczyny, była bardzo drażliwa na te tematy.
- To po prostu jest głupie! - burknęła. -  Albo się wie albo się nie wie. Proste? Proste.
- To skomplikowane - mruknął.
- Czemu ludzie komplikują? Jesteś głodny? Idziesz zrobić sobie kanapkę. Chcesz spać? Idziesz spać. Musisz zadzwonić, a nie możesz? To piszesz sms'a! A najlepiej zrób mi kanapkę, bo zgłodniałam - uśmiechnęła się szeroko - Teraz.
Koniec
- Ale ze mnie debil! - walnął się w czoło.
Nie miał odwagi, aby porozmawiać z Magnusem w cztery oczy, więc czemu by nie napisać sms'a? Czasem czarownica się do czegoś przydaje.
Kochany Magnusie.
Wybacz, że zwiałem z naszej pierwszej randki.
Wszystko działo się według mnie za szybko. Ciężko mi jest być z tobą, jeśli każesz mi zacząć od zera. Przepraszam, jeśli zawiodłem cię. Staram się nie popełniać tych samym błędów. Twój na zawsze. Alec.
PS. Jeśli wolisz to jeszcze dłużej <3
Drżącą ręką wcisnął „wyślij”. Nie oczekiwał szybkiej odpowiedzi.  Można powiedzieć, że skakał z radości, gdy usłyszał znajomy dźwięk.  Ściągnął buty i wskoczył pod koc. Zapowiadało się długie pisanie…
Drogi Alecu.
Byłem bardzo zaskoczony twoją „ucieczką”. Zastanawiałem się, czy chciałeś mi pokazać swoje umiejętności. Chociaż bardzo dobrze je znam w łóżku. To kiedy pokażesz mi swoje umiejętności?
Twój kochany Magnus.
--
Magnusie!
Jestem bardzo zaskoczony twoją propozycją. Nie byliśmy jeszcze na pierwszej randce, (tamta się nie liczy) a ty chcesz mnie zaciągnąć do łóżka? Czy pan Bane jest nie wyżyty?  Chętnie pana zaciągnę do seksuologa! :D
Alec
--
Najdroższy Alecu!
Czy PAN będzie moim seksuologiem?  Dokładnie pokaże panu, co siedzi mi w głowie.
Magnus
--
Magnusie…
Czyli potrzebny będzie inny lekarz. Wykazuje na bardzo starą chorobę, którą choruje co drugi człowiek.
Lekarz Alec
--
Aleksandrze najdroższy!
Miłość? <3
Błyszczący brokat.
--
Magnusie najukochańszy !
Debilizm.
Chorba nieuleczalna.
Żartowniś Alec.
Ps. Do twarzy ci w tych rumieńcach :P

Niebieskooki usnął z wielkim uśmiechem na twarzy, trzymając na piersi telefon. W jego głowie pojawił się pewien plan, który miał wszystkim poprawić humor, nawet Maryse.

KIN
Obudziła się z większym bólem głowy niż wcześniej. Czuła się skacowana. Oczy napuchnięte od płaczu, zmarznięte ramiona. Nie starała się ich otworzyć, miała dosyć. Poczuła silne ręce, ktoś (pewnie porywacz) podniósł ją do pozycji siedzącej. Włożył do dłoni naczynie, zmuszając do wypicia. Posłusznie zrobiła to co kazał, ponieważ strasznie chciało się jej pić. Otworzyła jedną powiekę, potem drugą. Chłopak siedział naprzeciwko niej, ubrany w zwykłą białą koszulę i spodnie. Wyglądał jak anioł. Zamrugała kilkakrotnie. Nie widziała czarnych oczu Lucyfera, tylko zaciekawione zielone oczy.
 Czy przypadkiem wzrok jej nie mylił?
- Nie ruszaj się - powiedział spokojnie.
Cofnęła się o krok, gdy tylko wyciągnął stelę. Spojrzał na nią zaskoczony.
- Chcę ci narysować runę uzdrawiającą - przełknęła ślinę. - Sama sobie narysujesz?  – kiwnęła wolno głową.
Podał jej stelę, starała się go nie dotykać. Dalej miała przed oczami scenę z kuchni.  Szybko nakreśliła dwie runy i oddała mu stele.
- Głodna? - kiwnęła głową.
Wziął z szafki tacę i podał dziewczynie. Podziękowała. Zaczęła konsumować obiadokolacje. Niepewnie zaczęła zadawać pytania.
- Gdzie jesteśmy?
- Dokładnie? Wszędzie.
- To nie możliwie! - szepnęła zaskoczona.
- A jednak - obdarzył ją najpiękniejszym uśmiechem jaki widziała, zarumieniła się.
- Czyli jak pomyśle o Moskwie to będę w Moskwie? - zasugerowała.
- Tak to nie działa - parsknął. - Tylko gospodarz może przenieść się w miejsce w które pragnie.
- Czyli…
- Nie uciekniesz - znów się uśmiechnął.
- Miło wiedzieć. Mogę zadać pytanie?
- I tak je zadasz - wzruszył ramionami.
- Ile ty masz lat, do cholery?!
- Maniery damy nie obejmują brzydkiego słownictwa.
- Dama - prychnęła.
- Osiemnaście.
- Szczerze? Wyglądasz jak facet po czterdziestce - mruknęła zła.
Ogarnęło ją dziwne zdenerwowanie, wszystko sprawiało jej zawód. Czyżby to skutki zakutej magii w jej wnętrzu?
- A ty na piętnastkę.
- Chyba twoje niedoczekanie! - wrzasnęła.
- Nie pozwolę sobie, abyś musiała takim tonem w moim domu! - zerwał się na równe nogi, przestraszona przesunęła się na koniec łóżka. - Masz się mnie słuchać, bo inaczej twoje ciało pożałuje tego - wysyczał jej prosto w twarz.
Demoniczna natura owładnęła jego ciałem, zielone oczy były tylko wspomnieniem. Jego uśmiech nie był przyjazny, tylko przerażający, okrutny. Wyglądał, jakby miał zamiar podpalić cały świat. Przełknęła ślinę.
- Przyszła pani Morgenstern - szepnął i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Przyszła pani trup - szepnęła.

CLARY
Dla Clary malowanie, rysowanie było jak oddychanie. Bez tego nie mogła żyć. Rysowała wszystko. Aleca, Simona, Izzy, Maryse, Jace, Maksa a nawet czarownicę. Czasem jej zdolności brały  górę, odbierały świadomość, zmuszając do życia w otchłani aż dzieło zostanie ukończone. Niekiedy traciła przytomność, jej własna moc ją przerażała.  Malowała przyszłość, scenę, która nie ma najmniejszego sensu. Nikomu nie pokazywała tych prac, w głębi coś zmuszała ją do ukrywania. Odłożyła kredki i spojrzała na obraz. Miała sto procent pewności, że to był pokój urządzony w średniowiecznym stylu. Główny elementem było łóżko od połowy, gdzie spała dziewczyna ubrana w długą niebieską suknie. Nie wiele można było odczytać z obrazka. Jedynie łóżko z dziewczyną, szafa i toaletka dawały jakieś wskazówki.
- Pewnie widziałam ten kadr w filmie - mruknęła.
Odłożyła szkicownik w tajne miejsce (pomiędzy łóżkiem a ścianą jest szpara w podłodze, gdzie chowa szkicownik. Odsuwa delikatnie deskę i przysuwa).  Poprawiła włosy i wyszła w poszukiwaniu chłopaka, który (jakże by inaczej) siedział w kuchni, kłócąc się z Izzy. Simon pewnie jest na mieście w poszukiwaniu coraz nowszych komiksów.
- O co się znowu kłócicie? - Clary miała dosyć ich kłótni, ale jak to rodzeństwo.
- Jace, moje pomysły nie są takie złe!
- Ty kobieto nie znasz pojęcia „złe”, wszystkie twoje pomysły kosztowały nas życiem.
- Jaki to pomysł, Izzy? - chciała usiąść na krześle, które znajdowało się tuż obok Jace, jednak on miał inne plany.
Złapał ją w talii i usadził na kolanach. Oparła się  o jego klatkę. Oplótł ją silnymi ramionami. Pocałowała go w policzek i powróciła do rozmowy. Niestety Jace przeszkadzał, bawiąc się jej włosami, co rusz opuszkami palców dotykał policzka.
- Chciałam, abyśmy poszli wszyscy na imprezę do Magnusa! Dawno nie byliśmy na imprezie. Clary wreszcie będziesz mogła iść w sukience, co mi pokazywałaś.
- Izzy -rzuciła ostrzegawczo.
- O czym ja nie wiem? - spytał oburzony.
- Jest ciemnozielona z głębokim dekoltem…
- Izzy, proszę cię! - mruknęła coś pod nosem.
- O czym mówicie? - do kuchni wszedł Simon trzymający siatki z zakupami.
- O sukience Clary! - rzuciła wesoła Izzy i pocałowała Simona w policzek.
- Izzy…
- Ta zielona z głębokim dekoltem?
- No błagam was! - jęknęła.
- Czemu wszyscy wiedzą o tej seksownej sukience a ja nie!?
- Bo miałam ubrać ją na twoje urodziny. ALE KTOŚ MUSIAŁ SIĘ WYGADAĆ.
- Można teoretycznie stwierdzić, że dziś mam urodziny…
- Czyli?
- Idziemy na imprezę! - Isabelle krzyknęła radośnie „Tak!”.
Wszyscy zaczęli się kierować w stronę pokoi. Jace zatrzymał Simona łapiąc za łokieć.
- Niczego nie pij, nie chcę ratować twojego tyłka, szczurku - powiedział przesłodzonym głosem.
- Idź do diabła Jace.
- Szczurek potrzebuje serka? Szczurek się zdenerwował? Szczurku… - nie dokończył, bo Simona pięść uderzyła blondyna w twarz.
Zaskoczony cofnął się o krok, Simon uśmiechnął się zwycięsko. Nieczęsto udawało mu się wybić z tropu chłopaka.
- Tak, szczurek jest wkurzony.

ALEC
- Izzy! - jęknął, gdy ta myszkowała w jego szafie.
Nie była zadowolona ze zbiorów. Pierworodny miał same czarne ubrania (nie licząc hawajskiej koszuli, którą dostał od Magnusa). Warknęła zirytowana .  Niebieskooki przewrócił oczami. Odkąd siostra podeszła do szafy, musiał być ostrożny, teraz każdy niewłaściwy ruch kończył się utratą palców.
- Muszę z tobą iść na porządne zakupy - mruczała pod nosem. - To niewiarygodne, że nie zajęłam się tym wcześniej. Jesteśmy z tej samej krwi… Nie wierzę. Zaraz przyjdę - porwała marynarkę i wskazała palcem na niego. - Masz ubrać przygotowane ubrania, które leżą na drugim krześle.
- Dobrze, Izzy - powiedział grzecznie.
Uśmiechnęła się i wyszła. Porwał czarne spodnie, białą koszulę i ruszył do łazienki.  W błyskawicznym  tempie  wziął prysznic, wytarł się i ubrał wybrane  przez siostrę ciuchy. Stanął przed lusterkiem, wziął „pożyczony” grzebień i zaczesał włosy do góry.  Od jakiegoś czasu zabiera się z prośbą o ścięcie włosów, zawsze coś mu przeszkadzało.
- Wielki bracie! - wyszedł z łazienki.
- Serio? - prychnął.
- Ubierz to-  podała mu marynarkę, posypaną DUŻĄ ilością brokatu.
Uśmiechnęła się szeroko. Niechętnie ubrał na siebie żakiet, każdy jego ruch powodował spadek ilości brokatu. Podszedł do lustra. Isabelle poprawiła swoje włosy, dziś przeszła samą siebie. Nie miała sukienki z głębokim dekoltem bądź za krótkich spodni, tylko zwiewną białą sukienkę. Była krótszą wersją sukienki, którą młodsza siostra założyła w dniu  poznania Clary Fray.  Przez „przypadek” niebieskooki ją spalił, przypadkowo rysując na niej runy, przypadkowo włożonej do wanny, aby nie było dowodów.
- Wyglądam jak idiota.
- Idiota Magnusa.
- Co on sobie pomyśli? - mruknął.
- Że jego chłopak bardzo poważnie bierze się za związek.
- Isabelle…
- Nie Isabelle, tylko chodź już, bo reszta na nas czeka.
- Niech Razjel trzyma mnie w opiece.
- Co tu robi Magnus?-  spytał rozbawiony Jace.
- Kwak - burknął złośliwie Alec, parabatai zmrużył gniewnie oczy.
- Możemy już iść? - spytały dziewczyny.
- Simon czeka na nas w samochodzie - Isabelle nałożyła błyszczyk na usta.
- Dalej wozi się furgonetką? Nic dziwnego, że nie ma powodzenia u kobiet - Jace dostał kuksańca od Clary.
- A ja to co? - machnął ręką.
- Dał ci eliksir miłosny, dlatego za nim tak latasz.
- On jest uroczy - uparcie broniła swojego chłopaka.
- Urocza to może być mała kaczuszka, dopóki nie zmieni się w krwiożerczą bestię - mruknął Jace.
- Jace! - krzyknęli wszyscy.
- Kwak - mruknął.
Zapukali do drzwi, muzyka przebijała się drzwiami i oknami. Właśnie leciała ulubiona piosenka Aleca, uśmiechnął się szeroko.
- Witam. Magnus Bane chcę was zaprosić…
- Daruj sobie - rzekł Jace i ominął go w drzwiach.
Reszta ruszyła za jego przykładem, na dworze został Alec i Magnus.
- Alexandrze.
- Magnusie - zarumienił się.
- Wyglądasz jak żywa kopia mnie.
- Eee… Dziękuję - powiedział cały czerwony.
- Wchodź, przecież nie będziemy stać tu cały wieczór.
- Ja… T.. Tak - wszedł do mieszkania.
- Musisz częściej ubierać te spodnie, twój tyłek wygląda zgrabniej - Magnus uśmiechnął się zadowolony.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Beta: Alixe♥
Mam nadzieję, że się podbało! Zapraszam do komentowania!:)

7 komentarzy:

  1. Ponieważ jestem wielką miłośniczką Darów anioła nie mogłam się oprzeć.
    Nie zawiodłaś mnie ale i też widzę wiele braków.
    pomysł jak najbardziej ciekawy. Fajnie pokazane postacie, dobry i przyjemny styl. Brakuje mi opisów. Owszem dialogi są ciekawe, zabawne, co przyciąga uwage a jednak emocje bohaterów, czy jakieś drobne adnotacje są równeiż bardzo ważne.
    Widać jednak, że masz pomysły i wspaniale je pokazujesz.
    Pozostaje mi pozdrowić Cię mocno i życzyć weny.

    p.s.W wolnej chwili zapraszam do wampirzego świata:
    www.autorska-strefa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście wpadnę :3
      Postaram się dawać więcej opisów. Z porównaniem do mojego pierwszego bloga opisy się poprawiły. Dziękuję za ten komentarz :) Nawet nie wiesz jak takie komentarze dają wene! ! Jeszcze pisze postaram się c:

      Usuń
  2. Cudo
    Weny i czekam na nexta
    Pozdrawiam RosalieIris 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. Życzę weny. Czekam na nekst.
    Pozdrawiam Elena Herondale.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehehe co to za romanse 😂 Rozdział cudowny 😍 Dużo weny życzę 😘

    OdpowiedzUsuń
  5. Łosz kurcze... Mam troszku do nadrobienia. To było boskie. Cały czas uśmiechałam sie jak głupia. I te sms. Razjelu co to było?? A no tak. Coś cudownego. Lece czytać dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Łosz kurcze... Mam troszku do nadrobienia. To było boskie. Cały czas uśmiechałam sie jak głupia. I te sms. Razjelu co to było?? A no tak. Coś cudownego. Lece czytać dalej <3

    OdpowiedzUsuń