Rozdział nie sprawdzony :)
ALEC
Obudził się
z wielkim bólem głowy, żałował wczorajszej nocy oprócz zaciągnięcia Magnusa do
sypialni. Otworzył jedną powiekę, jego
wzrok zarejestrował postać leżą obok niego. Magnus leżał na brzuchu ukryty za
wielkimi poduchami. Przyjemno ciepło rozlało się po ciele, przypominając sobie poprzednią noc. Na jego twarzy pojawiły
się rumieńce, zdusił chichot. Delikatnie zszedł z łóżka, poszukując swoich
ubrań. Ciężko było odróżnić czyje bokserki należały do kogo, więc ubrał
pierwsze, które należały do Magnusa.
Odnalazł stele i narysował runę lecznicą, ból przeszedł natychmiast,
mózg mógł normalnie funkcjonować. Rozejrzał się po pomieszczeniu, dopiero po
chwili skapnął się, że to jest pokój Magnusa. Bardzo dawno tutaj nie był, nie
wiele się zmieniło. Ściany w kolorze
soczystej czerwieni, meble jasne wydające się kruche i potężne, księgi wyłożone
na pułkach dodające tajemniczości.
Wrócił się do łóżka kładąc się do pierwotnej pozycji. Opuszkami palców
przejechał bo szyi czarownica, mruknął niezadowolony. Obrócił się zadowolony. Uśmiechnął się zwycięsko. Przybliżył się. Zaczął na nagiej skórze robić
palcami kółka, kierując się na sam dół.
-Aleksander…-
szepnął obudzony czarownik.
-Wstawaj mój
groszku pachnący- szepnął.
-Co ty do
mnie powiedziałeś?- obrócił się gwałtownie, kołdra zjechała niżej, ukazując
umięśniony brzuch, Alec zagryzł wargę.
-Słyszałeś-
uśmiechnął się.
-Powtórz,
jestem takim starym czarownikiem!- udał
wielce zmęczonego.
- Groszku ty mój pachnący!- obdarzył go
najpiękniejszym uśmiechem.
-Gdzieś to
już słyszałem- postukał się bo brodzie.
-Ja też-
wybuchnęli śmiechem. –A tak w ogóle jestem na ciebie bardzo zły!- próbował
zrobić wkurzoną minę lecz uśmiech psuł całą sprawę.
-A dlaczego
panie Aleksandrze?- po jego plecach dreszcz,
w ustach jego imię brzmiało niebiańsko.
-Zostałem
wykorzystany!
-Jaki tam
wykorzystany? – spytał zdziwiony- Sam mi
się pchałeś do łóżka, a ma ci
przypomnieć jak krzyczałeś moje imię?! Biedna sąsiadka myślała, że ktoś zabija…
Niebieskooki
zaczerwienił się, nie mógł wydusić żadne słowa z otwartą buzia wypatrywał się w
Wielkiego Czarownika Brooklynu.
-Albo jak
zerwałeś ze mnie ubrania nie dając dość do słowa…
-Magnus
proszę cie! – jęknął zawstydzony.
-Albo jak
padnięci mieliśmy iść spać a ty chciałeś kolejną rundę!
-Mags…
-A jak…
-Proszę cie
skończ- burknął, Mags wybuchnął śmiechem.
-No
dobra! Nie dałeś mi dokończyć najlepszej
części jak…- czarownikowi przerwał telefon, niezadowoleni spojrzeli na telefon.
Alec sięgnął
do niego i odebrał. Po drugiej stronie słuchawki był wkurzony parabatai.
-Słucham?
-Czarownica
wróciła, Maryse prosi wszystkich do Instytutu, Magnus musi się też pojawić.
-A co się
stało- zerwał się gwałtownie, Magnus w tym samym czasie ubrał wczorajsze
ciuchy.
-To nie moje
bokserki- mruknął zaskoczony.
-Jest
poważnie ranna.
KIN
Miała plan.
Musiała
zdobyć stele. Nie mogła tutaj siedzieć, jak zwierze w klatce. Jej moc pragnęła się uwolnić. Zerwała się z łóżka. Nie patrząc w lustro skierowała się w stronę
szafy. Po długich poszukiwaniach znalazła ZWYKŁĄ parę spodni i koszulkę z
długim rękawem w jej ulubionej czerni. Nie zważając na bałagan jaki zostawiła
poszła zmierzyć się z diabłem.
Zapachy
wydobywające się z kuchni przyciągnęły dziewczynę. Niepewnie zajrzała do
pomieszczenia, Sebastian ubrany tylko w dresy przygotowywał śniadanie. Miała bardzo
dobry widok na jego trzy głęboki blizny, tylko demon mógł takie zostawić.
Rozejrzała się po pomieszczeniu. Dostrzegła nóź, miała tylko jedną szanse.
Doskoczyła do niego, lecz chłopak dzięki swoimi mocami wyczuł ją i słyszał jej
oddech. Złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie. Wystraszona próbowała się
wyrwać z żelaznego uścisku. Zadrżała,
znowu był za blisko niej. Cholernie się bała. Nie mogła kontrolować swojego
ciała, a mocne perfumy chłopaka nie
pomagały owijały się wokół niej jak sieć z której nie da się wydostać.
-Nie ładnie
tak atakować człowieka- szepnął w jej włosy.
Przełknęła
gule. Rozpaczliwie próbowała znaleźć cos co by jej pomogło w ucieczce. Miała
tylko ostry nóź, który leżał za daleko.
-Puść mnie!-
jęknęła gdy nasili uścisk.
-Nigdy cie
stąd nie wypuszczę- po plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
Miała ochotę
się rozpłakać była bezradna. Musiała jak najszybciej wymyśleć plan „B”. Gdy
była w ramionach Sebastiana miała ochotę się zabić, nienawidzi dotyku, brzydzi
ją, sama jego bliskość skazują ją na katusze.
Zamknęła oczy. Zmusiła mięśnie do rozluźnienia, zaskoczony chłopak
wypuścił ją z objęć. Zabrała nóź z blatu i czubek ostrza nakierowała na
chłopaka. Ten jakby niby nic obserwował ją uważnie, było to dla niej za łatwe.
-Nie zabijesz
mnie- powiedział wyniośle.
-Nie znasz
mnie, nie wiesz do czego jestem zdolna.
-To proszę
bardzo zabij mnie- przyjrzała mu się uważnie.
SEBASTIAN
Miał obojętny
wyraz twarzy, ręce na biodra i… stele w kieszeni. Odłożyła ostrze, po jego twarzy przeszło zaskoczenie.
Podeszła do niego. Sięgała mu do podbródka.
Zmusiła go do położenia dłoni na swojej talii. Mruknął zadowolony. Musiała powstrzymać się od przewrócenia
oczami i zwymiotowania. Złapała go za
szyje zmuszając do pocałunku. Oplotła
nogami jego biodra. Z jego gardła dobył się jęk, nigdy ktoś nie był dla niego
delikatny. Anielica mimo swojej
brutalności dalej była delikatna i subtelna. W głębi zepsutej duszy uwielbiał
to.
-Jesteś
tylko moja- mocno przywarł ustami do jej ustami.
Zatracony
pocałunkami chłopak nie zauważył kiedy czarownica wyciągnęła mu stele z tylniej
kieszeni i włożyła do swojej kieszeni. W
czasie czułości znów stawał się zwykłym chłopakiem pragnący miłości, której
nigdy mu nie dostarczono. Odsunął się od niej i popatrzył w jej oczy pełne
zdziwienia i strachu. Mimo demonicznej
natury posiadał uczucia zagrzebane w głębokiej skorupie drania. Spojrzała w jego zielone oczy.
-Przepraszam-
szepnął.
-Za co?-
uspokoiła oddech.
-Nie możesz
tu siedzieć jak zwierze w klatce. Nie możesz.- sięgnął bo stele, której nie
było.
Spojrzał za
siebie zaskoczony potem na dziewczynę. Ogarnęła go dzika wściekłość, złapał Kin
za gardło i rzucił o ścianę.
Usłyszał znajome łamanie kości, czarownica wydusiła
„Au”. Czerpał siłę z jej cierpienia. Leżała na brzuchu, rękę miała zgiętą pod
dziwnym kątem. Klatka piersiowa unosiła się nierównomiernie. Z rozciętej wargi wydobywała się krew. Kochał
patrzeć na słabeuszy, którzy wili się pod jego nogami prosząc o darowanie nędznego
życia. Szarawe ubranie zaczęło się
barwić czerwienią.
-W dupie mam
twoje przeprosiny- warknęła.
Nacisnął
butem na złamaną dłoń, wrzasnęła z bólu. Po jej policzkach poleciały gorzkie
łzy, zacisnęły powieki.
-Sebastian
proszę- szepnęła.
Poczuł się
winny. Znowu ta gorsza strona chciała owładnąć ego ciałem, cofnął nogę. Nienawidził tego uczucia jak krew demona i
anioła zaczyna ze sobą walczyć. Całe
ciało zaczyna się robić sztywne i niezdolne do walki. Jęknął z bólu. Przed oczami zaczęło mu się robić ciemno ,
runął uderzając o blat.
KIN
Zamrugała
kilkakrotnie. Nie mogła pojąc czemu chłopak nagle upadł tracąc przytomność.
Delikatnie obróciła się w stronę ściany, zdrową ręką narysowała runę
otwarcie. Fioletowa mgła wielkości drzwi
wejściowych objęła ścianę. W myślach
powtarzała „Instytut Nowojorski” i wślizgnęła.
Wiele razy
podróżowała bramą. Lecz ta podróż była
najgorsza ze wszystkich. Uwolniona magią zaczęła się wydostawać. Raniąc każdy kawałek skóry i lecząc. Zdusiła okrzyk. Magia była niebezpieczną
sprawą zwłaszcza, która jest uwięziona na długi czas. Leczyła, raniła, raniła,
leczyła. Gdy stanęła w salonie w
instytucie, kiwnęła tylko głową w stronę mieszkańców i upadła tracąc
przytomność. Musiała wyglądać okropnie, ubranie zabarwione czerwoną cieczą,
skóra poraniona, złamana , skręcona ręką.
Przed utratą kontaktu z rzeczywistością przeszła jej jedna myśl
„ Wreszcie w
domu” .
***
Otworzyła
jedną powiekę potem drugą. Przed nią nachylali się dwojga mężczyzn, których nie
kojarzyła. Miała kompletną pustkę. Chociaż niebieskooki wydał się bardzo
znajomy. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszędzie stały łóżka i obrazy.
Zmarszczyła brwi. Wspomnienia zaczęły napływać z dwojoną siłą. Na pamięć wyryło się czarownicy skrucha
Sebastiana i słowo Przepraszam. W
głębi duszy musiała go chronić, mimo krzywd jakie jej wyrządził. Ale dlaczego?
Z
napływających wspomnień dowiedziała się, że niebieskooki to Alec. Ale za Chiny
nie mogła sobie przypomnieć kim jest facet o kocich oczach.
-Kin jak się
czujesz?- spytał obcy.
-Kim ty
jesteś? Alec kto to?
ALEC
Alec
przeniósł wzrok na czarownica, który nie wiedział co ze sobą zrobić. Zamrugał
kilkakrotnie oczami i wybiegł z pomieszczenia. Miał ochotę pobiec zanim lecz
obiecał Maryse i Mags, że zostanie z dziewczyną mimo co. Usiadł na łóżku.
Zmarszczonymi brwiami przyglądywała się chłopakowi.
-Powiesz mi
co się stało?- objęła się ramionami, nie trudno było dostrzec ten gest.
W skrzydle
szpitalnym było zimno, a czarownica przebrana w czyste ciuchy marzła. Ściągnął
bluzę i podał dziewczynę. Kiwnęła głową i ubrała na siebie ubrania. Mimowolnie
uśmiechnął się widząc przyjaciółkę w bluzie, która wygląda jak sukienka na niej.
-Moja..
Moja… wioska została zniszczona- wychrypiała.
-Jaka
wioska? Czekaj. To powinno ci pomóc, spała od kilku dni- podał jej kubek z
ziołami.
W czasie gdy
młodsze rodzeństwo buszowało po barach, on uczył się z Hogde jak przygotować
różne ziółka i tym podobne. Potrafił różnić sto dwadzieścia trzy rośliny
jadalnie i niejadalne. Duszkiem wypiła zawartość. Odłożyła kubek na szafkę i
zakopała się w kołdrze.
-Wiosce,
której mieszkałam prawie całe swoje życie.
-Muszę iść
powiedzieć Maryse, że się obudziłaś- chciał wstać lecz dziewczyna złapała go za
łokieć.
-Zostań-
spojrzała na niego z prośbą.
-Dobrze-
westchnął.- Gdybyś się nudziła to przyniosłem ci twoją książkę.
-Poczytasz
mi?
-Nie umiem-
jęknął.
-Czytać nie
umiesz?- podał jej książkę, którą przytuliła do piersi.
-Umiem ale
nie umiem na głos.
-Przyznaj,
że nie o to chodzi.
-Dobra masz
racje.
-Wiedziałam.
Słowa mają moc…!
Położył się
do niej, oparła głowę o jego ramie. Położył książkę na brzuchu i zaczął czytać,
udając głosy poszczególnych postaci. Po kilku rozdziałach dziewczyna zrobiła
się senna. Jedną rękę położyła na brzuch tuż obok książki a drugą użyła jako
poduszki. Dokończył rozdział i położył
książkę na szafkę. Objął dziewczynę
ramieniem, wtuliła się mocniej w chłopaka.
Wolną ręką przykrył dwójkę, obserwował jak klatka się unosiła i opada do
czasu aż sam zasnął.
Super. Ja chcem. Jace'a debila i niedomyślającą się Clary <3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo cudowny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Czekam na nekst. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!!
OdpowiedzUsuńJestem nowa ale już zdążyłam wszystko nadrobić.Według mnie Kin i Alec powinni być razem.Bardzo jestem ciekawa co będzie w następnym rozdziale.Mam nadzieję,że będzie tak cudowny jak ten.♥
Życzę weny