MAGNUS
Oszałamiający
ból rozlał się po całym ciele. Tysiące igieł w ten sam rytm wbijały się w ciało
mężczyzn, robiąc delikatne ranny, z których sączyła się krew. Ciszę przerwał przerażający krzyk, który
huczał w głowie czarownika. Jego koszmary spełniały się. Łańcuchy pękały…
Nieśmiertelności zanikała… Starzał się… Umierał…
Otworzył
gwałtownie oczy. Od razu tego pożałował. Obrócił się na drugi bok. Jęknął z
bólu, gdy sztywny materiał otarł się o nagą skórę. Przetarł pięściami twarz.
Spojrzał w dół. Cała góra owinięta była bandażem. Wzrokiem objął
pomieszczenie. Brzydkie meble, które nie
pasowały do pomieszczenia (Ktoś tu brał przykład od Dursley?)
-Kogo moje
oczy widzą?- w drzwiach stanął Ragnor Fell, jego dostojną postawa i dumny
wyraz w twarzy doprowadzał do szału Magnusa, który czuł się jak skacowany.
W jego
dłoniach dostrzegł tacę z jedzenie oraz wielkim kubkiem kawy, który z
wdzięcznością przyjął. Pociągnął łyk gorącego napoju, od razu poczuł ulgę.
-Co się
stało?
-Agramon
wślizgnął się do umysłu.
-Czyli to
wszystko było snem?
-Tak.
Odetchnął z
ulgą. Jego przyjaciel nie wiedział co wcześniej przeżywał to była
najpiękniejsza chwila w jego życiu. Miał ochotę śpiewać całemu światu
„Alleluja!”
KIN
Od kilku dni
czuła się dziwnie. Dziwnie pusta. Jak ktoś zabrał kawałek ważnej układanki,
która spalała całość. To przeczucia posiadała odkąd znalazła się w skrzydle
szpitalny. Nie mówiła nic przyjacielowi, chociaż zdarzyło się kilka sytuacji
przez które była blisko puszczenia pary z usta. Denerwowało ją ciągle chodzenia
chłopaka za nią. Rozumiała, że ma ją pilnować ale bez przesady! Nie mogła wyjść
spokojnie z instytutu bo zaraz za nią idzie. Był jej cholernym cieniem.
Pewnego dnia
dziewczyna miała dość. Potrzebowała czegoś co pomogła jej się uspokoić.
Rygorystyczne treningi nie dawały tego
czego potrzebowała. Idąc korytarzem zobaczyła Clary, która siedziała na schodku
rysowała coś w swoim brudnopisie.
Wiedziała, że źle robi ale nie mogła się oprzeć. Na palcach podeszła do
dziewczyna i zajrzała jej przez ramie. Nawet nie zauważyła osoby obok niej,
gdyby to blondyn zobaczył pewnie ją zbeształ.
Rysunek przedstawiał ją i niebieskookiego a dokładnie ich trening. Stali naprzeciwko siebie ich twarze wykazy
skupienie. Miała związane włosy, które
wymykały się naprzód.
U Aleca zawsze
przykuwały błękitne oczy. Nagle obraz
zaczął się ruszać. Dwie postacie atakowały się próbując zablokować przeciwnika.
Zamrugała kilkakrotnie i znów spojrzała na nieruchomy obrazy. Cofnęła się i
pobiegła w przeciwnym kierunku. Odnalazła swój pokój i usiadła na łóżku.
Mówiła, że to nie prawda. Nie zwariowała. Jest normalna. Usłyszała ciche
pukanie. Powiedziała słabe „proszę”. Do pokoju wszedł jej przyjaciel. Widząc
minę przyjaciół zaraz znalazł się koło niej, przykucnął i spojrzał na nią.
-Co jest?-
pokręciła zrezygnowanie głową- Nie chcesz mówić? Rozumiem.- powiedział
niezadowolony- Maryse kazała ci to dać- skłamał, wyciągnął za siebie niewielką
paczuszkę.
-Co w niej
jest?- spytała, gdy rozerwała papier.
-Nie wiem-
wzruszył ramionami i usiadł na łóżku.
W paczkę,
którą podobna dała Maryse był czarny
zeszyt w środku był pusty. Dotknęła opuszkami palców nagich kartek. Wciągnęła
przyjemny zapach. Natychmiast humor jej
się poprawił. Alec znów sięgnął za
siebie i podał dziewczynie pudełko
kredek.
-Dziękuje?-
zaskoczona odebrała prezent.
-Teraz
możesz mnie narysować i wgapiać się we mnie godzinami- wybuchnęła mi śmiechem.
-Jakby ci to
powiedzieć… chcę jeszcze mieć oczy.- prychnął.
Sięgnęła po
czarną kredkę i narysowała kontur oka. Dorysowała rzęsy, które poprawiła szarą kredką. Połączyła dwie pionowe kreski, które
pokolorowała na stare złoto. * Rysunek przypominał oko kota lecz
dziewczyna mogła się uprzedź , że gdzieś takie oczu już widziała. A może ktoś
nosił takie soczewki? Zerknęła na Aleca, który przybrał kamienny wyraz twarzy.
A jemu co?- pomyślała.
-Mogę zabrać
ten rysunek do siebie?- spytał z ściśniętym gardłem.
-Jasne-
wzruszyła ramionami- Poczekaj chwilę.
Dodała kilka
elementów przez co to oko wyglądało jeszcze bardziej realistycznie mogła
przysiąść, że pod czas pochylania (gdy jej włosy opadły na rysunek) oko do niej
mrugnęło. Zamarła na moment. Bez słowa oddała obraz chłopakowi.
-Może…
pójdziemy coś zjeść do Itaki?- spytała po krępującej ciszy.
-Dobra.
Zaraz wracam- powiedział stanowczo.
Schowała
prezenty pod poduszką i podeszła do szafy. Wyciągnęła ubrania na wyjście i
weszła do łazienki. Opłukała twarz zimną
wodą i oparła się o zlew.
-Nie
wariujesz. Jesteś normalna. Opanuj się. Jesteś nocnym łowcą.- warknęła.
Brudne
ubrania wrzuciła do kosza. Przebierając
zauważyła na plecach coś dziwne. Dwie blizny przecinają plecy tworząc odwrócone
V.
Próbowała sobie przypomnieć skąd je ma. Po czym wzruszyła ramionami. Pewnie
oberwała pod czas jakieś walki. Ubrała się czarne spodenki, koszulkę i bluzę
Aleca. Nabrała nawyk zabierania ubrań chłopakowi. Nie narzekaj. Naciągnęła na stopę trampki i wyszła z łazienki.
-No ile było
można?- uniósł jedną brew.
-Narzekasz
gorzej niż kobieta z okresem !- wyciągnęła z szafki broń.
-A tak w
ogóle to śmieszne wyglądasz w moich ubraniach.- zmrużyła gniewnie oczy
-Nie ważne
jakie ubrania mam na sobie i tak wyglądam dobrze- uśmiechnęła się szarmancko.
– Nie słyszałaś,
że skromność to atrakcyjna cecha?- spytał rozbawiony Alec.
– Tylko u brzydkich ludzi. Potulni może kiedyś odziedziczą Ziemię, ale w tej chwili należy ona do zarozumiałych, takich jak ja.-machnęła włosami.
– Tylko u brzydkich ludzi. Potulni może kiedyś odziedziczą Ziemię, ale w tej chwili należy ona do zarozumiałych, takich jak ja.-machnęła włosami.
Zerknęła na
chłopaka, który był w całym obładowany bronią.
Gdy nocny łowca przyjrzy się to ujrzy strzały za plecami chłopaka.
W
ciszy przeszli połowę drogi do Itaki.
Słońce przyjemne paliło dwójkę w plecy. Ludzie mijali ich nie zwracając
na nich uwagi. Jedynie wilkołaki i Faerie spotykani na drodze odwracali
się. Idąc dziewczyna musiała się
zatrzymać przed sklepem z lustrami aby poprawić kaptur, który uwierał ją.
Niebieskooki przewrócił oczami.
-Powiedz mi…
W ilu procentach jestem ładna?
-W dziewięćdziesiąt
procent. - podniosła jedną brew.
-Czemu tylko
tyle?!- spytała z udawaną obrazą.
-Bo masz
wielkie uszy.- uśmiechnął się zadowolony widząc minę dziewczyny.
– Rozumiem.
Ton jej głosu sprawił, że niebieskooki obrócił się i na nią spojrzał. Spoliczkowany, aż się zachwiał. Złapał się za twarz, bardziej z zaskoczenia niż z bólu.
Ton jej głosu sprawił, że niebieskooki obrócił się i na nią spojrzał. Spoliczkowany, aż się zachwiał. Złapał się za twarz, bardziej z zaskoczenia niż z bólu.
– Za co to
było, do diabła?
– Za pozostałe dziesięć procent – powiedziała dumnie Kin.
– Za pozostałe dziesięć procent – powiedziała dumnie Kin.
-Dzięki-burknął.
W ciągu
kilku minut znaleźli się przed Itaką. Alec jako dżentelmen otworzył
przyjaciółce drzwi. Pokazała mu język i weszła.
***
Przepraszam,
że cię uderzyłam – bąknęła Kin, gdy pomiędzy nimi zapadła niezręczna cisza.
Niebieskooki spojrzał na nią zaskoczony. Położył czekoladowe shake na stole.
– Cieszę się, że uderzyłaś mnie, a nie Jace. On by ci oddał.
Niebieskooki spojrzał na nią zaskoczony. Położył czekoladowe shake na stole.
– Cieszę się, że uderzyłaś mnie, a nie Jace. On by ci oddał.
-On wręcz
czeka, aby to zrobić- westchnęła i spojrzała w bok.
Chłopak
stojący na końcu ulicy przypominał jej… Zamrugała kilkakrotnie. Przyjrzała się znowu, nikogo tam nie było. Co
to było do cholery!?
-Co tam
zobaczyłaś?
-Myślałam,
że to nasi idą.- skłamała, znowu musiała go chronić.
-Jesteś
pewna? Kin spójrz na mnie.- niechętnie skierowała wzrok na jego twarz- Możesz
mi zaufać.
-Nikomu nie
można ufać- warknęła, westchnął.
-A mi ufasz?-
szepnął.
Nie
odpowiedziała mu.
Dokończyli zamówione
jedzenie rozmawiając neutralne tematy. Czyli o sztukach walki, jaka broń lepsza
do danej sytuacji. Mimo protestów dziewczyny niebieskooki zapłacił za
dziewczynę. Mieli właśnie wychodzić, gdy do pomieszczenia weszła państwo
Garroway. Jocelyn miała pokaźny brzuszek.
Promieniała na twarzy. Trzymając się za ręce, przybliżyli się do dwójki
przyjaciółki siedzących. Idąc od czasu do czasu kiwali głowami na przywitanie
wilkołakom, który byli w stadzie Luka.
-Cześć- Alec
przysunął się do speszonej Kin, która patrzyła na nich nieodgadnionych wzrokiem.
-Dzień
Dobry- powiedziała.
-Jak się
zwiesz?- spytała Jocelyn.
-Kin Bane.-
zacisnęła dłonie na kolonach, gdy poczuła wiercący wzrok Jocelyn.
-Magnus nie
mówił, że ma córkę- Alec siedzący za Kin próbował pokazać aby przestał mówić,
mężczyzna dowiedział się po czasie o co chodzi nocnemu łowcy- Och.
-Magnus?
Magnus Bane?- spojrzała zaskoczona na przyjaciela- To niemożliwie. Kto to jest?
Przecież Maryse wzięła mnie ze sierocińca. Magnus Bane ? Aleksander!
Chłopak
zaskoczony zdaniem „ Maryse wzięła mnie ze sierocińca” otworzył jedynie usta.
Kin zerwała się z miejsca.
-Kim jest
Magnus Bane?!- wrzasnęła- Na co się gapicie?- warknęła.-Kim. Jest. Magnus.
Bane.- wycedziła.
-Kin ja…
Wybiegła z
pomieszczenia. Wkurzony Alec przeprosił państwo Garroway i ruszył za
dziewczyną.
LUKE
-Będę musiał
chłopaka przeprosić- powiedział zawstydzony Luke.
-Wydaje mi
się, że już tą dziewczynę widziałam. Tylko nie wiem gdzie… Mam co do niej złe
przeczucia…
-Czyli znowu
coś się święci…
ALEC
Dziewczyna
co chwila mu umykała. Gdy był wystarczająco blisko aby ją złapać ona skręcała w
zaułki. Wysoki mur nie przeszkodził jej w ucieczce. Serce biło mu trzysta razy na sekundę.
Przebiegł kilkakrotnie Brooklyn. Jego
obawy, które dręczyły go zaczęły się spełniać.
Kin skręciła w uliczkę gdzie mieszkał Magnus. Omijając domu zatrzymała
się przed tym właściwym. Kawałek przed nią zatrzymał się niebieskooki. Czekając
co zrobić. Podniosła głowę do góry i szepnęła:
-Mój dom.
Nie potrafię
opisywać rysunków. Wiadomo kogo jest to oko xD *
Rozdział niesprawdzony **
Fajnie ci wyszła ta sytuacja z zamianą ról. Nie pomyślałam że można to tak odwrócić ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Czekam na nekst. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńOgłaszam, że zostałaś nominowana do LBA! Więcej info:
OdpowiedzUsuńhttp://all-the-legends-are-true.blogspot.com/2016/05/kolejne-lba.html
Pozdrawiam :)