poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Rozdział 14


Od autorki: Przepraszam za krótki rozdział ale ten tydzień mam zawalony pracami klasowymi. :(
Od bety: W wolnym czasie poprawie bo tak jak autorka mam dużo prac klasowych :( 

ALEC
Zbudził się z pięknego snu. Śnił mu się ukochany, ich ślub byłyby spełnieniem marzeń Aleca. Niestety musiał czekać, w głębi duszy czuł, że Magnus mu nie ufa. Z tego powodu ogarnia do smutek. Miłość przecież opiera się na zaufaniu, prawda?  
Spojrzał na śpiącą  przyjaciółkę, na jego ustach zagościł uśmiech. Delikatnie odsunął się i wstał. Okrył szczelnie czarownice i wyszedł z pomieszczenia.  Ogarnęły go dziwnie przeczucie, że stanie się coś złego. Obrócił się w stronę drzwi prowadzący do skrzydła szpitalnego. Zmarszczył brwi.  Cofnął się i pobiegł w stronę pokoju. Dobrał się telefonu i wybrał numer do Magnusa. Mógł się spodziewać, że odezwie się sekretarka.  Rzucił telefon na łóżko, sięgnął po kurtkę i wyszedł z pomieszczenia.
Idąc korytarzami napotkał swoich przyjaciół, którzy beztrosko rozmawiali, jakby o niczym nie wiedzieli. Jedynie Maks patrzył na starszego brata w skupieniu. Odpowiedział mu tym samym po czym wyszedł z instytutu.  Na przywitanie uderzył go porywisty wiatr, który zagościł w Brooklynie.  Opatulił się szczelnie kurtką i ruszył.  Grzywka opadała mu na czoło przysłaniając drogę.  Warknął zirytowany. Zaczesał włosy do góry i przyspieszył. W ciągu kilku minut przeszedł połowę Brooklynu prosto pod drzwi Wielkiego Czarownika.  Nie zadając sobie trudu z pukania wszedł do domu. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to wielkie bałagan.  Mags był znany z lenistwa do odkładania rzeczy na miejsce. Zajrzał do salonu.   Nikogo nie było oprócz samych butelek po winie i innych napojach wchodzący w skład alkoholi.  Rozejrzał się z obrzydzeniem po pomieszczeniu. Mieszanie różnych alkoholi powodowały nieprzyjemne zapachy, po których nocny łowca chciał zwymiotować. Cofnął się i skierował się do kuchni.  Stąpał ostrożnie, gdyż cała kuchnia była w rozpitym szkle. Przełknął ślinę. Mógł sobie wyobrazić co działo się w domu pod jego nie obecność. Wszystkie szafki były otworzone na roścież, niektóre z nich wyrwane z zawiasów.  Alec z epickim spokojem wywnioskował dwie rzeczy. Pierwsza z nich: Stracił opanowanie i magia wzięła w górę. Druga: Upił się i zaczął wyrzucać wszystko co popadnie. Jest niestety możliwa trzecia opcja: upił, stracił opanowanie, zaczął wyrzucać wszystko i magia zawładnęła nim.
Przerażony Aleksander pobiegł do sypialni. Serce biło tysiąc razy na minutę. Nie mógł utracić ukochanego jeszcze raz. Jego serce  Sypialna wyglądała jak reszta pomieszczeń, zniszczona, zdewastowana, brudna.  Jedynie biała kartka adresowana do niego. Podbiegł do niej i z załzawionymi oczami zaczął czytać treść.
Drogi Aleksandrze!
Muszę na jakiś czas wyjechać.  Dzisiejsza sytuacja wywróciła mój świat do góry nogami. Dla mnie Kin jest najważniejszą osób, nie pamięć o mnie…[Tu Alec nie mógł się rozczytać]
Daj mi czas.
Nie wiem jak zdołałem napisać ten list pod wpływem alkoholu ale wiedz, że cie kocham. Twój Magnus.
Wpatrywał się tępo w list. Czytając nie mógł zrozumieć jego sensu. Chciał aby to był jakiś głupi żart i zaraz wyskoczy Magnus, i powie „Prima Aprilis!”.  Rozerwał kartkę na strzępy.  Wściekłość ogarnęło jego ciało.  Był cholernie wściekły na czarownicę.
To była jej wina.
 To przez nią Magnus wyjechał.
To przez nią stracił ukochanego.
To przez nią płakał.
To przez nią.
Wyciągnął miecz i spojrzał na niego. Już wyobrażał sobie wbicie miecza w jej ciało. Jak krew będzie leciała strumienia. Prosząc o litość, której jej nie da. Nauczy się, że nikt nie zniszczy związku Magnus i Aleca.  Wybiegł z domu, trzaskając drzwiami. Nie przejmował się, że ludzi odpychał.  Nie zdawali sobie co się stało.  Czasem runa niewidzialności przydawała się. Nie musiał się trudzić z tłumaczenia i zbędnymi przeprosinami.
Czuł się jak Anakin Skywalder, który został podstępem przeciągnięty na Ciemną Stronę Mocy.   W instytucie pojawił się błyskawicznie. Zamknął z trzaskiem wejście.  Miał się kierować do skrzydła szpitalnego, gdyby nie jego młodszy brat, który zagrodził mu drogę.
-Gdzie byłeś?- spytał dziecięcym głosikiem.
-Nie powinno cie to obchodzić- odsunął od siebie malca (uważając na miecz, który dzierży w dłoni) i ruszył w stronę skrzydła.
Poczucie winny oblało jego duszę. Maks niczego nie zrobił, tylko swoją dziecięcą ciekawości spytał gdzie jego starszy brat przebywał.  
To była jej wina.
To przez nią warknął na Maksa.
On niczego nie był winny.
Tylko ona.
Otworzył drzwi od szpitala.   Od razu ją  dostrzegł.  Była w trakcie budzenia.  Odchyliła jedną powiekę i  rozglądała się powoli po pomieszczeniu. Nie dostrzegła niebieskookiego. Uniósł miecz i wolnym krokiem zaczął zbliżać. Gdy był wystarczająco blisko zatrzymał się nie wiedząc co zrobić.   Odkąd wyszedł z domu ukochanego pragnął skrzywdzić wręcz zabić czarownicę.   Mając okazje nie skorzystał jej. Jakaś siła zmuszała go do zaprzestania. Rozprostował palce. Miecz z hukiem spadł na kafelki.  Wystraszona brunetka usiadła prosto i ze strachem spojrzała na Aleksandra. Widząc jak ciemno zielone oczy wpatrywały się z strachem i niezrozumieniem, wreszcie zrozumiał.  Cała wściekłość, smutek, żal i ból, która ogarnęła jego ciało była niepotrzebna.  Miał ochotę walnąć się w czoło. Tyle lat idealnie ukrywał swoje emocje… A teraz? Omal nie popełnił głupstwa, które kosztowało by wiele.
-Aleksander co ty…
Zachłysnął się, słysząc swoje imię. Jedynie ukochany mówił do niego pełnym imieniem, pieszcząc na wiele sposób. Wzdrygnął.  Patrząc na Kin widział Magnusa.  Identyczne  zarysy twarzy, sposób, chodzenia, mówienie, mimika twarzy. 
Dziewczyna kątem oka zerknęła na miecz, który bezwładnie leżał na miecz.  Zrobił krok w jej stronę, ona automatycznie cofnęła się, przez co siedziała na poduszkach.   Kołdra zsunęła się, ukazując długie nogi.
-Alec…- zaczęła.
Z prędkością geparda znalazł się przy niej. Krzyknęła zaskoczona, gdy złapał ją w pasie i objął  ramiona. Tak, że nie miała szans na ucieczkę. Schował twarz w jej włosach. Zaskoczona przez jakiś czas nie wiedziała co zrobić. Po czym oddała uścisk.  Niebieskooki nie myślał racjonalnie, potrzebował bliskości drugiego człowieka.  Jego głupi głos w głowie mówił „A nie mówiłem? Kiedyś wybuchniesz i będzie brzydko!” * Strasznie przypominał mu Isabelle.
-Alec powiesz mi co się stało?- spytała niezręcznie.
Nie chciała przyznawać przed przyjacielem ale wolałabym gdyby ją puścił.  W jakiś procencie Kin się to podobało.  Lecz przeszłość dawała sobie we znaki. Mieszając  uczucia, które powinna doświadczać.
-Po prostu mnie przytul- wydusił w końcu.
Poczuł jak silne ręce nocnej łowczyni oplatają jego ciało. Oparła głowę o jego ramie. Oddychali w ten samym czasie, serca biły jeden rytm.
- Alec,  powiedz tylko jedno, a będzie wydane na twarzy osoby, która cie skrzywdziła- szepnęła.
-To chyba ja powinien cię chronić- wydusił z śmiechem.
-Uwierz mi to moje zadania- powiedziała z powagą







^ Coś podobnego mówiła Izzy w Shadowhunters :)  

6 komentarzy:

  1. Śliczny rozdział
    Bardzo mi się podoba opiekuńczość Alec'a.Magnus wyjechał-jak dla mnie idealnie w końcu Kin i Alec mają szansę.Gdyby tylko Alec to zrozumiał.
    Pisałam w zakładce SPAM o moim blogu.
    W wolnej chwili zajrzyj do mnie.
    Czekam z niecierpliwością na next.
    Lilian Herondale

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się wpaść ale teraz mam bardzo dużo lekcji ;-; Obiecuje na Razjela ze wpadnę w wolnej chwili :)

      Usuń
    2. Postaram się wpaść ale teraz mam bardzo dużo lekcji ;-; Obiecuje na Razjela ze wpadnę w wolnej chwili :)

      Usuń
    3. Spokojnie ja też mam dużo lekcji więc rozumiem.Szkoda że nie jesteśmy takimi nocnymi łowcami jak w książce tylko musimy chodzić do szkoły.
      W imię Razjela przyrzekam że będę na ciebie czekać.

      Usuń
  2. Super rozdział. Szkoda, że taki krótki, ale rozumiem, że szkoła może dawać w kość. Czekam na nekst. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega rozdział:* Czekam na następny *^*

    OdpowiedzUsuń